Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Turecki bazar, czyli na kogo stawia Erdogan w konflikcie Rosji z Ukrainą

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Prezydent Turcji utrzymuje bardzo dobre relacje zarówno z Putinem, jak i z Zełenskim
Prezydent Turcji utrzymuje bardzo dobre relacje zarówno z Putinem, jak i z Zełenskim fot. KREMLIN.RU
Wojna rosyjsko-ukraińska to scenariusz najgorszy z punktu widzenia Turcji. Dlatego Recep Tayyip Erdogan dwoi się i troi, by do tego nie doszło. Właśnie ponowił ofertę mediacji i zaprosił do Ankary prezydenta Władimira Putina. Wcześniej jednak sam uda się do Kijowa.

Rzut oka na mapę wystarczy, by zrozumieć, jak ważny dla Turcji jest rozwój sytuacji na granicy Rosji i Ukrainy. Nic dziwnego, że już od kilku tygodni Recep Tayyip Erdogan powtarza swoją ofertę mediacji. Ankara sporo zainwestowała w partnerstwo z Ukrainą, ale jeszcze więcej ma do stracenia, jeśli chodzi o Rosję. Ankara ma dobre stosunki zarówno z Kijowem, jak i Moskwą. Ale w przypadku Rosji są pola, gdzie blisko od współpracy do konkurowania: Syria, Libia, Kaukaz. Należy też pamiętać o specyficznej pozycji Turcji w NATO. Z jednej strony sprzedaje Ukrainie uzbrojone drony - niektóre z nich zostały już użyte przez ukraińskie wojsko w Donbasie, z dobrym skutkiem, przeciwko rosyjskim celom. Z drugiej strony, Turcja jest również bardzo bliskim partnerem Rosji, kupując od niej systemy S-400, a z punktu widzenia gospodarczego, Moskwa jest dla Ankary z pewnością dużo ważniejsza, niż Kijów. Wybuch wojny na Morzu Czarnym postawiłby Turcję przed trudnymi wyborami. Erdogan chce uniknąć takiej sytuacji.

„Peacemaker” z Ankary

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan spotka się 3 lutego w Kijowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. - Turcja chce, by napięcia pomiędzy Rosją i Ukrainą zostały rozwiązane, zanim doprowadzą do nowego kryzysu – mówił turecki prezydent. - Jesteśmy gotowi do zaproszenia prezydentów Putina i Zełenskiego do Turcji na podjęcie wspólnych negocjacji – dodał. Ale też przestrzega Moskwę przed inwazja na sąsiada. - Mam nadzieję, że Rosja nie ucieknie się do inwazji i okupacji Ukrainy - ostrzegł Erdogan. Ocenił, że taki ruch nie mógłby być dla Rosji „racjonalny”. - Nie sądzę, by wizja rosyjskiej inwazji na Ukrainę była realistyczna, ponieważ Ukraina nie jest zwykłym krajem. Ukraina to silne państwo – mówi Erdogan.

Już 20 stycznia prezydent Turcji mówił, że pojedzie z wizytą na Ukrainę na początku lutego i ma nadzieję na jak najszybsze spotkanie rosyjskich i ukraińskich polityków w obliczu rosnących napięć w regionie. Zresztą propozycję mediacji Ankara składała już w listopadzie 2021. Kijów oczywiście z chęcią by się zgodził na rozmowy z Kremlem przy tureckim pośrednictwem, wszak Zełenski od dawna dąży do bezpośredniego spotkania z Putinem. A jaka jest reakcja Rosji? Dmitrij Pieskow (20 stycznia): „Oczywiście z zadowoleniem przyjmujemy wysiłki wszystkich krajów, które mogą pomóc w rozwiązaniu sytuacji na Ukrainie”. Ale kluczowe jest zdanie: „Jeśli nasi tureccy partnerzy będą w stanie wpłynąć na Kijów i realizację wcześniej osiągniętych porozumień, będzie to tylko mile widziane”. Mówiąc krótko, Moskwa nie odrzuca a priori tureckich mediacyjnych wysiłków, ale też interpretuje na swój specyficzny sposób: proszę bardzo, niech Erdogan się angażuje, ale tylko po to, by przekonać Zełenskiego od odwrotu.

Związek słodko-gorzki

Pod rządami Recepa Tayyipa Erdogana i Władimira Putina, Turcję i Rosję łączy znacznie więcej, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Tych dwóch autorytarnych przywódców łączą mocarstwowe zapędy, chęć wstrząśnięcia postzimnowojennym porządkiem, pogarda dla liberalnej demokracji i pragnienie osiągnięcia jak najmocniejszej pozycji na międzynarodowej scenie. Turcja i Rosja rozwinęły w ostatnich latach unikalną formę relacji, nazywaną „konkurencyjną współpracą”, w ramach której wspierają przeciwne strony w konfliktach w Libii, Syrii i na Południowym Kaukazie, ale robią to w taki sposób, żeby nie doszło do bezpośredniego starcia, a strony uznają rozszerzającą się strefę wpływów partnera.

Ta wyjątkowa relacja między Erdoganem a Putinem może być trudna do zrozumienia dla krajów zachodnich. W 2014 roku Turcja skrytykowała rosyjską inwazję na Krym, ale nie przyłączyła się do zachodnich sankcji wobec Moskwy. W 2017 roku Ankara podpisała umowę na zakup systemu rakietowego S-400 produkcji rosyjskiej i wbrew amerykańskim sprzeciwom otrzymała go w 2019 roku, mimo groźby sankcji i narażając relacje z innymi członkami NATO. Erdogan we wrześniu 2021 ogłosił również chęć współpracy z Kremlem w zakresie budowy myśliwców i okrętów podwodnych. Rosja nie tylko dostarcza broń, ale też eksportuje do Turcji gaz i buduje tam pierwszy reaktor jądrowy.

Ukraińska inwestycja

Z drugiej strony Ankara dostarczyła Ukrainie drony, które wykorzystywane są w walkach toczonych na wschodzie kraju ze wspieranymi przez Rosję separatystami, zaś podczas niedawnej wizyty w Albanii Erdogan powiedział dziennikarzom, że ciągle powtarza Putinowi, iż Turcja jest przeciwko okupacji Krymu. Erdogan kilkakrotnie spotkał się z Wołodymyrem Zełenskim w 2021 roku, a Ukraina zakupiła od Turcji co najmniej tuzin dronów Bayraktar TB2, co w końcu zirytowało Moskwę na tyle, że doszło do rozmowy telefonicznej Erdogana z Putinem. Ukraińskie firmy mają to, czego brakuje tureckiemu przemysłowi obronnemu - know-how na temat produkcji silników diesla dla ambitnych tureckich projektów obronnych, w tym czołgów i myśliwców. Z kolei w stoczniach Stambułu budowane są dla Ukrainy korwety tureckiej klasy Ada. Ukraińsko-tureckie inicjatywy współpracy obejmują obecnie duże projekty infrastrukturalne i wspólną produkcję tureckich dronów Bayraktar, a także plany przyłączenia się Turcji do produkcji ukraińskich samolotów Antonow i inwestowania w strategicznie ważnego ukraińskiego producenta silników Motor Sicz.

Według danych za 2021 rok, Turcja jest największym inwestorem zagranicznym na Ukrainie. Łączna wartość tureckich inwestycji wynosi prawie 4,5 mld dolarów, a na Ukrainie działa ponad 700 tureckich firm. Turkcell jest właścicielem trzeciego co do wielkości operatora telefonii komórkowej na Ukrainie, a Onur Group zbudowała m.in. nową autostradę Kijów-Odessa. Od 2017 roku Turcja i Ukraina zezwoliły swoim obywatelom na podróżowanie między oboma krajami bez paszportów, używając jedynie narodowych dowodów tożsamości. Obecnie przygotowywany jest szereg umów i dokumentów na 10. posiedzenie Rady Strategicznej Wysokiego Szczebla, które odbędzie się w Kijowie. Obie strony postrzegają spotkanie prezydentów Turcji i Ukrainy jako okazję do ostatecznego, po wielu latach negocjacji, podpisania dwustronnej umowy o wolnym handlu.

Porównanie zysków i strat

Erdogan stara się zrobić, co może, by nie doszło do inwazji Rosji na Ukrainę. Nie dlatego, że zależy mu na Ukrainie, ale że taki scenariusz jest niekorzystny dla Turcji. Zwiększenie rosyjskich wpływów na Ukrainie oznaczać będzie jeszcze większą rosyjską dominację na Morzu Czarnym. Na dodatek, jeśli dojdzie do agresji, Ankara znajdzie się pod dużą presją Zachodu, aby dołączyć do nowych sankcji wobec Moskwy. Tymczasem, biorąc pod uwagę poważny kryzys gospodarczy i finansowy, z gwałtownie rosnącą inflacją, Turcja nie może pozwolić sobie na drażnienie Rosji. Wolumen handlu Turcji z Rosją jest prawie sześciokrotnie większy niż z Ukrainą.

Putin ma wiele możliwości, by utrzeć nosa Turcji, gdyby ta nie zachowała się tak jak trzeba z punktu widzenia Kremla. Gdy w listopadzie 2015 roku siły tureckie zestrzeliły rosyjski samolot nad Syrią, Putin zawiesił loty czarterowe przewożące miliony rosyjskich turystów do Turcji i wstrzymał import tureckich pomidorów. W lutym 2020 roku rosyjskie odrzutowce uderzyły w tureckie pozycje w opanowanej przez rebeliantów prowincji Idlib w północnej Syrii, zabijając kilkudziesięciu tureckich żołnierzy. Wkrótce po tym, jak Ukraińcy wystrzelili po raz pierwszy swojego Bayraktara w pozycje separatystów w Donbasie (październik 2021), Rosja, powołując się na „zwiększoną nadmiernie obecność pestycydów”, wstrzymała zakup tureckich mandarynek.

Gdy w ub.r. na spotkaniu z Zełenskim Erdogan wyraził swoje poparcie dla integralności terytorialnej Ukrainy, Rosja ogłosiła, że zawiesza niemal wszystkie loty do Turcji z powodu fali pandemii. To był sygnał ostrzegawczy dla Ankary. Według danych rosyjskiego banku centralnego, Rosjanie wydają około 7 mld dolarów rocznie na podróże do Turcji. Co oznacza, że do momentu cofnięcia zakaz kosztował Turcję co najmniej 500 mln dolarów. W podobny sposób rosyjski służby celne i sanitarne co i rusz zakazują importu tureckich produktów, gdy Rosja chce wyrazić swoje niezadowolenie z postawy Ankary.

Eskalacja militarna na wschodzie Ukrainy zmusi Ankarę do podjęcia trudnych decyzji. Uniknięcie konfrontacji z Moskwą będzie w takiej sytuacji najprawdopodobniej najważniejszym celem Ankary. Rząd Erdogana ma długą listę interesów do rozważenia, w tym stabilność Cieśnin Tureckich i Morza Czarnego, elektrownię atomową Akkuyu, którą Rosjanie budują na południu Turcji, bezpieczeństwo dostaw gazu z Rosji, znaczenie rosyjskich i ukraińskich turystów dla sektora turystycznego, rosyjskie rynki zbytu dla tureckich eksporterów owoców i warzyw, liczne projekty tureckich firm budowlanych w Rosji, nadzieje Turcji na rozszerzenie wpływów na Kaukazie po udzieleniu pomocy Azerbejdżanowi w wojnie o Górski Karabach w 2020 roku oraz jej bieżące działania w Syrii i Libii. W obliczu rosnących problemów gospodarczych Turcji, nawet import pszenicy z Rosji ma kluczowe znaczenie, ponieważ ceny chleba w kraju podwoiły się w ciągu kilku tygodni.

Klucznik cieśnin

Atak Rosji na Ukrainę byłby niemądrym posunięciem, a gdyby do tego doszło, to Turcja zrobi to co konieczne, jako członek NATO - oświadczył 26 stycznia prezydent Recep Tayyip Erdogan. No właśnie, co konkretnie zrobi? Jeśli dojdzie do inwazji, Turcja znajdzie się pod presją NATO, by nadal dostarczać Ukrainie drony i inny sprzęt. Mogą pojawić się żądania dotyczące wejścia i wyjścia z Morza Czarnego, kontrolowanego przez Turcję przez cieśninę Bosfor. Jak zachowa się Ankara w tej kwestii? To chyba teraz kluczowe pytanie.

Konwencja z Montreux z 1936 roku reguluje ruch w cieśninach tureckich Bosfor i Dardanele. Zobowiązuje kraje, które nie leżą nad Morzem Czarnym do powiadomienia z 15-dniowym wyprzedzeniem o wysłaniu tam mniejszych okrętów wojennych. W razie przystąpienia Turcji do wojny, ruch okrętów w cieśninach zależy już tylko od jej woli. Warto przypomnieć, jak Ankara zachowała się w 2008 roku, gdy doszło do inwazji rosyjskiej na inny czarnomorski kraj, Gruzję. Chociaż Turcja była przed 2008 r. głównym zwolennikiem programu szkolenia i wyposażania gruzińskiej armii, odmówiła wpuszczenia amerykańskich okrętów wojennych na Morze Czarne, gdy Rosja zaatakowała Gruzję. Chodziło na przykład o szpitalne jednostki USNS Comfort i USNS Mercy – pretekstem było naruszenie limitu tonażu określonego w traktacie z Montreux. Ale z drugiej strony Turcja pozwala rosyjskim okrętom podwodnym z Floty Czarnomorskiej na przepływanie przez Bosfor w celu patrolowania Morza Śródziemnego, co stanowi naruszenie art. 12 traktatu z Montreux.

Erdogan zakładnikiem Putina

Bez wątpienia Ankara będzie chciała trzymać się z dala od jakiegokolwiek konfliktu zbrojnego z Rosją w sprawie Ukrainy. Najprawdopodobniej Ankara przyłączy się do swoich partnerów z NATO, potępiając rosyjską inwazję, ale nie pójdzie za nimi w kierunku nałożenia sankcji. Erdogan będzie dążył do kontynuowania współpracy z Rosją w Syrii i w sferze gospodarczej, ale zwiększy też zaangażowanie w NATO, aby poprawić swoją pozycję na świecie i zmniejszyć międzynarodową krytykę jego postępowania w kraju.

W Syrii Ankara jest uzależniona od dobrej woli Moskwy jeśli chodzi o utrzymanie „strefy deeskalacji” w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib oraz „strefy bezpieczeństwa”, czyli terenów północnej Syrii zajętych przez armię turecką. Obecność Rosji w dużej mierze podtrzymuje kruche zawieszenie broni w północnej Syrii między syryjską opozycją, syryjskim reżimem, Turcją i syryjskimi Kurdami. Turcja zapłaciłaby ogromną cenę w Syrii, gdyby Rosja zwróciła się przeciwko niej w związku ze stanowiskiem Ankary w sprawie Ukrainy. Na przykład w Idlib kilka milionów Syryjczyków żyje pod osłoną syryjskich rebeliantów, przy wsparciu Turcji. Ale ta część kraju jest narażona na ofensywę reżimu, gdyby Rosja się na to zgodziła. Wystarczyłoby kilka nalotów syryjskich lub rosyjskich sił powietrznych, by wywołać panikę wśród sunnickiej ludności Idlib i zmusić miliony Syryjczyków do ucieczki w kierunku tureckiej granicy, na co Ankara nie może sobie pozwolić, biorąc pod uwagę obecność w Turcji już 4 mln syryjskich uchodźców i rosnące nastroje antysyryjskie w społeczeństwie.

Turcja nie wystąpi zdecydowanie przeciwko Rosji, jeśli ta zaatakuje Ukrainę. Mimo że jest członkiem NATO, mimo bardzo dobrych relacji z Kijowem, mimo podkreślania, że nie uznaje aneksji Krymu (Turcja od lat uważa się za protektora krymskich Tatarów). Ważniejsze są współzależności z Rosją. Dlatego Erdogan robi, co może, by do wojny nie doszło. Bo niezależnie od reakcji, Turcja tylko na tym straci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Turecki bazar, czyli na kogo stawia Erdogan w konflikcie Rosji z Ukrainą - Portal i.pl

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska