Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W 1920 roku Polacy zdali egzamin z lojalności wobec państwa

prof. Krzysztof Kawalec
Prof. Krzysztof Kawalec
Prof. Krzysztof Kawalec fot. piotr wojnatowicz
Z historykiem profesorem Krzysztofem Kawalcem o wojnie bolszewickiej, sytuacji w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym, zamachu majowym, sanacji i wewnętrznych walkach politycznych rozmawia Tomasz Targański.

Czy legendy Bitwy Warszawskiej 1920 r. mogło nie być?
Rozważania o historii alternatywnej zawsze są ryzykowne. Warto wiedzieć, że na przełomie 1919 i 1920 roku - w czasie, kiedy obie strony zawarły rozejm obliczony na regenerację sił - wojska sowieckie koncentrowały się wokół tzw. bramy smoleńskiej. Gdyby wtedy Piłsudski zdecydował się na uderzenie prewencyjne, byłoby to działanie z wojskowego punktu widzenia bardziej wydajne i bezpieczniejsze. Najprawdopodobniej doszłoby do zerwania przygotowywanej operacji Armii Czerwonej i niemożliwe byłoby jej ofensywne działanie wiosną-latem 1920 r. Marszałek zdecydował się na inny wariant, bardziej militarnie ryzykowny, choć obiecujący politycznie. Nasze siły skierowano na Kijów w nadziei, że da to początek niepodległej Ukrainie, mającej odgrodzić Polskę i bolszewików. Okazało się jednak, że Ukraińcy nie palą się do sojuszu z nami, a wojska polskie rozsypały się w pogoni za jednostkami radzieckimi na wielkim obszarze. Tuchaczewski zyskał czas na koncentrację i nieniepokojony wyprowadził potężne uderzenie. W rezultacie losy wojny rozstrzygnęły się nad Wisłą, a osiągnięty z trudem triumf okupiony został ciężkimi stratami.

Jak powinniśmy postrzegać wojnę z bolszewikami?
Współcześnie widziano w niej kolejną wojnę z Rosją, zwycięskie zwieńczenie prób powstańczych podejmowanych przez cały XIX wiek. Zwycięstwo zaprzeczyło utrwalającemu poczucie słabości stereotypowi - wyrażonemu najbardziej wyraziście przez Mickiewicza słowami: "garstka naszych, walcząca z Moskali nawałem".

Jaką rolę w tym zwycięstwie odegrały entuzjazm młodzieży i niechęć chłopstwa?
Ochotników do armii zgłosiło się ponad 100 tys. Młodzi ludzie często pochodzili z rodzin inteligenckich. Ale zdjęcia wynędzniałych ludzi zgłaszających się do punktów werbunkowych mówią wiele o brakach aprowizacyjnych i ogólnej biedzie. Decydująca okazała się postawa chłopów. Gdyby latem 1920 roku Polska stanęła wobec fali chłopskich wystąpień na tle socjalnym - jak chcieli bolszewicy - to państwo by nie przetrwało! Wojna zakończyłaby się katastrofą, wpisując się w długi ciąg tragicznych zrywów wyzwoleńczych, a Armia Czerwona dotarłaby do Niemiec. Nawet w czasie najgorszych klęsk w lipcu 1920 roku - porządek społeczny został zachowany. O zwycięstwie zadecydowało więc społeczeństwo, które uchwyciło się niepodległości i nie chciało jej oddać.

Państwo polskie zwyciężyło w aż pięciu konfliktach: o Wielkopolskę, o Śląsk, z narodowymi siłami ukraińskimi, z Litwinami o Wilno oraz z Rosją Sowiecką.
Sukcesy były znaczne, jednak każdy musi być traktowany osobno. W Wielkopolsce i na Śląsku broniący ich Niemcy byli zmęczeni wojną i mieli poczucie klęski - inaczej niż Polacy, dla których klęska Rzeszy oznaczała szansę. Poza tym reprezentowali dobre wyszkolenie wojskowe, nabyte w armii cesarskiej. W korzystnym dla siebie momencie zwrócili się przeciw dawnym zwierzchnikom. W przypadku Ukrainy zwyciężyliśmy, bo działaliśmy szybciej i sprawniej. Choć ukraińskie siły zbrojne w początkowej fazie konfliktu dysponowały olbrzymią przewagą nad upominającą się o Lwów polską młodzieżą, składały się z chłopów, którzy po czterech latach wojny chcieli wrócić do domu. W przypadku Armii Czerwonej należy pamiętać, że front polski był tylko jednym z wielu frontów wojny domowej w Rosji, i to przez długi czas nie najważniejszym. Głównym ich wrogiem byli "biali" Rosjanie. Z Polską bolszewicy toczyli wojnę o granice, z "białymi" o przetrwanie.

Przewrót był operacją militarną i nie był wynikiem presji społecznej

Co zasługuje na największe uznanie w zwycięstwie nad bolszewikami?
Improwizowana, ale sprawna organizacja, pozwalająca działać mimo braków materiałowych. W Polsce nie było przemysłu zbrojeniowego i każdy wystrzelony pocisk musiał być przywieziony z Zachodu. Fakt, że udało się przezwyciężyć te trudności, można rozpatrywać w kategorii cudu. Ujawnił się wtedy wielki zmysł organizacyjny, o co na ogół nie podejrzewa się Polaków.

Co może Pan powiedzieć o ofiarach wśród rosyjskich jeńców wojennych?

Szacunki oscylują od 16 do 20 tys. żołnierzy, zmarłych głównie na skutek cholery, czerwonki i tyfusu. Stopień śmiertelności, sięgający 20 procent, był duży, choć o połowę niższy niż w obozach sowieckich. Szacuje się, że z dwóch wziętych do niewoli jeńców do Polski wracał jeden. W tle zaniedbań sanitarnych w obozach była nie tylko wojna, ale i fatalne warunki zdrowotne na zewnątrz, zbierające żniwo i wśród ludności cywilnej. Stąd te niepotrzebne ofiary.

Odrodzenie państwa zrodziło wielkie nadzieje, ale czy spory polityczne były powodem do rozczarowania?
Demokracja to ciągły spór polityczny, a jego korzyścią jest możliwość modyfikowania polityki, stosownie do zmieniających się warunków i oczekiwań. Dla ludzi spory mogą być zniechęcające, gdy nie rozumieją, o co chodzi. Inaczej wyglądały frustracje w obrębie elit. Dla środowisk lewicowych frustrujące było, że "szklanych domów" nie ma i nie będzie, a Polska to kraj, który jak wszystkie inne ma policję i więzienia. Brak projektu społecznej przebudowy też był powodem niezadowolenia. Prawicy nie podobały się strajki, no i nie lubiła Piłsudskiego. Nikomu jednak do głowy nie przyszło zwracanie się przeciw państwu, na przykład w formie apelu o pomoc do sąsiadów. Nie przeceniałbym nastrojów rozczarowania. Społeczeństwo w 1920 roku dało dowód lojalności.

Zgodziłby się Pan z opinią, że zwycięstwo w 1920 roku wyzwoliło entuzjazm, który z czasem się ulotnił?
Nie sądzę, by można było tak powiedzieć. Entuzjazm najsilniejszy był w styczniu-lutym 1919 roku, była to autentyczna radość z odzyskanej państwowości. Potem nastąpiła determinacja, by tę niepodległość utrzymać. Funkcją zwycięstwa było poczucie siły i pewność siebie, która oddziaływała na społeczeństwo przez całe dwudziestolecie niepodległości, a nawet później.

Ale nie brak opinii, że przewrót majowy był efektem rozczarowania, a Piłsudski zyskał poparcie, bo zapowiadał zmianę.
Przewrót był operacją militarną i nastroje społeczne nie miały na niego wpływu, choć ludność stolicy sprzyjała zamachowcom. Zamach stanu nie był wynikiem presji społecznej.

Jakie były więc długofalowe skutki zamachu stanu?
Partie opozycyjne zepchnięto poza obręb sprawujących władzę, i to na trwałe. To zrodziło frustrację. Zyskiwali wpływy ludzie skrajni, a instytucja parlamentu została ośmieszona. Efektem było przekształcanie partii w ruchy społeczne, silnie zideologizowane, skłaniające się do doktrynerskiego postrzegania rzeczywistości. W partiach rozbudowywano mechanizmy wodzowskie. Z czasem pojawiły się bojówki, także dla przeciwstawienia się obozowi rządzącemu, który użył ich jako pierwszy. O polityce wewnętrznej po 1926 roku trudno mówić dobrze. Antagonizowano społeczeństwo, gdy zaś chodzi o kulturę polityczną, to cofnęliśmy się do poziomu zaboru rosyjskiego.

To znaczy?
Eliminowano przeciwników rządzącego obozu. Ludzie zasłużeni dla niepodległości - jak Wojciech Korfanty czy trzykrotny premier Wincenty Witos - trafiali za kratki. Korfantego oskarżono o lobbing na rzecz firm niemieckich na Śląsku. Koronnym dowodem był fakt, że zasiadał w radzie nadzorczej przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym! Mechanizm decyzji opisał w pamiętnikach ostatni premier II RP Felicjan Sławoj-Składkowski. Podejmując decyzję o aresztowaniach do procesu brzeskiego Piłsudski po-prosił o listę z nazwiskami i zielonym ołówkiem zaznaczył, kto ma być uwięziony. Rolą ministra sprawiedliwości i podległego mu aparatu było znalezienie prawnego uzasadnienia.

Co było powodem takiego postępowania Marszałka?
Walczył o władzę, odreagowywał urazy. Jedną ze słabości państwa przed 1926 rokiem było to, że nie zadbano o "ojców założycieli" niepodległej Rzeczypospolitej. To dotyczyło Piłsudskiego, a na prawicy Romana Dmowskiego. W istniejącym układzie sił wyznaczono im miejsce emeryta albo zapomnianej pamiątki, której nie daje się znać, że jest szanowana i ważna. Zepchnięci w cień, zaczęli - przede wszystkim Piłsudski - skupiać wokół siebie ośrodki niezadowolenia.

Co można powiedzieć na obronę Marszałka?
W 1926 roku miał 59 lat. Dziś nie jest to wiele, ale trzy pokolenia temu było inaczej. Na stanie zdrowia Piłsudskiego obijała się gorączkowa aktywność lat poprzednich. Przypuszczalnie rozwijała się już choroba nowotworowa. W Sulejówku miał poczucie odtrącenia i niedoceniania. Prasa atakowała go brutalnie. Dojście do władzy było okazją do odegrania się i nawet tego nie ukrywał.

Przeciwnicy Piłsudskiego stali się obiektem szykan?
I to najgorszych. Korfanty nie trafił do więzienia, choć jego postępowanie sąd uznał z naganne moralnie. Kiedy w 1939 roku wrócił do kraju - wcześniej umożliwiono mu wyjazd - zamknięto go w areszcie. Wkrótce zmarł, co utorowało drogę spekulacjom.
Wśród tych "niepokornych" byli m.in. eseista Adolf Nowaczyński, były minister skarbu Jerzy Zdziechowski i pisarz Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Wszyscy mieli niemiłe spotkania z tzw. nieznanymi sprawcami. Często byli to żołnierze, jak w przypadku pobicia docenta uniwersytetu wileńskiego Stanisława Cywińskiego. To był polityczny bandytyzm. Dołęga-Mostowicz został pobity za któryś ze swoich zjadliwych tekstów. Rewanżem pisarza na elicie sanacyjnej była "Kariera Nikodema Dyzmy" - sugestywny obraz rządów kolesi. Znakomity - także i dziś książkę tę świetnie się czyta. TARG

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska