Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po lepszy chleb

Redakcja
Jednak szczęścia ludzkiego, małżeńskiego i rodzinnego nie zaznali. Przyjeżdżają teraz do rodzinnego gniazda topić nostalgię w sentymentalnych szlochach, podbarwianych alkoholem i darami na potrzeby parafialnego kościoła. Jeden z synów, przystojny, za bardzo chłonny i wrażliwy, tak się młodością swoją górną - po przyjeździe do Ameryki - zadurzył, że wpadł w wir filmowej iście awantury i skończył swój rajd tragicznie.

Podróże nie tylko turystyczne (3)

Mając 50 lat wyjechała ze wsi do Chicago. Szybko ściągnęła za sobą siedmioro dzieci. Wszyscy wyjechali za wielką wodę z szumem ogromnym. Zarobili dużo dolarów. Tam kupili sobie mieszkania i domy. W rodzinnej wsi wybudowali dwa paradne domy, a chałupy na ojcowiźnie całkiem zaniedbali.
     Janek został na wsi z dwiema córeczkami. Malutkie jeszcze były. Darły się wniebogłosy, miały jasne, kręcone włosy. Zaczęły chodzić do szkoły na wsi, później w Zakopanem. Wyrosły na śliczne dziewczyny. Pięknie śpiewały po góralsku. Patrzyłem przez lata na nie i na ich dzielnego ojca z zachwytem.
     Mama od kilkunastu lat zarabiała dolary. Wszyscy mówili z kim się w Chicago zadaje, i że już nie ma ochoty wracać.
     Aż tu pewnego dnia Basia i Kasia pojawiają się u mnie w Krakowie z prośbą, żeby im pomóc przejść serię oficjalnych badań przed wyjazdem na stałe do Ameryki, bo mama je ściąga. Uczą się na gwałt angielskiego i przestrajają własne dusze na amerykańską modłę. Ależ wyrosły i wypiękniały.
     Ojcu łza się w oku kręci. Zostanie sam. Po to je wychował? Ale po roku przyjeżdża do mnie on sam. Pokazuje papiery. Idziemy do konsulatu amerykańskiego. On też wyjedzie. Piękna chałupa w stylu podhalańskim, stajnia, stodoła, traktor, koń, auto, nowoczesne urządzenia domowe. Pytam go. - Co ty Janek robisz? Komu to zostawiasz? To ojcowizna...
     Karol i Hanka wylosowali wizę do USA. Dlaczego akurat oni wylosowali. Oboje byli już w Ameryce. Zarobili. Mają wspaniały dom, tak pięknie i bogato wyposażony, żeby się nie chciało wyjść z niego ani na minutę. Dzieci - Hania, Marysia i Wojtek - tacy rozkosznie góralscy, iż wydaje się, że poza rodzinnym domem, bez podwórza z końmi i krowami umrą od razu.
     Wyjechali. Zostawili to wszystko. Pustką i martwotą zieje z tego miejsca. Serce mi się ściska.
     Mówią mi sąsiedzi, że Marysia wyszła już za mąż. Taka szczuplutka, śliczna góralka... Marysiu, będziesz ty tam szczęśliwa? Będziesz ty zawsze Marysią góralką?
     Józia wyjechała do Chicago dwanaście lat temu, z życiowej desperacji - po tragicznej śmieci męża i nieudanych próbach urządzenia sobie życia od nowa. Pracuje jako sprzątaczka po osiemnaście godzin na dobę. Śle paczki i dolary dla córki, wnucząt i zięcia. Sprowadziła do siebie syna Marka i... ma z nim same problemy i to takie, że dzwoni do mnie co tydzień i płacze przez telefon, że sobie coś zrobi, bo już dłużej tego nie wytrzyma.
     Kazek zostawił w domu młodą żonę i troje małych dzieci. Miał zarobić, a po powrocie wybudować dom. Wrócił po pięciu latach. Wsadzony przez bezwzględnych i zarazem miłosiernych kolegów do samolotu, po zaaplikowaniu niezbędnej dawki narkotyku i po zawiadomieniu żony w kraju, żeby go sobie odebrała na Okęciu.
     Trudno go było poznać. Półprzytomny, wyłysiały, nabrzmiały, roztrzęsiony. Ruina człowieka.
     Idę środkiem pięknej, bogatej podhalańskiej wsi, zbudowanej z wielowiekowej tradycji, ludowej kultury i z dolarowej zasobności, także - z wyrzeczeń, upokorzeń, cierpień i łez. Mój przyjaciel pokazuje mi co chwila domy i wypowiada jedno słowo - zaklęcie: Ameryka!
KAZIMIERZ KANIA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski