Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W lombardach zastawiamy rodzinne pamiątki, a nawet... złote zęby po babci

Kacper Chudzik
Magdalena Chałupka/zdjęcie ilustracyjne
Tylko dzięki pożyczkom pod zastaw wielu Dolnoślązaków jakoś wiąże koniec z końcem. Za te pieniądze kupują leki i płacą rachunki. Nie ma miesiąca, by we Wrocławiu nie ruszył kolejny lombard. Ich właściciele nie narzekają na brak klientów.

Chociaż zdaniem ekonomistów, gospodarka powoli wychodzi z kryzysu, to przeciętni obywatele wciąż tego nie widzą. Ceny żywności są wysokie, leki i usługi też zamiast coraz tańsze, stają się coraz droższe. Nic więc dziwnego, że przeciętne rodziny mają coraz większe problemy, by związać koniec z końcem. Wiele osób decyduje się na zastawienie różnych przedmiotów w lombardach.

– Najczęściej przynoszą telefony komórkowe, biżuterię, obrączki. Należy zaznaczyć, że około 90 procent tych przedmiotów jest później odbieranych – mówi Maciej Bernacki, który od 20 lat prowadzi lombard. – Klienci po prostu oddają pod zastaw rzeczy, które noszą przy sobie, gdy okazuje się, że brakuje im pieniędzy.

Powody, dla których wrocławianie pożyczają pieniądze pod zastaw, są różne. Najczęściej lombardy odwiedzają emeryci i renciści. Jednym z klientów takich punktów jest pan Andrzej.– Z takimi emeryturami nie ma co się dziwić. Staram się dorabiać, ale nie zawsze to się udaje. Jak przychodzi czas, że trzeba kupić leki, opłacić rachunki i jeszcze włożyć coś do garnka, a z czegoś trzeba zrezygnować, bo brakuje, to nie ma innego wyjścia – opowiada wrocławianin, który zastawia ślubną obrączkę. Zawsze stara się ją jednak odkupić. – Wolę zastawić coś w lombardzie niż prosić o pożyczenie pieniędzy sąsiadów. Jest szybciej, nie trzeba się prosić i tłumaczyć, na co potrzebne są pieniądze.

Maciej Bernacki potwierdza, że większość osób traktuje lombardy właśnie jako instytucje udzielające krótkoterminowych pożyczek. Nasz rozmówca umawia się z klientami na konkretną datę, po której przedmiot może trafić do sprzedaży. Nawet, jeśli do tego czasu osoba ta nie zgłosi się po zastawioną rzecz, stara się zawsze odczekać jeszcze kilka dni. Zdaje sobie bowiem sprawę, że sprawy różnie się ludziom układają i mogą potrzebować więcej czasu na zdobycie pieniędzy.
Telefony i biżuteria to nie jedyne rzeczy, które ludzie zostawiają w lombardach. Trafiają się również konsole, laptopy, tablety czy oryginalne gry komputerowe. Ludzie przynoszą też bardzo stare rzeźby, a niektóre pierścienie czy wisiorki mają wybite daty np. z początku XX wieku.

– Do takich rzeczy pochodzę z dużym szacunkiem. Widać na nich kawał historii. Jeśli chodzi o bardziej nietypowe oferty, to miałem kiedyś przypadek, gdy klient chciał zastawić kościelną fisharmonię, czyli małe organy. Pojawili się u mnie też ludzie, którzy po śmierci babci chcieli zastawić jej złoty ząb – dodaje Bernacki.

Wielu wrocławian korzysta też z lombardów przy kupowaniu rzeczy, które jak wiadomo są tam tańsze niż w sklepach. Niektóre młode małżeństwa zaopatrują się w nich nawet w obrączki ślubne. Właściciel lombardu sam używa sprzętu nabytego w ten sposób i nie narzeka na jego jakość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska