Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sieć złapano nas 25 lat temu, czyli każdy może być Sikorskim. No i wreszcie jest z kim pogadać...

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
William Jefferson Clinton, znany wszystkim jako Bill Clinton, rządził w USA w latach 1993- 2001. Kiedyś tak rzekł: "Kiedy obejmowałem urząd prezydenta, jedynie eksperci od fizyki słyszeli o terminie World Wide Web. Teraz nawet mój kot ma swoją stronę". U mnie tylko pies, kotu się nie udało, bo jak deptał mi po klawiaturze pisząc bloga, to niczego nie mogłem rozczytać.

A tak na poważnie, to były prezydent USA tymi słowami doskonale zobrazował, z jaką prędkością rozwija się internet. Internet, który w tym tygodniu skończył 25 lat. Tylko? Niektórzy myślą, że był zawsze. Zwłaszcza ci młodsi od tej globalnej sieci, która na przykład pozwala zamknąć okno w Brzegu Dolnym, gdy my akurat jesteśmy w Kuala Lumpur. Wystarczy: enter. Ale czy internet to naprawdę samo dobro? Autor bestsellerów Frederick Forsyth twierdzi: internet to śmieć! I o ile można jeszcze zrozumieć człowieka, który swój słynny "Dzień szakala" pisał na maszynie, jeśli nie wiecznym piórem, to już podobne określenia w ustach przedstawiciela innego pokolenia brzmią zaskakująco. Kto twierdzi, że internet to kloaka, w której różni frustraci wylewają swoją żółć? Sam minister Radosław Sikorski, szef polskiej dyplomacji, który jest bardzo aktywny zwłaszcza na Twitterze. To taki serwis społecznościowy, na którym każdy zarejestrowany użytkownik może publikować komunikaty do 140 znaków. I to tam często komunikuje nam ważne informacje o polityce zagranicznej państwa, tam prowadzi polemikę z opozycją, również na tej stronie poinformował Polaków o śmierci swego ojca... O enter! Ale kto Twitterem wojuje, od twitta ginie. "Mentalność Radosława Sikorskiego jest mentalnością ministra PZPR" - tak opisał w tym serwisie szefa polskiego MSZ rzecznik PiS-u Adam Hofman.

Internet jest też fascynujący pod innym względem. De facto istnieje poza prawem. Pod każdą wypowiedzią można człowiekowi nawymyślać do woli. I nic. Pod tą też. W jego wersji internetowej spokojnie przeczytam o sobie, że jestem... Nie będą podpowiadał, bo i tak sobie dadzą radę. Eufemistycznie dodam, że będzie chodziło o to: mądry inaczej. I teoretycznie można za to ścigać, ale potem się okaże, że użytkownik pisał z komputera zarejestrowanego na wyspach jakiegoś tam przylądka, bo chyba nie nadziei. Choć przywoływany minister Sikorski kiedyś tłumaczył: "Prawo obowiązuje w internecie tak samo jak gdzie indziej". Tak, pod warunkiem że jego adwersarz podpisze się imieniem i nazwiskiem i jeszcze do tego przyzna. Bo w internecie każdy może być Sikorskim czy Hofmanem. Na tym polega niezwykłość tej sieci. Czy to zaleta? Nie. Ale dla niektórych internet to też fajny kumpel.

Nie będę Państwu detalicznie wymieniał, o ilu faktach z życia znajomych tam się dowiedziałem. W skrócie: narodziny dziecka, udany seks, pchły u psa, przypalona zupa, żonie wypadł ząb, dziadek zasnął (ale nie w Panu), majtki mi się wrzynały... O enter! To jakiś rodzaj ekshibicjonizmu połączony z samotnością i lenistwem. Czy taki człowiek nie ma do kogo się wygadać? Ale to trzeba się ubrać, wyjść, dojść, poskładać zdania w ładne wypowiedzi. A w necie: nwm, łoł, słit, narta... Tłumaczę, to pierwsze - nie wiem, drugie - ale piękne, trzecie - słodki, ładny, czwarte - do widzenia. I taki ten nasz jubilat. Pięknie o nim pisał mój ulubiony filozof Umberto Eco: "Internet (...) jest jak książka: czy książka jest dobra, czy zła? Jeśli zatytułowana jest "Mein Kampf", to jest zła, jeśli Biblia, to dobra". O! I enter...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska