Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urlopowicz na plaży, rolnik na polu, a ekolodzy wzięli się za kopalnie - dzisiejsze i planowane

Grzegorz Chmielowski
fot. Polskapresse
Lato to nie tylko żniwa na plażach i polach. W czasie gdy urlopowicze wydają ciężko zarobione, a czasem i pożyczone pieniądze, a rolnicy wyjeżdżają kombajnami po rzepak i zboża, aktywizują się mocno ekolodzy.

W tym tygodniu reprezentacja gminy Lubin dołączyła do protestu przez Urzędem Rady Ministrów w Warszawie, czyli miejscem pracy premiera. Chodziło o sprzeciw wobec planów budowy odkrywkowych kopalń węgla brunatnego. Ludzie z kilku województw, gdzie są złoża, pojechali do stolicy przypomnieć władzy, że nie zmęczyły ich wieloletnie, bezskuteczne protesty i w razie czego dalej będą walczyć o swoje. Szef rządu miał głowę zajętą akurat nadchodzącym głosowaniem w Sejmie i głównie walczył, ale z opozycją, w obronie poharatanego taśmami rządu.

Ale czego nie dosłyszał premier w lipcu w Warszawie, 23 sierpnia usłyszy pewnie w Lubuskiem, gdzie zaplanowano wielką manifestację ekologiczną przeciwko eksploatacji nowych złóż węgla brunatnego. Bo to oznacza likwidację tysięcy domostw i majątku wielu gmin.

Na Dolnym Śląsku co prawda do rozpoczęcia jakiejkolwiek eksploatacji węgla ze złoża "Legnica" jeszcze daleko, ale tutaj chodzi o tzw. ochronę złoża, czyli de facto zamrożenie inwestycji na terenie sześciu gmin. W jakimś stopniu udało się zablokować właśnie w imię ochrony złoża rozwój tych terenów w PRL. Ale 1989 rok oznaczał dla mieszkańców wyzwolenie się z tych inwestycyjnych zakazów. Gminy, uradowane wolnością od komuny i ochrony złóż, pobudowały 200 metrów nad węglem nowe szkoły, domy kultury i drogi. Ludzie z miast zainwestowali tam w tysiące nowych domów mieszkalnych. Nic dziwnego, że w gminach położonych na "brunatnym złocie" wierzą, że ich krzyk protestu będzie w końcu wysłuchany w demokratycznym państwie. Już pięć lat temu wyrazili w referendum protest przeciwko budowie kopalni. Ale ciągle wisi nad tym rejonem Dolnego Śląska widmo przekształcenia w Bełchatów czy Turoszów.

Także w tym tygodniu odżyły protesty w Wałbrzychu i Rybnicy Leśnej przeciwko uciążliwościom związanym z tamtejszą kopalnią melafiru, czyli kruszywa do budowy torowisk. Mieszkańcy mają dość ciężarówek transportujących skałę ulicami Wałbrzycha. Ekolodzy z kolei boją się o los słynnego schroniska Andrzejówka, z którego widać i słychać wielkie maszyny urabiające złoża melafiru.

Swój najnowszy rozdział ekologicznych protestów otworzył Wrocław w związku z masową wycinką drzew. Władza tłumaczy, że to pod inwestycje - naprawa kanałów i koryta Odry, remonty szlaków kolejowych, inwestycje. Ale mieszkańcy uważają, że drzewa idą pod piłę z byle jakiego powodu, także tam, gdzie wielkich inwestycji nie ma. Petycje i protesty przyniosły na razie tyle, że władze miasta zapowiedziały zasadzenie ponad 3 tysięcy drzew wzdłuż bulwarów i promenad. Choć jeszcze zimą twierdziły, że żadnego problemu w tym względzie nie ma, bo sadzi się wiele razy więcej niż wycina.

Przykład wrocławski pokazuje, że protesty mają sens. Czy doczekają efektów protestujący na węglu albo w Wałbrzychu? Trudno powiedzieć, bo to zupełnie inny kaliber spraw. Wszak chodzi tam też o bezpieczeństwo energetyczne kraju i jego moderni-zację. No, ale cuda się zdarzają. Zwłaszcza w roku wyborczym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska