Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W urzędzie zatrudniają po cichu. Kto na tym zarabia?

Malwina Gadawa
W Urzędzie Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego od 2011 r. podpisano co najmniej ok. 400 umów o dzieło i zleceń
W Urzędzie Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego od 2011 r. podpisano co najmniej ok. 400 umów o dzieło i zleceń Paweł Relikowski
W Urzędzie Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego od 2011 r. podpisano co najmniej ok. 400 umów o dzieło i zleceń. To dane z 6 spośród 10 departamentów. Kwoty, na które opiewają umowy, to od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych. - Duża część publicznych pieniędzy jest wydawana na tzw. umowy śmieciowe. Dzięki temu oficjalnie zatrudnienie w urzędzie się nie zwiększa - mówi Paweł Hreniak, radny PiS.

Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego podpisuje umowy śmieciowe - od 2011 r. podpisano co najmniej ok. 400 umów o dzieło i zleceń (dane z 6 spośród 10 departamentów). Kwoty, na które opiewają umowy, to od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wiele z tych umów było podpisywanych w ciągu sprawdzonych czterech lat regularnie. Ta sama osoba dostaje co roku identyczną kwotę za wykonanie powierzonych obowiązków. Na przykład Igor Wójcik (Platforma Obywatelska), który był szefem kampanii wyborczej Bogdana Zdrojewskiego w wyborach do Parlamentu Europejskiego, zarobił 58 tys. zł. Mieczysław Konik z Unii Pracy za "monitorowanie imprez" otrzymał 70 tys. zł.

- Duża część publicznych pieniędzy jest wydawana na tzw. umowy śmieciowe. Dzięki temu oficjalnie zatrudnienie w urzędzie się nie zwiększa - mówi Paweł Hreniak, radny PiS.

Przeczytaj też: Protasiewicz: Ludzie nie mają dosyć Dutkiewicza. Z nim wygramy wybory

Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego podpisuje wiele umów o dzieło i zleceń na spore kwoty. Na przykład doradztwo prawne kosztowało ponad 180 tys. zł, mimo że urząd ma departament prawny i kadr. Igor Wójcik, pełnomocnik marszałka ds. współpracy z Republiką Czeską, zarobił 58 tys. zł. Z mecenasem i politykiem Platformy Obywatelskiej, Krzysztofem Bramorskim, w kwietniu podpisano umowę-zlecenie na 37,8 tys. zł. Ma on m.in. koordynować współpracę międzynarodową województwa z Ministerstwem Spraw Zagranicznych czy innymi przedstawicielstwami dyplomatycznymi.

Leszek Ryk, były wicemarszałek województwa, a obecnie doradca wicemarszałka Radosława Mołonia ds. nauki i szkolnictwa wyższego, zarabia w taki sposób 46 tys. zł rocznie. Kolejną osoba, która podlegała Mołoniowi (SLD), jest Mieczysław Konik z Unii Pracy. Podpisano z nim umowy na ponad 70 tys. zł. Jego zadanie: "monitoring imprez współfinansowanych przez województwo".

CZYTAJ DALEJ: 150 tys. zł zapłacono jednej osobie od 2011 roku za "inicjowanie i koordynowanie działań służących pielęgnowaniu polskości"

Przygotowanie dokumentacji imprezy dla pracowników urzędu marszałkowskiego kosztowało 8 tys. zł. Ponad 150 tys. zł zapłacono jednej osobie od 2011 roku za "inicjowanie i koordynowanie działań służących pielęgnowaniu polskości oraz rozwojowi i kształtowaniu świadomości narodowej".

O informacje dotyczące umów śmieciowych z urzędu interpelował radny PiS Paweł Hreniak. W dokumentach, które otrzymał, nie ma imion i nazwisk osób, które otrzymały pieniądze. Są tylko inicjały. Nazwiska, które opublikowaliśmy wcześniej, udało nam się ustalić podczas przygotowywania tego artykułu.

Urzędnicy tłumaczą się ustawą o ochronie danych osobowych. Tymczasem Małgorzata Kałużyńska-Jasak, dyrektor zespołu rzecznika prasowego Generalnego Inspektora Danych Osobowych, tłumaczy, że w kwestii udostępniania umów zawieranych przez jednostki samorządu terytorialnego z osobami fizycznymi Sąd Najwyższy wypowiedział się w wyroku z 8 listopada 2012 r. - Zgodnie z nim prawo do prywatności nie obejmuje personaliów osoby, która zawarła umowę z urzędem i korzysta na jej mocy ze środków publicznych. W konsekwencji tego wyroku jednostki samorządu co do zasady zobowiązane są - bez względu na wysokość wypłacanego wynagrodzenia - ujawniać imiona i nazwiska osób fizycznych, z którymi zawierają umowy-zlecenia lub umowy o dzieło - tłumaczy Kałużyńska-Jasak.

Andrzej Kubica, wieloletni szef działu prawnego w urzędzie wojewódzkim, ma wątpliwości, co do niektórych umów.
- Rozumiem sytuacje, kiedy mamy do czynienia z pojedynczym zleceniem, które może wykraczać poza umiejętności pracowników. Jeżeli jednak umowy są podpisywane regularnie lub niektóre czynności mogliby wykonać pracownicy, to jest to przesada. Nie powinno tak być - mówi Kubica.

Czytaj też: Kto dostanie najlepsze miejsca na listach wyborczych PO? Walka już się zaczęła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska