Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy: Laureat Oscara jest autorem niebezpiecznej fuszerki

Marcin Rybak
Uroczyście otwarto filmowe studio, mimo że nie było w pełni gotowe do działania
Uroczyście otwarto filmowe studio, mimo że nie było w pełni gotowe do działania Tomasz Hołod
Supernowoczesne studio do filmowych efektów specjalnych, wybudowane we Wrocławiu za 8,5 mln zł, jest niebezpieczne dla użytkowników. Jeden z jego elementów, obrotowa scena, nie spełnia minimalnych wymagań bezpieczeństwa – twierdzi Urząd Dozoru Technicznego. W dokumencie datowanym na 30 października nakazuje przerobić urządzenie.

W styczniu studio zostało uroczyście otwarte. Obecny był minister kultury Bogdan Zdrojewski. Niedawno pojawiły się wątpliwości, czy tę inwestycję prowadzono z sensem. Teraz wyszło na jaw, że studio nie zostało dopuszczone do użytkowania w sposób przewidziany przez przepisy. Urząd Dozoru Technicznego zbadał całą dokumentację dopiero we wrześniu. Efektem jest pismo dotyczące m.in. obrotowej sceny.

Pomysł budowy wrocławskiej fabryki snów, czyli nowoczesnego centrum do produkcji filmowych efektów specjalnych, przywiózł do Polski znany filmowiec Zbigniew Rybczyński, laureat Oscara za animowany film „Tango”. Przez 30 lat mieszkał w USA. Twierdzi, że zbudował tam i prowadził z powodzeniem podobne studio.

Rybczyński nie miał problemów z przekonaniem naszych urzędników. W miejscu zlikwidowanej Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu, za pieniądze m.in. z resortu kultury, utworzono Centrum Technologii Audiowizualnych CeTa. Euforia nie trwała długo.
W październiku w atmosferze skandalu dyrektor CeTa Robert Banasiak zwolnił Rybczyńskiego z pracy. Jak tłumaczy, nie widział dalszej możliwości współpracy z filmowcem. Atmosfera zrobiła się gorąca – obie strony sporu zawiadomiły prokuraturę. Rybczyński zapowiedział nawet, że w geście protestu zrzeknie się polskiego obywatelstwa. Publicznie skarżył się też na bezczynność ministra Zdrojewskiego.

Zdaniem Rybczyńskiego, rewelacje z Urzędu Dozoru Technicznego to kolejny akt polowania na czarownice, czyli na niego. Przekonuje, że obrotowa scena to prosty mechanizm. – Kręci się z prędkością karuzeli dla małych dzieci – tłumaczy filmowiec.
Jednak z pisma UDT wynika, że aktor stojący na scenie może upaść i zostać wkręcony przez mechanizm. Urządzenie zbudowano tak, że nic przed tym nie zabezpiecza.

Czytaj szerzej na kolejnej stronie
Studio do filmowych efektów specjalnych uroczyście otwarto 28 stycznia tego roku. Właśnie wyszło na jaw, że nie dopełniono wszystkich formalności, np. urządzenia nie zostały dopuszczone do użytkowania. Z poznanych przez nas faktów rysuje się obraz radosnej improwizacji, która zakończyła się skandalem.

Studio powstawało według pomysłu i projektu Zbigniewa Rybczyńskiego. Według danych ministerstwa kultury kosztowało 8,5 mln zł. Nikt dziś nie jest w stanie stwierdzić, czy już jest gotowe. Nie jest nawet jasne, do kogo należą niektóre zamontowane urządzenia, Rybczyński zainstalował tam bowiem część prywatnego sprzętu, zamiast go kupić.
Zdaniem resortu kultury studio odbiega od tego, co wcześniej zapowiadał Rybczyński. Konieczna jest inwentaryzacja i nowe projekty, by można było uruchomić produkcję.

Z kolei Rybczyński przekonuje, że wszystko jest niemal gotowe. Potrzeba jedynie kilku korekt technicznych, dokupienia dwóch zębatek i kilku dni pracy. Przy czym ostrzega, że jego pomysły są zastrzeżone przez amerykańskie patenty.
Jak doszło do tego bałaganu? Miesiąc temu dyrektor CeTa Robert Banasiak zwolnił Rybczyńskiego i złożył doniesienie o przestępstwie do prokuratury. Dyrektor tłumaczył, że dotyczy ono fałszowania dokumentów i wyprowadzania pieniędzy, zaś tropy prowadzą do ludzi związanych z poprzednim zarządem CeTa.
Jednocześnie Banasiak nie krył, że Rybczyński powinien się wytłumaczyć z budzących wątpliwości umów, zawieranych z CeTa za czasów poprzedniej dyrekcji.

Tłumaczono, że Rybczyński stracił pracę, bo jego studio wciąż nie działa, choć powstaje od 2010 roku i sporo już kosztowało.
Filmowiec przypomina, że to on zawiadomił ministra Zdrojewskiego o malwersacjach już w kwietniu ubiegłego roku. I choć potwierdziły je resortowe kontrole, ministerstwo nie zawiadomiło od razu prokuratury.
Rybczyński doniósł do prokuratury na ministra i dyrektora Banasiaka z powodu tej bezczynności. Dyrekcja i resort zapewniają, że bezczynności nie było, bo trwały kontrole, m.in. z Urzędu Kontroli Skarbowej, która dostarczyła najważniejszych danych umożliwiających złożenie doniesienia.

A co z dziwnymi umowami Rybczyńskiego? Na przykład kilka opiewało na wykonanie tych samych prac. Jest też korzystna dla niego umowa o poufności, która przewiduje 20 tys. euro kary za ujawnienie czegokolwiek, co CeTA uzyskało odniego (dokumenty, rysunki, szkice, projekty). Reżyser odpowiada, że 30 lat nie mieszkał w Polsce, więc nie znał naszych procedur i przepisów. Podpisywał w dobrej wierze dokumenty, jakie podsuwano mu w dyrekcji CeTa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska