Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W imieniu ubezpieczonych

Redakcja
Dariusz Czyż, prezes Zarządu Votum SA
Dariusz Czyż, prezes Zarządu Votum SA Votum
O rynku ubezpieczeniowym, zadośćuczynieniu i odszkodowaniach rozmawiamy z Dariuszem Czyżem, prezesem Zarządu Votum SA

Czy w dniu ukończenia studiów przewidywał Pan, że będzie kierował wielkim międzynarodowym prawniczym konsorcjum, notowanym na giełdzie?
Zawsze byłem prawnikiem korporacyjnym, z krótkim epizodem na początku XXI w., gdy prowadziłem własną kancelarię. Ponieważ jestem człowiekiem empatycznym, angażującym się w pracę zawodową, to indywidualna opieka nad klientem jest dla mnie dużym wyzwaniem emocjonalnym. Myślałem o stworzeniu korporacji prawniczej, która pozwoli mi się realizować trochę inaczej, nie tylko jako prawnik. Chciałem wykorzystać też wcześniej zdobyte kompetencje menedżerskie.

Jest Pan specjalistą prawa podatkowego i gospodarczego, skąd więc pomysł na stworzenie firmy walczącej o prawa poszkodowanych z potężnym rynkiem firm ubezpieczeniowych?
Powiem tak: ja szukałem okazji, a okazja znalazła mnie. Zgłosił się do mnie mój przyjaciel – obecnie główny akcjonariusz naszej spółki – Andrzej Dadełło i zaproponował współtworzenie biznesu w oparciu o pomysł przyniesiony przez naszego kolegę, trzeciego współzałożyciela firmy, Adama Gilowskiego. Tak powstała nasza trójca: Andrzej, Adam i ja. Andrzej, absolwent zarządzania z licencją maklera giełdowego, prowadził już własną firmę. Adam wniósł swoje umiejętności w zakresie budowania sieci sprzedaży, ja – kompetencje prawnicze. I tak we trójkę stworzyliśmy sprawny, kompetentny i pełny synergii zespół. Rozpoczęliśmy jeszcze w strukturach spółki DSA. Tworząc nową spółkę, od samego początku mieliśmy w strategii wejście na główny rynek warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych.
Sukces, jeśli się pojawił, to efekt szczęśliwego układu personalno-kompetencyjnego. Trzeba dodać, że rynek na owe czasy stwarzał duże szanse, aby wejść z taką usługą. Wtedy świadomość prawna poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych była żadna. Teraz branża się rozwija, powstają też różnego rodzaju podmioty, które nie tylko zarabiają pieniądze, ale zajmują się rozwojem świadomości, jakie są regulacje prawne w zakresie ubezpieczeń.

Jak to się robi, że w niecałe pięć lat po powstaniu firma wchodzi z sukcesem na parkiet GPW?
Aby wejść na giełdę, wystarczą trzy lata obrotowe. W planach mieliśmy emisję akcji w 2009 r., ale sytuacja gospodarcza w kraju i na świecie zmusiła nas do ich zmiany. Wchodziliśmy na giełdę w 2010 r., wyceniając wartość naszej spółki na ponad 45 mln złotych. Pierwszego dnia kurs akcji wzrósł o ponad 13 proc. i wyniósł 4,31 zł. Obecnie wartość rynkowa Votum S.A. jest czterokrotnie wyższa. Przyznam, że nie chodziło nam o pozyskanie kapitału, ale o wiarygodność. Spółka akcyjna jest transparentna i buduje wiarygodność na lata.

Jak ocenia Pan konkurencję na rynku usług odszkodowawczych w Polsce?
Gdy zaczynaliśmy, konkurencja była niewielka. Teraz na rynku mamy dwie duże spółki notowane na giełdzie, kilka średnich i mnóstwo małych podmiotów. Rozdrobnienie jest ogromne, szacuje się, że teraz około tysiąca firm prowadzi taką działalność jak nasza.
W Wielkiej Brytanii nasycenie kancelariami jest największe w Europie. My, jako Polska, jesteśmy drugim rynkiem w Europie, jeśli chodzi o konkurencyjność w branży.
Czy małe firmy startujące teraz na tym rynku mają szansę się przebić?
Na pewno tak, ale przed nimi trudna droga. My sami jesteśmy kuźnią kadr dla takich firm. Pracują u nas dziesiątki młodych prawników, niektórzy zdobyte w Votum kompetencje będą kiedyś wykorzystywać w swoich kancelariach. Konkurencyjność w branży nie wynika tylko z powstawania firm o takim charakterze. Do tego, aby dochodzić odszkodowań, nie trzeba być prawnikiem. Wśród naszej konkurencji są jednak także kancelarie radców prawnych czy magistrów prawa. Bo takich niezrzeszonych prawników, nieposiadających uprawnień, wydziały prawa wypuszczają olbrzymią liczbę, a nie każdy kończy potem aplikację i wpisuje się na listę radców prawnych czy adwokatów. W Polsce na 10 tys. mieszkańców odsetek prawników jest jeszcze ciągle niższy niż w krajach Europy Zachodniej.
Rynek się jednak konsoliduje, a klienci dostrzegają, że duży może więcej. Małym podmiotom będzie coraz trudniej konkurować z korporacjami, które oferują nie tylko pomoc prawną, ale także finansową i rehabilitacyjną.

W tym roku Votum obchodzi 10-lecie istnienia, ile spraw prowadziliście? Ile z sukcesem?
Przez te 10 lat pomogliśmy blisko 170 tys. poszkodowanych w wypadkach. Najczęściej sprawy naszych klientów dotyczą uszkodzeń ciała lub utraty osoby bliskiej. Z tych spraw udało się nam uzyskać dla klientów 1,7 mld zł odszkodowań. Obecnie prowadzonych jest blisko 14 tys. spraw, natomiast w sądach mamy 9 tys. procesów przeciwko ubezpieczycielom. Wartość dochodzonych przez nas roszczeń odszkodowawczych to około 1 mld zł.

Czy pamięta Pan pierwszą sprawę Votum?
Naszym core biznesem jest obsługa osób poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych oraz ich rodzin i bliskich ofiar, ale paradoksalnie pierwsza sprawa dotyczyła uszkodzenia samochodu.
Najbardziej tragiczne są dla mnie, ojca czwórki dzieci, sprawy, w których w wyniku zdarzeń drogowych poszkodowane są dzieci. Pamiętam jedną z nich – w wypadku komunikacyjnym zginęła kobieta w bardzo zaawansowanej ciąży. Jej dziecko było bardzo poszkodowane, doznało uszkodzeń m.in. twarzoczaszki. Pomimo dużej obstrukcji ze strony ubezpieczyciela, udało się nam zamiast proponowanych kilkuset tysięcy złotych, uzyskać ponad 2 mln zł odszkodowania. To pozwala, by dziecko stale rehabilitować, aby zapewnić mu godne warunki życia i na tyle, ile można, polepszać jego stan.
Wiele osób twierdzi, że nie warto się ubezpieczać, bo trudno cokolwiek wyegzekwować od ubezpieczyciela.
Temat trzeba podzielić na dwie części. Pierwsza dotyczy tzw. ubezpieczeń dobrowolnych. Ubezpieczamy swój majątek lub siebie od różnych ryzyk. Warto to robić, ale trzeba zapoznać się z ogólnymi warunkami oferty kierowanej do klienta. Jaki jest zakres, jakie wyłączenia. Przy wyborze polisy nie należy kierować się tylko wysokością składki. Można trafić na wydmuszki produktowe. Najlepiej poradzić się prawnika lub brokera ubezpieczeniowego, niech dokładnie przejrzą te skomplikowane zapisy, a szczególnie wyłączenia od wyłączeń, wyjątki od wyjątków.
Przykładem takiego postępowania ubezpieczyciela jest przypadek żużlowca Darcy’ego Warda, który uległ wypadkowi i ma uszkodzony kręgosłup. Początkowo ubezpieczyciel odmówił pokrycia kosztów rehabilitacji, bo chciał wykorzystać jakiś kruczek prawny. Dopiero późniejsza interwencja prawników sportowca spowodowała zmianę stanowiska ubezpieczyciela.
Do obowiązkowego ubezpieczenia OC są zupełnie inne regulacje. Tu zakres odpowiedzialności ubezpieczyciela określa ustawa. OC musi mieć każdy właściciel pojazdu mechanicznego. Dlaczego? Większości ludzi nie byłoby stać na wypłatę takich kwot, jakie stanowiłyby zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy. W ten sposób chroni się poszkodowanych poprzez regulacje ustawowe. Bo przecież jest jeszcze Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który pokrywa takie szkody, jakich nie pokrywają ubezpieczyciele, gdy sprawca wypadku nie miał OC lub nie został ustalony.
Jeszcze niedawno nie mówiło się prawie wcale, że poszkodowany w wypadku może domagać się od ubezpieczyciela sprawcy, poza odszkodowaniem za pogięte blachy, również zadośćuczynienia za szkody na osobie. A odszkodowanie z OC pokrywa też takie straty – jeśli poszkodowany leczył się, był w szpitalu, przez jakiś czas nie pracował i nie miał dochodów, albo musiał przekwalifikować się do innej pracy. Z ubezpieczenia obowiązkowego OC wypłaca się także zadośćuczynienie za szkody niematerialne, takie jak ból i cierpienie wynikające z niepełnosprawności czy utraty bliskiej osoby. Tam, gdzie nie ma oczywistych podstaw prawnych, bazujemy na przepisach dotyczących naruszenia dóbr osobistych. Prawo do normalnego funkcjonowania w pełnej rodzinie niewątpliwie należy do najważniejszych z takich dóbr.

Czy to, że nie uzyskujemy należnego odszkodowania, często jest winą samych poszkodowanych ?
Trzeba przede wszystkim zabezpieczyć materiał dowodowy. Jeśli wzywamy policję, sprawa jest prosta – sprawca kolizji dostaje mandat w postępowaniu wykroczeniowym. Jego przyjęcie to przyznanie się do winy. To ułatwia dochodzenie swoich praw.
Gdy zdarzenie zakończyło się spisaniem oświadczenia, bywa, że sprawca kolizji zmienia zdanie. Twierdzi, że był w szoku, że przyznanie się do winy zostało wymuszone i właściwie to on jest niewinny. Wtedy trudniej jest dochodzić swoich praw, jak też udokumentować odpowiedzialność. To problem, szczególnie gdy na miejscu zdarzenia wydawało się nam, że nic nam się nie stało, a po kilku godzinach czujemy ból, np. kręgosłupa czy głowy. Wtedy jak najszybciej powinniśmy skorzystać z pomocy medycznej, lekarza rodzinnego czy pogotowia. Nie zwlekajmy, licząc na to, że ból ustąpi.
Ubezpieczyciele sami powinni ocenić szkody nie tylko rzeczowe, ale i osobowe na podstawie zgromadzonej dokumentacji. Różnie z tym bywa, w efekcie zgłaszają się do nas klienci z takimi sprawami, jak odmowa wypłaty odszkodowania lub jego zaniżanie. My zajmujemy się gromadzeniem dokumentacji od policji począwszy, poprzez prokuraturę, sądy, poprzez placówki medyczne, dostęp do biegłych z zakresu medycyny, rzeczoznawców majątkowych. Przejmujemy na siebie ten cały obszar dokumentacyjny i udowodnienia rozmiaru tej szkody i wysokości odszkodowania. I przenosimy to na poziom postępowania sądowego.

Czy każdego stać na korzystanie z Waszych usług ?
Przyjęty system wynagradzania powoduje, że pomimo wysokiego poziomu specjalizacji, nasza usługa jest dostępna dla każdego, gdyż nie musi z góry ponosić żadnych kosztów.

Jak większość firm w branży stosujemy wynagrodzenie na zasadzie „no win, no fee” (nie ma wygranej, nie ma wynagrodzenia). Co więcej – osobom najciężej poszkodowanym sami niekiedy oferujemy wyłożenie środków na niezwłoczne rozpoczęcie leczenia i rehabilitacji.

Stawki w branży są mocno zróżnicowane. Wszystko zależy od pracochłonności i stopnia skomplikowania sprawy.
Klient nie płaci za wstępną weryfikację dokumentacji, przeprowadzenie czynności sprawdzających. Wynagrodzenie pobierane jest najczęściej po uzyskaniu świadczeń dla osoby poszkodowanej lub uprawnionej, czyli rodziny, po śmierci bliskiego. Pobieramy wynagrodzenie wyłącznie od jednego elementu – zadośćuczynienia, gdyż tu nie ma mierzalnych kryteriów oszacowania tej niematerialnej krzywdy. A pracy jest bardzo dużo. Chodzi o wycenę: długotrwałości tego cierpienia, długości leczenia i rehabilitacji, jak niepełnosprawność poszkodowanego członka rodziny wpłynęła na konieczność zmiany trybu życia rodziny, jej relacje uczuciowe, możliwość wykonywania pracy, realizacji swoich osobistych pasji.

Czy pieniądze zgromadzone na kontach ZUS podlegają dziedziczeniu ?
Chodzi tu o dziedziczenie środków zebranych na koncie w OFE lub przekazanych już do ZUS. Te pieniądze wchodzą do masy spadkowej. Aby je otrzymać, trzeba przeprowadzić postępowanie notarialne lub sądowe. Problem w tym, że ZUS, ani OFE nie zgłaszają się sami do spadkobierców i ci zazwyczaj nawet nie wiedzą, że przysługuje im prawo do dziedziczenia środków zgromadzonych na rachunkach emerytalnych. Szacuje się, że na kontach tych instytucji znajduje się kilka miliardów złotych, które na skutek braku świadomości osób uprawnionych nigdy do nich nie trafiły. Miesięcznie przyjmujemy do prowadzenia ok. 100 takich spraw, ale widzimy bardzo duże zainteresowanie tą usługą.

Rozmawiała :
Bożena Kończal

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska