Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W polityce kobieta kobiecie wilkiem...

Hanna Wieczorek
Paweł Relikowski
Jeszcze tydzień temu wydawało się nam, że panie w polityce są w odwrocie. Na pięciu kandydatów na prezydenta Wrocławia mieliśmy tylko jedną kobietę - Ilonę Antoniszyn-Klik (wiceowjewoda). I to z Polskiego Stronnictwa Ludowego, które jako żywo kojarzy nam się - ludziom z miasta - z ogorzałymi rolnikami, których twarze zdobią sumiaste wąsy.

Minęło kilka dni i sypnęło nam kandydatkami. Grażyna Ostrowska (nauczycielka) będzie starała się o fotel prezydenta z rekomendacji Chrześcijańskiej Inicjatywy Społecznej. A w barwach Ruchu Społecznego Wrocławianie będzie walczyła o to stanowisko Anna Orzeł (himalaistka). Właściwie powinnam otrąbić kobiece zwycięstwo, do tej pory nigdy nie sypnęło nam tyloma kandydatkami w wyborach na prezydenta Wrocławia. Nie skaczę z radości, bo jeśli przyjrzymy się lepiej, to żadna z nich nie ma szans na wybór. Nie ze względu na brak kwalifikacji. A dlatego, że w stolicy Dolnego Śląska PSL nigdy nie miało dobrych wyników, a nikomu bliżej nieznane Chrześcijańska Inicjatywa Społeczna i Wrocławianie nie mogą liczyć na szersze poparcie, podobnie jak ich kandydatki.

Teoretycznie powinno mi być wszystko jedno, kto będzie mnie reprezentował w radzie miejskiej, Sejmie czy europarlamencie. Przecież podobno nie jest ważna płeć, ważne, by wybrana osoba umiała zadbać o dobro moje, społeczności lokalnej, regionu itd. Przyznaję jednak, że smutno mi się robi, iż połowa społeczeństwa ma tak mikrą reprezentację we władzy. Ale może same sobie jesteśmy winne. Ostatecznie to my także głosujemy przede wszystkim na mężczyzn, zamiast wspierać polityków naszej płci.

Zresztą same kobiety, które zrobiły karierę w polityce, nie pomagają sobie. Kilka lat temu w radzie miejskiej panie potrafiły się skrzyknąć i wspierać w inicjatywach, na których zależało jednej z nich. I tak wszystkie hurmem, bez względu na poglądy, przepchnęły uchwałę zakazującą picia alkoholu w centrum miasta.

Wrocławskie radne raz w miesiącu spotykały się, by przy kawie, herbacie i ciastkach wspólnie omawiać problemy wrocławskich kobiet, ich potrzeby i sposoby pomocy im. Dziś radne wspólnie tylko śpiewają w chórze - tyle że jest to przedsięwzięcie "międzypartyjne" i "międzypłciowe". Chór (występujący publicznie podczas święta Wrocławia) jest mieszany.

Właściwie powinnam otrąbić kobiece zwycięstwo, do tej pory nigdy nie sypnęło nam tyloma kandydatkami w wyborach prezydenta Wrocławia

Nie chcę popadać w sentymentalizm. Ostatecznie zmienił się nie tylko model współpracy między paniami w polityce. Zmieniła się i sama polityka, i samorządy. Dzisiaj, jak twierdzą złośliwi, radny jest wyłącznie łącznikiem między partyjną listą a przyciskiem do głosowania. Takim interfejsem (wg definicji wikipedii - interfejs użytkownika to oprogramowanie pozwalające na interakcję między aplikacjami i użytkownikiem). Jak mówić o współpracy interfejsów.

PS. Patrząc na listy wyborcze, widać, że jest szansa, by powstały prawdziwe rodzinne klany polityczne. Nie wspominam tu o Barbarze i Bogdanie Zdrojewskich, ale do rady kandydują Przemysław, syn Ryszarda Czarneckiego, i Modest, syn Bohdana Aniszczyka. Doczekamy się wrocławskich Kennedych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska