-Wiesław Łysiak ze Strzelina trafił do nas już po raz kolejny. Tym razem z poważną chorobą, jaką jest krytycznie ciasne, bezpośrednio zagrażające życiu zwężenie zastawki aortalnej - informuje prof. Krzysztof Reczuch, kierownik Centrum Interwencyjnego Leczenia Chorób Naczyń i Serca ze szpitala przy ul. Weigla.
- Pacjent 13 lat temu miał u nas w szpitalu wstawione by-passy, między czasie przeszedł 3 zawały, dodatkowo choruje na miażdżycę. Jego stan nie pozwalał na przeprowadzenie tradycyjnej operacji, podczas której wstawilibyśmy pacjentowi zastawkę aortalną. - wyjaśnia prof. Krzysztod Reczuch.
Pacjent został zdyskwalifikowany do przeprowadzenia tradycyjnej operacji.
- Nie mogliśmy otworzyć klatki piersiowej, tak jak robi się to zazwyczaj, bo było ryzyko uszkodzenia by-passów, które trzymały pacjenta przy życiu - tłumaczy dr Jacek Skiba, szef kardiochirurgów z 4 WSK z Polikliniką przy ul. Weigla.
- Metoda alternatywna też nie wchodziła w grę. Z powodu miażdżycy nie mogliśmy też wprowadzić zastawki przez tętnicę udową. Byliśmy w kropce. Nie rozłożyliśmy rąk i się poddaliśmy się, tym samym nie pozwoliliśmy pacjentowi umrzeć - dodaje dr Jacek Skiba.
W obecnej sytuacji w grę wchodził tylko zabieg przez nakłucie aorty. Lekarze bali się, bo jeszcze nigdy tego nie robili. Była to pierwsza tego typu operacja w Polsce, trzecia na świecie. Dodatko zabieg musiał zostać wykonany w małej pracowni hemodynamiki, przy pełnym monitoringu.
- Krzysiu, chcesz robić tak poważny zabieg poza blokiem operacyjnym? - przed zabiegiem zapytał zaniepokojony dr Jacek Skiba.
- Rzeczywiście baliśmy się, że po zabiegu będą jakieś powikłania. Strach był też przed tym, że ogromny zespół kardiochirurgów, kardiologów interwencyjnych, anastezjologów, i pielęgniarek nie pomieści się w małej pracowni, w której powinno być kilka osób. Zabieg był w pełni monitorowany. Udał się i jesteśmy z siebie zadowoleni - mówi prof. Krzysztof Reczuch.
Lekarze przyznają, że zanim przystąpili do wszczepienia sztucznej zastawki aortalnej metodą innowacyjną zasięgnęli konsultacji dr. Bauernschmitta z Monachium, który takie zabiegi już przeprowadzał. Trwał niecałą godzinę.
Pacjent czuje się dobrze i cieszy się, że wszystko udało się bez komplikacji.
- Jak dowiedziałem się, że tylko w ten sposób lekarze mogą uratować mi życie. Nie zastanawiałem się zaufałem im. Kazałem operować. Chciałem normalnie żyć. Wrócić do rodziny i do pracy - wyjaśnia Wiesław Łysiak, pacjent po innowacyjnym zabiegu.
- Wcześniej nie mogłem chodzić, mieć dużego wysiłku. Krew nie była prawidłowo pompowana. Mogłem przejść tylko mały kawałek i to bardzo powoli. Jestem wdzięczny lekarzom, że odważyli się i uratowali mi życie - mówi zadowolony 63-letni Wiesław Łysiak.
Pacjent musi jeszcze chwilę zostać w szpitalu. Jest podłączony do specjalnych urządzeń, dzięki którym lekarze nadzorują jego stan zdrowia. Informują, że jest stabilny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?