Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W maju wybory na dwóch wrocławskich osiedlach. Bo radnym nie chciało się pracować

Weronika Skupin
Na Osobowicach i Rędzinie odbędą się wybory uzupełniające do rady osiedla. Wyznaczono je na niedzielę, 10 maja. Poprzednia rada się rozpadła, na zebrania przychodziło zbyt mało radnych. Trzeba więc wybrać nową. Ale czy jest sens? Przy okazji wraca dyskusja o tym, czy rady osiedli w ogóle są potrzebne. Teoretycznie podpowiadają urzędnikom miejskim, jakie inwestycje są potrzebne na osiedlu. W praktyce gdy chcą jakiejś nowej inwestycji, słyszą że nie ma jej w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym. A może receptą jest nadanie radom osiedli puli pieniędzy w rodzaju własnego budżetu?

We Wrocławiu są dwa osiedla bez rad: Przedmieście Oławskie, gdzie wybory się nie odbyły, a także Osobowice-Rędzin, gdzie rada się rozpadła. W takiej sytuacji powołuje się nową, a gdy radni nie mogą się dogadać, odbywają się wybory uzupełniające. Tak też się stanie.

– Byłem Przewodniczącym Zarządu Osiedla Osobowice-Rędzin ale grupa radnych kwestionowała moje kompetencje. Nie czułem się "przyspawany do stołka", więc zrezygnowałem, dając możliwość wypowiedzenia się grupie oponentów. Gdy w czasie 30 dni nie powołano nowego zarządu, bo na sesjach nie było quorum, konieczne okazały się ponowne wybory do rady – wyjaśnia Artur Błaszkiewicz, były już radny osiedlowy.

Jak mówi Joanna Nawrot, była Przewodnicząca RO Osobowice-Rędzin, rada nie istnieje od 12 lutego, a zarząd - od kwietnia 2014 i nikt z tym nic nie robił. Zainterweniowała. – Usłyszałam, że nic się nie stało. Jak to nic, skoro mamy tylko 20 procent budżetu, 20 tys. zł, to są śmieszne pieniądze jak na potrzeby takiego osiedla. Reszty z powodu rozpadu rady nie mogliśmy wydać – opowiada.

Rad osiedli we Wrocławiu jest prawie 50. To dużo, a żadna z nich w zasadzie nie ma realnego wpływu na funkcjonowanie osiedla. Jak więc działają? Trudno to nazwać rządzeniem.

– Działamy społecznie, jesteśmy tu, bo chcemy. To w urzędzie przychodzą do pracy – mówi Artur Błaszkiewicz. Jak mówi, żyjąc na Osobowicach listę problemów na osiedlu może wskazać obudzona w środku nocy. Ale ciężko jest zrealizować jakąkolwiek inwestycję. – Większość wydatków to utrzymanie siedziby i materiały eksploatacyjne. Z reszty organizuje się zawody czy festyny osiedlowe, ale i tak same fundusze miejskie nie wystarczają, konieczni są sponsorzy – dodaje Błaszkiewicz.

Rada osiedla nie jest jednostką mogącą dysponować własnym budżetem. Może jednak opiniować inwestycje, ale w praktyce to mrzonka. – Bieżące naprawy są wykonywane, ale z większymi inwestycjami jest problem. Teoretycznie sporządzamy co roku wnioski inwestycyjne, ale urząd miejski przy większości projektów odpowiada, że ich nie zrealizuje, bo nie są zawarte w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym. Dla mnie to nic trudnego wnioskować o remont Osobowickiej, który jest w WPI, ale czy nie powinno być tak, że nasze sugestie urzędnicy wciągają do tego programu? Skoro warunkiem do spełnienia naszych wniosków jest WPI, to po co w ogóle wnioskować? – pyta Błaszkiewicz.

Podobnie ciężko jest z Wrocławskim Budżetem Obywatelskim. – W WBO wygrywają projekty z dużą liczbą głosów i małe osiedla takie jak Osobowice czy Rędzin, nie mają szans się przebić – uważa Joanna Nawrot.

Radni w kuluarach mówią o pomyśle przywrócenia czegoś w rodzaju niegdysiejszych urzędów dzielnicowych albo powołania rad dzielnicowych z doradczymi radami osiedlowymi. – W takim systemie mniejsze osiedla by zanikły. Gdyby przywrócić administracyjnie dzielnicę Psie Pole, taka Różanka miałaby o wiele większą szansę zrealizowania postulatów niż Osobowice – zwraca uwagę Błaszkiewicz.

Za takim podziałem ma przemawiać argument, że rady czy urzędy dzielnicowe miałyby mieć własny budżet. Zdaniem Artura Błaszkiewicza można to rozwiązać łatwiej. – Nic prostszego, dlaczego nie można nadać każdej radzie osiedla puli pieniędzy do dyspozycji? Wiedzielibyśmy, że mamy do wykorzystania 100 tysięcy czy pół miliona na co chcemy, urząd miasta w ramach swoich kompetencji oceniłby czy to zasadne czy nie i pieniądze pokryłyby realne potrzeby. Wrocławianie tak samo w WBO decydują o dysponowaniu własnymi środkami – uważa Błaszkiewicz.

– W Krakowie każda dzielnica ma swoje środki, tam jakoś to funkcjonuje. U nas różnice w radach osiedli są znaczące, walczymy choćby o kanalizację. Gdy mi radna z Karłowic powiedziała że ma problem, bo na jednej ulicy nie ma chodnika, roześmiałam się i odpowiedziałam, że na jednej ulicy to ja mam chodnik – mówi Joanna Nawrot.

Co na to w urzędzie miasta? Radni miejscy z komisji ds. osiedli nie mówią "nie" proponowanym zmianom. Henryk Macała z Klubu Dutkiewicza, przewodniczący komisji, o szczegółach wypowiadać się nie chce, ale przyznaje, że pomysł z przyznawaniem osiedlom środków jest słuszny. Dyskusja - jego zdaniem - wymaga czasu, ale trzeba przeorganizować to, co obecnie funkcjonuje. W Krakowie jest kilkanaście, a nie 50 jednostek.

Zdaniem Rafała Czepila z PiS, członka komisji ds. osiedli, nie jest ważna liczba osiedli. – Nie ma problemu w tym że jest ich dużo, problem w tym że ich nikt nie słucha. Urzędnicy zapominają, że to organy doradcze, naturalni sprzymierzeńcy pomagający w funkcjonowaniu miasta – mówi Czepil.

Ma też inny pomysł. – Byłem też zwolennikiem, by w ramach WBO wydzielić środki dla każdego osiedla osobno. Każde miałoby pół miliona do dyspozycji. W obecnym kształcie WBO, Lipa Piotrowska nigdy nie wygra z Nowym Dworem – mówi.

Radni miejscy przyznają, że dyskusja jest konieczna, a system przestarzały. Potem w razie zmiany organizacji rad musiałaby zagłosować rada miasta. Różne swoje pomysły chcą przedstawiać na komisjach, szanse na zmiany więc są.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska