Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Brzegu Dolnym drżą przed chemią

Magdalena Kozioł
W mieście żyje się jak na bombie. Nikt nie wie, czy w zakładach chemicznych Rokita znów nie stanie się coś groźnego
W mieście żyje się jak na bombie. Nikt nie wie, czy w zakładach chemicznych Rokita znów nie stanie się coś groźnego Fot. Michał Pawlik
Zakłady Rokita znów dały o sobie znać sąsiadom. Wielka chmura chloru wywołała w mieście panikę.

Po tym jak we wtorek wieczorem w zakładach chemicznych PCC Rokita w Brzegu Dolnym rozszczelnił się kolektor z chlorem, mieszkańcy tego 13-tysięcznego miasta znów są w strachu.

- Żyjemy tu jak na bombie - wzdycha Teresa Budzińska, przedszkolanka. Świetnie pamięta wielki wybuch, do którego doszło w 1976 roku. To wtedy w Brzegu Dolnym wyleciały wszystkie szyby z okien. Wówczas rozszczelniła się stojąca na bocznicy kolejowej cysterna.
Od tego czasu tak poważnych zdarzeń nie było, ale mieszkańcom trudny sąsiad (uznany za zakład podwyższonego ryzyka) często przypomina o swoim istnieniu.

W 2006 r. ludzie wyczuli w powietrzu drażniącą i toksyczną woń. Okazało się, że to trichlorek fosforu, substancja wykorzystywana m.in. w produkcji farmaceutyków.
W styczniu tego roku do atmosfery ulotnił się chlor.
Dwanaście lat temu, dla podwyższenia bezpieczeństwa, wszystkim mieszkańcom miasta rozdano maski przeciwgazowe. Były jednak stare. Większość ludzi schowała je w piwnicach. Dziś już o nich nawet nie pamiętają.

W ostatni wtorek, chwilę przed godz. 21, w Brzegu Dolnym wybuchła panika. Najpierw ludzie usłyszeli wybuch, potem wyczuli intensywną woń chloru, unoszącą się nad osiedlem Warzyń. Wszyscy nerwowo zamykali okna.

Żyjemy tu jak na bombie - wzdycha Teresa Budzińska, przedszkolanka.

- Kiedy usłyszałam huk, od razu pomyślałam, że coś się stało w Rokicie - opowiada Teresa Budzińska. Sąsiad powiedział, że to awaria zbiornika z chlorem - opowiada.
Gdy chmura chloru przechodziła nad budynkami, nie było żadnych oficjalnych komunikatów. - Największy stres wywoływało to, że nikt nie mówił, co mamy robić. Choćby to, czy przygotowywać się do ewakuacji - skarży się mieszkaniec miasta Mariusz Strzałkowski.

Dopiero po niespełna kwadransie na ulicach pojawiła się policja. Zablokowała trasy dojazdowe do Rokity, a także te między blokami przy ul. Słowackiego i al. Jerozolimskich. Dopiero pół godziny po awarii mieszkańcy odwiedzili się o niej oficjalnie. Przez megafony tłumaczono im, że sytuacja jest opanowana. Do atmosfery ulotniło się 50 kg chloru gazowego.

- Monitorowaliśmy go cały czas. Nie możemy ogłaszać alarmu, nie wiedząc, czy zagrożenie istnieje - tłumaczy Piotr Grobelny, szef biura bezpieczeństwa i prewencji w PCC Rokita.

Znów kontrola

W Brzegu Dolnym znowu pojawi się kontrola z urzędu wojewódzkiego.
Pierwszy raz przyjachała do miasta i zakładów PCC Rokita po 23 lipca. To wtedy na Dolnym Śląsku rozpętała się nawałnica, która łamała drzewa i zrywała dachy. Do zakładów chemicznych nie dotarły wówczas komunikaty z ostrzeżeniem. W Rokicie zgasło światło, a pracownicy awaryjnie chłodzili jeden z reaktorów. O nawałnicy nie wiedzieli też mieszkańcy, których powinny powiadomić przez megafony służby ratownicze. Robert Korzeniowski, kierownik wojewódzkiego centrum zarządzania kryzysowego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska