Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uśmiech z ołówkiem może ocalić Was przed depresją

Janusz Michalczyk
archiwum polskapress
Dobra wiadomość jest taka, że za nami Blue Monday (w swobodnym tłumaczeniu: smętny poniedziałek), czyli tzw. najbardziej depresyjny dzień w roku, który w 2019 roku przypadł rzekomo na 21 stycznia. Nie szkodzi, że wymyśliła go podobno agencja reklamowa, przekupując mało znanego naukowca, który zgodził się firmować swym nazwiskiem karkołomny wzór matematyczny, zawierający takie „składniki”, jak niekorzystna pogoda (mało słońca na przełomie roku) czy poświąteczna katastrofa domowych finansów.

Blue Monday zdemaskowano jako mistyfikację, ale samo pojęcie jakoś nam przecież pasuje, gdy wziąć pod uwagę zbrodnię w Gdańsku i pogrzebowe ceremonie w ostatni weekend. Jednak dość o tym. Powróćmy do początku. Skoro najbardziej depresyjny dzień w roku już za nami, to wszystko, co przed nami, może być tylko lepsze i to właśnie - przyznacie, że logiczne - spostrzeżenie jest źródłem mojego optymizmu.

Jeżeli komuś samo przeżycie Blue Monday jeszcze specjalnie nie pomogło, to proponuję zastosować radykalną metodę, którą zalecają rzetelni naukowcy, zresztą nie tylko psychologowie. Należy włożyć ołówek lub długopis nad górną wargę - tak aby utknął w tym miejscu przytrzymywany nosem. Po jakimś czasie powinniśmy zauważyć poprawę nastroju. Mówię całkowicie poważnie. To sztuczka, której działanie wynika z tego, że nasz mózg łatwo jest oszukać. Kiedy czujemy się dobrze, to chętnie się uśmiechamy do bliźnich. Okazuje się, że ten mechanizm jest odwracalny. Wywołany w sposób mechaniczny uśmiech sprawia, że zaczynamy czuć się lepiej bez jakiegokolwiek rzeczywistego powodu. Rzecz jasna, ta sztuczka pomaga na chwilę, co oznacza, że powinniśmy się postarać, by za tą wymuszoną chwilą pojawiły się następne, wzmacniające i przedłużające dobre samopoczucie.

Jak powszechnie wia-domo, nic tak nie poprawia człowiekowi nastroju, jak porównanie swej sytuacji z położeniem znajomego, który popadł w poważne kłopoty. I popatrzcie - nasz rząd ma nadwyżkę w budżecie, rozdaje pieniądze różnym grupom społecznym, podczas gdy w Ameryce rząd został „zamknięty” na skutek postawy prezydenta Donalda Trumpa, który usiłuje wymusić na Demokratach (mają większość w Kongresie) zgodę na sfinansowanie budowy muru na granicy z Meksykiem.
Dlatego część pracowników opłacanych z państwowej kasy, jak na przykład strażnicy w parkach narodowych, opiekunowie zwierząt w zoo czy pilnujący eksponatów w muzeach, nie dostaje wypłaty, więc nie pracuje i zwiedzający całują klamkę.

Tak, wiem, bez spacerów po parku narodowym, oglądania obrazów czy dzikich zwierząt można przeżyć. Problem w tym, że bez pensji musi sobie radzić obsługa lotnisk, a nawet kontrolerzy lotów, co zapowiada olbrzymie jak na USA perturbacje. Wkrótce „zamknięcie” rządu może uderzyć w prezydenta jak lekkomyślnie rzucony bumerang.

W porównaniu z amerykańską rozróbą u nas panuje istna sielanka. Wszyscy zapewniają, że są jak najdalsi od siania nienawiści i gdyby nie prowokacje politycznych przeciwników pokazaliby, do jakiej miłości są naprawdę zdolni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska