Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uprowadziła sąsiadce kota. Chciała dać komuś innemu...

Karolina Niemczyk
Kotka Zuzia na szczęście nie ucierpiała. Cała i zdrowa wróciła do domu i jest bezpieczna w ramionach swojej właścicielki. Kotka będzie wychodzić z domu tylko pod opieką
Kotka Zuzia na szczęście nie ucierpiała. Cała i zdrowa wróciła do domu i jest bezpieczna w ramionach swojej właścicielki. Kotka będzie wychodzić z domu tylko pod opieką Karolina Niemczyk
Czasami waśnie między sąsiadami mogą przyjąć naprawdę dziwny obrót. Tak też się stało w przypadku dwóch mieszkanek Bogatyni, gdzie jedna drugiej próbowała uprowadzić... kota.

- Można komuś ukraść telefon, telewizor nawet samochód, ale próbować ukraść kota? Nie mieści mi się w głowie - opowiada pani Krystyna.

Swoją kotkę Zuzię ma od niespełna roku i jak przyznaje, do zwierzątka jest bardzo przywiązana. Przeżyła chwile grozy, gdy okazało się, że pewnego wieczoru jej pupil zniknął.

- Zuzia w zasadzie jest kotem nie wychodzącym z domu. Gdy w ubiegłym tygodniu poszłam wynieść śmieci, ta wymknęła się i uciekła. Próbowałam ją przegonić do domu, ale nie chciała przyjść. Zostawiłam ją na dworze, bo już wcześniej uciekała i zawsze po 5 minutach wracała sama - opowiada pani Krystyna.

Minęło jednak pół godziny, a zwierzak nie wrócił sam. Zaniepokojona właścicielka poszła więc go szukać. - Obeszłam podwórko, sprawdziłam piwnice, zajrzałam pod samochody. Zuzi nie było. Na klatce spotkałam sąsiadkę, z którą się nie lubię. Niosła do domu kontener na kota... Zapytałam, czy widziała mojego, a ona odrzekła, że nie - mówi właścicielka Zuzi. Pani Krystyna opowiada, że za kolejne 30 minut ponownie zeszła pod blok szukać zwierzęcia i znów spotkała sąsiadkę.

- Szła z kontenerem do taksówki, która już stała pod blokiem. Miałam przeczucie, że to ona zabrała mi kota. Gdy zaczęłam ją wołać, przyspieszyła kroku. W ostatniej chwili udało mi się ją dopaść, bo zobaczyłam, że wsiadła do taksówki. Otworzyłam drzwi auta, a moja biedna Zuzia siedziała tam z nią. Byłam w szoku! - mówi pani Krystyna.

Sąsiadka, która zabrała Zuzię, nie była zbyt rozmowa, kiedy pytaliśmy o sprawę. Powiedziała tylko, że sądziła, iż kot jest ze schroniska i chciała go zabrać do przyjaciela.

- Bzdura! Dobrze wie, że to mój kot! Po prostu się nie lubimy i chciała mi zrobić na złość - zaznacza właścicielka Zuzi.

Informacja o próbie kradzieży kota zdziwiła nawet policjantów. - Kradzież to kradzież i oczywiście można to zgłosić na policję. Tylko, że... zwierzaka trzeba wycenić, jak przedmiot. Jeśli pies lub kot jest rasowy sprawa jest prosta. W przypadku zwierząt nierasowych, trudno jest określić ich wartość, właściciel musi w miarę realnie oszacować stratę - tłumaczy Mariola Kowalska, rzecznik KPP w Zgorzelcu i wyjaśnia, że nie można ot tak przywłaszczyć sobie zwierzęcia. Ogłoszenie o takim znalezisku trzeba zamieść w prasie lub internecie. Jeśli właściciel nie znajdzie się przez 14 dni, możemy uznać, że pies lub kot jest nasz. Inaczej to wciąż kradzież.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska