Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ubu król, czyli czy Zygmunt Solorz-Żak przejmie niedługo wrocławski ratusz?

Arkadiusz Franas
Jak przeczytałem na portalu maslice.org, ostatnim właścicielem dóbr maślickich była rodzina Ottilii Stomke. Co to za familia i kim była pani czy też panna Ottillia, nie mam zielonego pojęcia. Ale już niedługo wielbiciele feudalnych porządków mogą mieć łatwiej. Bo jak Zygmunt I Solorz-Żak się rozpędzi w swoich żądaniach, przez niektórych nawet nazywanych aroganckimi, to zostanie landgrafem Prowincji Maślickiej (za tę prowincję to chyba dostanę od moich dawnych kolegów szkolnych...). A lud zamieszkały na rozległych terenach, który, jak wskazują nazwy ulic: Nasienna, Pasieczna i Sadownicza, jeszcze niedawno zajmował się czymś innym niż podziwianie stadionu, będzie w dniu urodzin władcy składał hołd.

Na żywo lub, jak przystało na XXI wiek, pilotem na kanale opatrzonym logo słoneczka. Z telewizora tylko rozlegnie się głos: jak wielbisz Pana, naciśnij krzyżyk, jak wielbisz bardzo, naciśnij gwiazdkę, jak nie wielbisz, oddaj dekoder do najbliższego punktu sprzedaży...

Zygmunt Solorz-Żak trochę uwziął się na Wrocław. Kiedyś bym nawet napisał, że ma słabość do stolicy Dolnego Śląska. Jest niewątpliwie skutecznym biznesmenem. Pamiętam, jak na początku lat 90. zaczął sprzedawać we Wrocławiu dacie. Odnowione bolidy rumuńskiej myśli technologicznej, mocno inspirowane francuską motoryzacją. Sam miałem taką. Niezła bestia była. Podobnych zderzaków już nigdy nie widziałem. Udało mi się nią nawet lekko przesunąć zamek w Bolkowie, gdy go nie zauważyłem... Bolid wysiadł po 6 latach. Żeby nie było, nie mam żalu dopana Solorza. Jak na taką technologię, to i tak niezły wynik. Mniej więcej w tym samym czasie biznesmen zaangażował się w Telewizję Dolnośląską TeDe, która niewątpliwie odniosła ogromny sukces. Biedaczka nieboszczką już jest. I żeby nie było, jakoś nie obwiniam pana Solorza. Biznes to biznes. Na początku lat 90. postawił we Wrocławiu bardzo kontrowersyjny dom handlowy Solpol. Kontrowersyjny, bo dość oryginalny architektonicznie w samym centrum zabytkowego miasta. Potem i drugi podobny. Teraz docierająsłuchy, że jeden albo i oba mają być wyburzone. No cóż... I żeby nie było, jakoś nie obwiniam.... Biznes to biznes.

Obok stadionu teraz ma zamiast galerii handlowej stanąć hala widowiskowa. Taka sama, jaką mają Łódź i Trójmiasto i na nich nie zarabiają? To się opłaci? Źle to pachnie. Czyżby polityka?

Nie zamierzam wymieniać wszystkich przedsięwzięć pana Solorza we Wrocławiu, bo miejsca by brakło i sprawa to dla biografa, który, mam nadzieję, kiedyś spisze dokładnie, co i jak. Bo obrazy skutecznych biznesmenów należy utrwalać. Nie wiem tylko, czy bohater zechce zostać utrwalony. Ja natomiast płynnie przechodzę do roku 2009, kiedy to miasto Wrocław zdecydowało się sprzedać panu Solorzowi-Żakowi większość udziałów w piłkarskim klubie Śląsk Wrocław. I pamiętam, że wtedy to ja się chyba nie ucieszyłem. I nie dlatego, że mi się tam kiedyś dacia zepsuła. Naprawdę o to urazy nie mam, bo to był ewidentny cud techniki. To znaczy cudem było przejechanie każdych kolejnych 100 kilometrów, by wycieraczki nie drapały po oczach lub ogrzewanie nie powodowało zaparowania przedniej szyby. I człowiek był skazany na jakikolwiek związek partnerski, bo ktoś musiał szybę wycierać... Nie spodobało mi się to, że razem z klubem w transakcji pojawia się ziemia obok stadionu. Według teorii miała być na galerię handlową, która to galeria miała utrzymywać drużynę. Gmina o dziwo wykazała się sprytem, bo nie przekazała ziemi na własność. I nie firmie biznesmena, tylko klubowi. To chyba też nie spodobało się udziałowcowi, bo nagle zaczął narzekać. Że nie może dostać kredytu, że teraz galerie handlowe się nie opłacają...

Gdybym nie był wyciągany do takich, to może bym i uwierzył. Ale gdy widzę w jednej czy drugiej po koszykach, że naród raczej nie schudnie, a mężowie powinni myśleć o kolejnych szafach dla swych jakże ukochanych, to coś nie chce mi się wierzyć. Nie opłacają się... I to w takim punkcie... Od razu przypomina się stary i trochę niekulturalny dowcip, więc z góry przepraszam, o włościaninie, który miał poślubić piękną sąsiadkę i się rozmyślił. - A czemu nie będzie ślubu? - pytają go koledzy. - Bo mi nie odpowiada seksualnie - odpowiada niedoszły pan młody. - Patrzcie, jaki wybredny. Wszystkim odpowiada, a jemu nie - słyszy w odpowiedzi.

Wróćmy do Solorza i Śląska. Otóż biznesmen już prawie wycofał się z udziałów klubie i... nagle chce przejąć cały. Do tego dokupić działkę, w której wykopał już dziurę obok stadionu i jeszcze zostać operatorem samego stadionu, za który miasto zapłaciło ponad 900 milionów. Czyli my mamy spłacać kredyt za stadion, a Solorz-Żak będzie sobie coś tam robił? Potem ewentualnie powie, że mu nie wyszło... A obok stadionu teraz ma za-miast galerii handlowej stanąć hala widowiskowa. Taka sama, jaką mają Łódź i Trójmiasto i niekoniecznie na nich zarabiają? To się opłaci? Chyba nie dziwią się Państwo, że coś mi tu pachnie nie za bardzo. Czyżby polityka? Śląsk, działka za grosze, bo oczywiście obecna wycena jest dla pana Solorza za wysoka, i jeszcze stadion. To może w promocji i ratusz? Był taki surrealista, Alfred Jarry się nazywał, i on napisał sztukę "Ubu król, czyli Polacy". I tytułowy bohater wygłasza taką kwestię: "Za kilka dni, jeżeli zechcesz, będę panował w Polsce". A pan Solorz chce we Wrocławiu? Może czyimiś rękami? To już nie jest chyba surrealizm. Pachnie mi tu po prostu polityką... Nazwisk nie podam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska