Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko w Ameryce Łacińskiej mogło dojść do wojny futbolowej. Choć piłka nożna była tylko pretekstem

Hanna Wieczorek
Profesor Jerzy Maroń
Profesor Jerzy Maroń Tomasz Hołod
O wojnie futbolowej i wojnie o ucho kapitana Jenkinsa opowiada wrocławski historyk, prof. Jerzy Maroń. I od razu podkreśla, że choć choć pretekst do wybuchu konfliktu był dziwny, to prawdziwe powody były jak najbardziej poważne.

Mistrzostwa świata w piłce nożnej to święto kibiców. Ale przynajmniej raz doprowadziły do wybuchu konfliktu zbrojnego, tak zwanej wojny futbolowej.

Opisanej w znakomitym reportażu literackim Ryszarda Kapuścińskiego, który swoją książkę zatytułował właśnie „Wojna futbolowa”.

Kapuściński nadał nazwę temu konfliktowi?

Nie wiem czy wymyślił nazwę, ale za jego sprawą termin ten stałe przylgnął do tego konfliktu zbrojnego. Jak wszyscy pamiętamy wojna związana była z eliminacjami do Mundialu. A konkretnie z meczem pomiędzy Salwa­do­rem a Hondurasem w stolicy Salwadoru.

I cóż tak rozwścieczyło władze Salwadoru?

W Latynoameryce futbol jest religią, stąd emocje i w Salwadorze, i w Hondurasie osiągnęły taki poziom, że zostało to wykorzystane przez salwadorskich polityków w mundurach. Bo tak naprawdę futbol był pretekstem do rozwiązania różnych, trudnych kwestii wewnętrznych w obu państwach. Inna sprawa, że wojna nie przyniosła rozstrzygnięcia, a krew się lała, ginęli ludzie, jak zwykle przede wszystkim cywile.

Proszę przypomnieć, w którym roku wybuchła wojna futbolowa?

W roku 1969, a mecz eliminacji miał miejsce 15 czerwca. Chodziło o eliminacje Mundialu, który odbył się rok później w Meksyku. Pamiętnego zresztą. To wtedy Brazylia po raz trzeci zdobyła mistrzostwo świata.

Kto pojechał do Meksyku?

Reprezentacja Salwadoru.

Wróćmy do wojny. Futbol był tylko pretekstem, o co więc chodziło?

To była kulminacja fali nienawiści i nacjonalizmu. Z obu stron zresztą, ponieważ do wojny dążyły obie strony. W Salwa­dorze główną przyczyną była kwestia robotników, w Hondurasie pracowało nielegalnie około 300 tysięcy Salwador­czyków i junta obawiała się, że zostaną oni zmuszeni do powrotu. W Hondurasie natomiast obawiano się osadnictwa salwadors­kiego na pograniczu obu państw. Do tego doszła histeria medialna, podsycana przez polityków w mundurach.

[b]Jak długo trwała wojna futbolowa?

Zakończyła się dość szybko, po interwencji Organizacji Państw Amerykańskich, jednak formalne zawieszenie broni zawarto w 1972 roku. Traktat pokojowy Salwador i Honduras podpisały po 11 latach, dokładnie 30 października 1980 roku. To nie była to operetkowa wojenka, w czasie walk zginęło od 4 do 6 tysięcy cywilów.

Strasznie długo się wszystko ciągnęło!

Formalnie, ponieważ sama wojna zakończyła się dość szybko. Oba państwa są stosunkowo niewielkie i biedne, zwłaszcza Honduras. W Ameryce Środkowej biedniejsza jest chyba tylko Gwatemala. A wojna przecież kosztuje. To są wymierne wydatki, choćby na paliwo i amunicję.

O wojnie futbolowej pamiętamy właściwie tylko ze względu na nazwę, pretekst użyty do wybuchu walk. Można go zaliczyć do kategorii „dziwnych”.

Fakt, sport ma być przecież szlachetną rywalizacją, gdzieś w tle mamy Igrzyska Olimpijskie, podczas których nie prowadzono przecież wojen. To są imponderabilia, a tutaj doszło do krwawego konfliktu zbrojnego. Wojna toczyła się głównie na pograniczu, wojska niszczyły domostwa, w mikroskali była to wojna na wyniszczenie. Kapuściński to wspaniale opisał. Obie armie były niewielkie, ale to nie znaczy, że były niesprawne…

Sześć tysięcy zabitych to nie jest mało, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Salwadorze mieszka obecnie niewiele ponad 6 miliona, a w Hondurasie 7 milionów ludzi.

Co więcej, przecież oba państwa mają ten sam rodowód, są hiszpanojęzyczne, wydawałoby się więc, że nie powinno między nimi dojść do konfliktu. Zwłaszcza z takiego, wydawałoby się błahego powodu. Tyle, że w grę wchodziły interesy właścicieli ziemskich po obu stronach granicy i obawy o napływ nowej, biednej ludności, kwestie zatrudnia, a więc powody były jednak racjonalne. Piłka nożna była jedynie pretekstem.

A sama wojna, jak Pan już mówił, nic nie zmieniła.

W przypadku Salwadoru sytuacja tylko się pogarszała. W kraju rządzonym przez juntę wojskową narodziła się nieco później partyzantka imienia Farabunda Martiego i wybuchła wojna domowa, która ciągnęła się od roku 1979 do 1992. Krwawa wojna, przecież szwadrony śmierci zabiły przed ołtarzem biskupa Salwadoru Oskara Romero, zwolennika liberalizacji. Romero postrzegany jako konserwatysta zaangażował się w działania na rzecz demokratyzacji Salwadoru, ponieważ rządząca junta była naprawdę straszliwa.

Czym konkretnie naraził się biskup juncie w Salwadorze?

Zbierał dokumentację na temat zbrodni popełnianych przez juntę. Biskup nie był jedynym duchownym zamordowanym przez juntę. Wcześniej zamordowano ojca Rutilio Grande znanego z krytyki rządu, a radykalne grupy związane z politykami w mundurach promowały hasło „Bądź patriotą – zabij księdza”. Właśnie po tym zabójstwie, dokonanym przez szwadrony śmierci w roku 1977, biskup Romero zaczął szukać wsparcia w Stanach Zjednoczonych, uzyskał audiencję u Jana Pawła II. Natomiast ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter twierdził, że jeśli junta upadnie to Salwa­dor stanie się drugą Nikaraguą, czyli trzecią Kubą, do czego oczywiście Amerykanie nie chcieli dopuścić. Trzy lata temu biskup Romero został beatyfikowany, a niecały miesiąc temu został kanonizowany.

To zabójstwo wstrząsnęło Salwadorem.

Nie tylko Salwadorem, ostatecznie Latonoameryka jest katolicka, oprócz Gwate­mali Brytyjskiej i byłych kolonii brytyjskich. Jednak w o­wym czasie w Salwadorze szwadrony śmierci były bezkarne. Szwadrony śmierci to zjawisko charakterystyczne dla całej Ameryki Środkowej i Południowej, zarówno hiszpańskiej i portugalskiej. Skąd się wzięła taka nazwa? Ponieważ egzekutorzy są z reguły członkami sił zbrojnych, sił policyjnych, które na wielką skalę stosują przemoc.

Nie do końca nielegalnych.

Szwadrony śmierci są co najmniej tolerowane przez władze, ponieważ zajmują się niszczeniem opozycji.

Od „dziwnych” wojen zabrnęliśmy do szwadronów śmierci. Przypuszczam, że wojna futbolowa nie była wyjątkiem, w historii znajdziemy i inne „dziwne” konflikty.

Dziwnych pretekstów, które prowadziły do wybuchu wojen było oczywiście więcej. Jednym z najsłynniejszych, które możemy zaliczyć do tej kategorii, był konflikt, jaki wybuchł w XVIII wieku, a dokładnie w 1739 roku. To właśnie wtedy zaczęła się wojna między Anglią i Hiszpanią. Później dołączyła do niej Francja, która wsparła Hiszpanię. Ten konflikt przeszedł do historii jako wojna o „ucho Jenkinsa” lub „ucho kapitana Jenkinsa”.

Kapitan Jenkins pokazuje w Izbie Gmin odcięte ucho, jako dowód hiszpańskich okrucieństw popełnianych na Brytyjczykach
Kapitan Jenkins pokazuje w Izbie Gmin odcięte ucho, jako dowód hiszpańskich okrucieństw popełnianych na Brytyjczykach Wikipedia

Kto obciął kapitanowi ucho?

Jenkins był znanym pijakiem, handlarzem i przemytnikiem, który szmuglował brytyjskie towary do kolonii hiszpańskich. Interes był kwitnący, ponieważ Hiszpania miała monopol na handel z koloniami. Z jednym wyjątkiem, Wielka Brytania po wojnie o sukcesję hiszpańską uzyskała przywilej asiento. Zezwalał on na handel niewolnikami oraz przysyłanie raz do roku jednego statku z angielskimi towarami do Porto Bello. Korupcja wśród urzędników hiszpańskich w koloniach była tak wielka, że jeden statek zamieniał się w całą flotyllę. A poza tym kwitł szmugiel, ponieważ interesy kolonistów hiszpańskich były sprzeczne z interesami korony hiszpańskiej. Wymiana handlowa między kolonistami brytyjskimi, a kolonistami hiszpańskim w rejonie Morza Ka­raibs­kiego, a szczególnie Wielkich Antyli, gdzie skupiały się plantacje cukrowe, była korzystna dla obu stron. Podobna sytuacja doprowadziła do wybuchu rewolucji amerykańskiej. Przecież za symboliczny początek rewolucji uznaje się bostońskie picie herbaty.

Wróćmy do Jenkinsa. Pewnie Hiszpanie doskonale wiedzieli, że zajmował się szmuglem.

Oczywiście, że wiedzieli. Kapitan Jenkins miał pecha, tak się bowiem złożyło, że pod rządami pierwszych Burbonów w Hiszpanii usprawniono straż wybrzeża, która miała za zadanie zwalczać przemyt. Strażnicy hiszpańscy złapali Jenkinsa, który w trakcie tego aresztowania stracił ucho. Jen­kins skrzętnie je zachował. Przyjechał do Anglii i wystąpił w 1738 roku Izbie Gmin prezentując swoje odcięte ucho, co doprowadziło do napięcia między Hiszpanią a Wielką Brytanią. Co prawda brytyjski premier próbował mediować, ale brytyjska Kompania Mórz Południowych nie podporządkowała się porozumieniu z Hiszpanią. Prowadziła swoją własną politykę i konflikt z Hiszpanią był jej na rękę. W październiku 1739 roku dosz­ło do otwartej wojny pomiędzy Hiszpanią i Anglią.

Ucho to znowu pretekst, o co tak naprawdę walczono?

Wielka Brytania dążyła do powiększenia swoich terytoriów w tamtym rejonie. Ba, do zdobycia Florydy, która w tamtym czasie była jeszcze hiszpańska. Powody były więc jak najbardziej poważne. Konflikt rozpoczęty w 1739 roku później się rozszerzył i stał się elementem wojny o sukcesję austriacką toczonej w Europie od roku 1740. Po jednej stronie znajdowała Wielka Brytania i Prusy, po drugiej zaś cesarzowa Maria Teresa czyli Austria, Francja i Hiszpania. W koloniach Francja przystąpiła do tej wojny w roku 1744 i doszło wtedy do starć na pograniczu Kanady i kolonii brytyjskich. To były działania na dużą skalę. Zakończyły się w roku 1748 w związku z pacyfikacją wojny o sukcesję austriacką w Europie. Co ciekawe, to był konflikt, który wybuchł w koloniach, potem jednak przerodził się w konflikt światowy. Po raz pierwszy to nie było przeniesienie wojny z Europy do kolonii, a odwrotnie – z kolonii na Stary Kontynent.

Wojna się zakończyła, kto na niej zyskał, a kto stracił?

To był pat. Brytyjczycy oddali swoje zdobycze Hiszpanom i Francuzom. Mało tego Anglicy, za godziwą cenę oczywiście, zrezygnowali z przywileju asiento, choć przemyt trwał nadal. Wojna nic nie załatwiała. Napięcia między francuskimi kolonistami w Ameryce, nazwijmy ich Kanadyjczykami, a brytyjskimi, narastały. To właśnie po tej wojnie, w 1749 roku, w Wirginii powstała Kompania rzeki Ohio, która zaczęła ekspansję w tamtym kierunku. Udziałowcami w tej spółce byli między innymi bracia Waszyngtonowie, z Jerzym Waszyngtonem, późniejszym dowódca armii amerykańskiej w czasie rewolucji.

Kolejny krok w podboju Ameryki Północnej?

Proszę pamiętać, że w tym czasie kolonie brytyjskie w Ameryce Północnej nie stanowiły jedności, każda była odrębnym tworem. A tereny nad rzeką Ohio były w XVIII wieku własnością francuską, stacjonowało tam nawet francuskie wojsko. W 1754 doszło do wybuchu wojny między kolonistami brytyjskimi z Wirginii, a Francuzami i popierającymi ich Indianami. Rząd brytyjski początkowo traktował te wojnę, jako wewnętrzną sprawę kolonii. Uważano, że to nie jest konflikt między Wielką Brytanią i Francją, tylko między kolonistami z Wirginii a Francuzami z Kanady. Spór się tlił i w końcu doprowadził do tego, że w 1755 roku weszły do akcji regularne oddziały brytyjskie. Nastąpił wybuch wojny między Wielką Brytanią a Francją w Ameryce, a dwa lata później mamy wybuch wojny siedmioletniej w Europie. Pierwszej wojny światowej w cywilizacji ludzkiej. A więc zarzewie pierwszej wojny globalnej to był konflikt kolonialny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska