Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urocze europejskie miasto jest u nas

Tomasz Targański
Plac Społeczny - ogromna urbanistyczna dziura i wielki potencjał w centrum miasta
Plac Społeczny - ogromna urbanistyczna dziura i wielki potencjał w centrum miasta Janusz Wójtowicz
Z architektem Zbigniewem Maćkowem o ulubionych miejscach we Wrocławiu, tych niekoniecznie chlubnych, o niewykorzystanych szansach i ogromnym potencjale rozmawia Tomasz Targański.

Mógłby Pan przywołać najwcześniejsze wspomnienia z Wrocławia?
Wydawał mi się bardzo duży i hałaśliwy. Z kwartałami kamienic i dzwoniącymi tramwajami różnił się od Siechnic, w których mieszkałem.
Tak więc zapamiętałem głównie wrażenia: skalę i dźwięk - typowe dla prowincjusza. Budynki pamiętam słabiej, jeśli już, to kojarzę je głównie z różnymi funkcjami: PeDeT - bo stoisko ze słodyczami, plac Kościuszki - bo sklep muzyczny, Dworzec Główny - bo podróże dalsze i bliższe się tam zaczynały.

Jedzie Pan autem do pracy i...
Codziennie przejeżdżam przez Księże Małe. To wciąż świetne osiedle, dopracowane perfekcyjnie, począwszy od układu urbanistycznego, poprzez dobre przestrzenie publiczne, małą architekturę i zieleń, kończąc na detalach. Proste i bardzo dobre. Potem, niestety, wzdłuż ul. Krakowskiej miasto trochę zanika.

Kilkaset metrów dalej z ul. Krakowskiej wjeżdża Pan w Traugutta.
Bardzo lubię tę ulicę i cały Trójkąt. Mimo złej sławy i zaniedbania to przepiękny kawałek miasta. Zwłaszcza Miernicza z jej stuletnim brudem fasad i eklektyzmem. Niewiele już zostało takich spójnych estetycznie i przestrzennie miejsc. Na Przedmieściu Oławskim jest dużo ciekawych budynków. Najczęściej nie stoją przy głównych traktach i trzeba się trochę zapuścić w głąb dzielnicy, by je odnaleźć. Nasza pracownia jest niedaleko i czasem lubię się tam pozapuszczać. To wciąż nieodkryty, ale prawdziwy kawałek miasta, gdzie da się poczuć jego skalę i rytm życia.

Zła sława Trójkąta, miejmy nadzieję, odchodzi już w zapomnienie. Podobnie jak Nadodrza. Co Pan sądzi o takich ulicach, jak Pomorska, Kurkowa czy Dubois?
To kolejne miejsce, które lubię. Podobnie jak Trójkąt zaniedbane, ale sądzę, że ma większy potencjał. Wierzę w to, że uda się je dobrze zrewitalizować i przed dzielnicą zostanie otwarty nowy rozdział. Uderzenie musi być jednak kompleksowe. Przykłady z innych miast pokazują, że stawianie pojedynczych plomb może nie wystarczyć i przypomina trochę cerowanie prującego się materiału. Należy dążyć do stanu, w którym masa krytyczna różnych, nawet drobnych przedsięwzięć spowoduje, że "drożdże" społecznych procesów rewitalizacyjnych zaczną pracować.

Co jest szansą dla Nadodrza?
Jest tam parę miejsc, które są w stanie wziąć na siebie rolę centrotwórczą. Jednym z nich jest Dworzec Nadodrze. Coraz więcej mówi się o jego rewitalizacji. Dobrze byłoby, by obok komunikacyjnej spełniał on także inne funkcje, np. targowe, kulturalne czy rozrywkowe. Doświadczenia z Europy Zachodniej pokazują, że tego typu zaniedbane dzielnice podnoszą się szybciej, jeśli mają centralny katalizator nowych aktywności.

Co jeszcze ciekawego widzi Pan zza szyb samochodu?
Brochów. Ostatnio zacząłem jeździć tamtędy, bo ul. Krakowska jest zakorkowana. To piękne, choć nieco zapomniane miejsce o urodzie powiatowego miasteczka. Wciąż jest tam dużo rozległych, niezagospodarowanych przestrzeni, których potencjał pozwala na śmiałe działania. Można wykształcić nowe centrum, którego tam teraz brakuje. Jadąc z Brochowa, przejeżdżam też przez Huby. Zabudowa jest dobrej jakości, choć z różnych czasów. Zdarzają się modernistyczne, ale także neogotyckie czy secesyjne kamienice. Tam czuć już prawdziwe, gęste miasto.
Ma Pan ulubione miejsca?
Okolice Wzgórza Partyzantów, fosa, bulwar nad Odrą, między mostem Pokoju a Grunwaldzkim. Przy Wydziale Chemii projektu Krystyny i Mariana Barskich jest przepiękny widok na Ostrów Tumski i budynek urzędu wojewódzkiego. Nie przepadam za placem Dominikańskim, to duże i hałaśliwe skrzyżowanie bez wyrazu. Myślę, że większość osób nie myśli już o tym miejscu jako o placu, ale węźle przesiadkowym. Męczy mnie plac Jana Pawła II. O ile jego południowa część, z fontanną, gmachem Akademii Muzycznej, trzyma formę, to budynek Cuprum z permanentnie wiszącą na nim szmatą reklamową nie stanowi właściwego sklamrowania Starego Miasta.

Boje z kolegami toczy Pan...?
Może nie kłócę się, ale nie zawsze dostrzegam błysk zrozumienia. Ze starych czasów podobają mi się: Instytut Chemii przy moście Grunwaldzkim i budynki zoologii przy osi Grunwaldzkiej (autorstwa Krystyny i Mariana Barskich), galeriowce przy ul. Kołłątaja Jadwigi Grabowskiej-Hawrylak z zespołem i przy Grabiszyńskiej Stefana Müllera. Potwierdzają swoim istnieniem tezę, że prawdziwie wysoka jakość architektury jest odporna na działanie czasu, mód i trendów estetycznych. Z nowszych rzeczy lubię hotel Europeum przy ul. Kazimierza Wielkiego i świeżą plombę przy Damrota z pracowni Dziewoński, Łukaszewicz Architekci.

Kiedy ogląda Pan zdjęcia przedwojennego Wrocławia, żałuje...
Że nie udało się należycie odtworzyć jednego z piękniejszych placów - św. Macieja. Żal mi też rejonu ulicy Muzealnej, gdzie przed wojną była synagoga i Muzeum Starożytności.

Wyobraźmy sobie, że został Pan pierwszym radcą budowlanym Wrocławia. Co byłoby priorytetem na Pana liście?
Widzę miasto z perspektywy pojedynczego zakładu rzemieślniczego, do którego ktoś raz na jakiś czas przyniesie coś do naprawy. Brak istotnej warstwy, na którą składają się strategie gospodarcze, finanse czy polityka warunkujące rozwój dużego miasta. Gdybyśmy się jednak oddali dywagacjom przy filiżance kawy, to widzę wyjątkowy w skali europejskiej potencjał, jaki tkwi w placu Społecznym. Dziś to monstrualna urbanistyczna dziura, ponad 60 hektarów 1000 metrów od ratusza i niemal ani jednego budynku.

Jakie możliwości widzi Pan przed placem Społecznym?
Miasta takie jak Hamburg czy Bilbao kończą asymilację podobnej wielkości obszarów, zamieniając to w komercyjny i wizerunkowy sukces. I tu jest możliwe rozwiązanie problemu przez ucieczkę do przodu i rozpoczęcie zakrojonej na szeroką skalę rewitalizacji. Możemy zyskać miejsce na miarę hamburskiego Hafen City i wykreować ruch inwestycyjny w centrum, osłabiając jego niezrozumiałą i nieskoordynowaną dynamikę na obrzeżach. To wielka szansa.

A tereny spacerowe wzdłuż fosy?
Zachodnia część wygląda coraz lepiej, jednak wyzwaniem jest Wzgórze Partyzantów. Przywrócenie mu należnej roli wzmocniłoby dwie ważne osie urbanistyczne: od opery, wzdłuż Teatralnej i pomiędzy Dworcem Głównym a placem Dominikańskim, które szukają swojego charakteru. Rewitalizacyjnie byłoby to też ożywcze dla położonych obok placu Społecznego i Przedmieścia Oławskiego.

Kiedy wyjeżdża Pan za granicę, co mówi o Wrocławiu?
Że trzeba go zobaczyć. To miasto ma klimat i charakter. Unikatowy, niezdefiniowany kapitał, którego bezskutecznie poszukują inne ośrodki. Posuwają się nawet do zabiegów marketingowych, by go sztucznie wykreować. W Warszawie jest wiele interesujących, pojedynczych miejsc. Jednak to tylko punkty, między którymi są ulice, ale nie ma miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska