Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy do dwóch

Krzysztof Kucharski
M. Grot
Nie będzie to felieton sportowy, no i nie będę się chwalił sobą jak zawsze, bo do teatru chodzą w większości wypadków jacyś nieudacznicy. Zdrowy psychicznie człowiek siedzi przed telewizorem, pije piwo i pasjonuje się wojną politycznych psycholi. Nawet inne kraje się temu przyglądają i nie mogą uwierzyć, że w jednym miejscu może się trafić tylu ortodoksyjnych frustratów i pomyleńców. Piszą potem: dlaczego u nas jest tak nudno? Zazdroszczę im tej "nudy".

Skromnie, nie przez telewizor, obejrzałem w ciągu dwóch dni trzy teatralne premiery we Wrocławiu. Ale co to za wyczyn? Mój premierowy rekord sprzed paru lat objawia się układem liczb zapisanych tak: pięć do trzech. Wiem, nic szczególnego. Trzy to liczba dni. Natomiast zupełnie rekordowo, co powinno na wszystkich zrobić wrażenie - jednego dnia na festiwalu w Edynburgu zobaczyłem jedenaście przedstawień. Parę mnie strasznie znudziło. Nie lubię teatru, który nie ładuje akumulatorów wyobraźni. Zajęło mi to czternaście godzin. Patriotycznie najlepiej zapamiętałem wspaniały spektakl poznańskiego teatru Biuro Podróży Pawła Szkotaka "Carmen Funebre".

Z tych trzech premier pooglądanych w ubiegły weekend napisałem nawet jakąś jedną kaleką recenzję. To było o Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Nie spytam chyba, czy pan-to-mi-ma za złe, bo to stary lingwistyczny numer. W tej recenzji nie napisałem o jednym, że ciągle nad wrocławskimi mimami krąży rosnąca chmura intrygantów. Jak będzie bardzo gorąco, to polecę nazwiskami. Prawda jest też taka, że od prawie dziesięciu lat władza, która łoży (bardzo skromnie zresztą) na ten teatr z naszej kieszeni - oczekuje spektakularnego sukcesu. Władzy trudno się dziwić, bo taki sukces też ją niesie, tym bardziej że będzie znosić teraz wyborcze jajco. Czarne chmury oczekiwań dopełniają widzowie, którym radośnie mrugnęła lampeczka z zielonym światełkiem nadziei po premierze "Osądu" - zebrał całą masę pozytywnych opinii. Uczciwie, tu wystukam, że też liczyłem na więcej, niż zobaczyłem w "Stazione Termini" Marka Oleksego. Ale to nie jest jakaś straszna tragedia! To jest do oglądania, choć może nie każdego porywa.

Jan Klata w Teatrze Kameralnym też mnie trochę zmartwił, bo jakby nie przeczytał uważnie sztuki Horvata "Kazimierz i Karolina". Autor chciał walczyć z papierowym językiem gazet, który przejmują ludzie niewykształceni jako swój. Dziś ludzie przejmują język telewizji. I to jakby jest to samo. Nabudował tych sztucznych dialogów bardzo dużo i nie tylko w tej sztuce. To język ludzi, którzy udają kogoś, kim nie są. Ale kiedy zaczynają przeklinać, są sobą. Tym głupim zabiegiem Klata złamał autorowi jego przesłanie, na dodatek, jak w wielu swoich ostatnich sztukach, zrzucił winę na kapitalizm i "sprezentował" mu parę soczystych wiązanek, w których słowo "kurwa" jest tylko przecinkiem. Klata powinien podpisać ten tekst swoim nazwiskiem razem z Moniką Muskałą. Będzie to śmieszyło licealistów. Nijak się to ma do autora. Ale w końcu dla dominującej grupy teatralnych intelektualistów nowego pokolenia każdy autor to wypierdek mamuta. Oni mają swoich dramaturgów, którzy wiedzą, jak należy pisać dramaty teraz.

Wygląda na to, że będę chodził tylko na bajki. Oglądałem właśnie ciepłe perypetie rodziny Muminków we Wrocławskim Teatrze Lalek, a zanim siadłem do komputera, żeby się Państwu pożalić na teatr, obejrzałem w Capitolu "Czarnoksiężnika z krainy Oz". Nareszcie ktoś po paru latach zauważył, że we Wrocławiu mieszka taki reżyser, który nazywa się Jurek Bielunas. Ja się cieszę z roli Oli Listwan, która drugi rok szuka miejsca w jakimś teatrze. Tu zagrała Dorotkę i pokazała, że ma w sobie ocean wdzięku, bo swój talent pokazywała na dyplomowych przedstawieniach. Tyle że dyrektorzy teatrów takich dyplomów nie oglądają, bo nie mają wolnych etatów. A jak mają, to dla znajomych króliczka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska