Zawodnicy ruszali w trasę w małych grupach co piętnaście minut i starali się w jak najszybszym czasie pokonać naszpikowaną przeszkodami trasę. Organizatorzy im tego nie ułatwiali. Do pokonania były między innymi autobus, na który trzeba było się wdrapać po siatce i dostać się na drugą stronę, równoważnia nad zbiornikiem z zimną wodą, czy też wielki stóg siana. Zawodnicy musieli też czołgać się w błocie pod monster-truckami. Wymagające było pokonanie „małpiego gaju”, czyli toru ze szczebelków wisząc jedynie na rękach i wspięcie się na dwumetrową ścianę.
Te dwie przeszkody, zdaniem naszego redakcyjnego kolegi Tomasza Szuchty, były najtrudniejsze. Pokonał on 10-kilometrową trasę pokonał w godzinę i 20 minut.
- Jestem cały mokry, brudny, ale szczęśliwy. Bardzo pozytywne było to, że przy każdej przeszkodzie stali wolontariusze i podpowiadali, jak ją pokonać. Także zawodnicy pomagali sobie nawzajem. Cała trasa była trudna, to zupełnie inny bieg niż klasyczne zawody – podsumował Tomek.
Najlepsi do pokonania 10-kilometrowej trasy potrzebowali mniej niż godziny. Poza przeszkodami czekały na nich także strome podbiegi. Zawody organizowane są też w Warszawie (w czerwcu) i w Poznaniu (w październiku). Tegoroczna edycja jest pierwsza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?