Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Brusiło, prezes Miedzi Legnica: Pół ekstraklasy pyta o naszych piłkarzy (WYWIAD)

Piotr Janas
Piotr Janas
Tomasz Brusiło, prezes Miedzi Legnica
Tomasz Brusiło, prezes Miedzi Legnica FOT. Piotr Krzyżanowski
Tomasz Brusiło, prezes piłkarskiej Miedzi Legnica, która właśnie zapewniła sobie awans do PKO Ekstraklasy, w rozmowie z nami dzieli się wrażeniami po awansie, wskazuje dwie kluczowe decyzje, które dały Miedziance ten sukces i podkreśla różnice między Miedzią z 2018 i 2022 roku.

Głowy po awansie już ostudzone, czy radości nie ma końca?

Feta dopiero przed nami, planujemy ją na ostatni domowy mecz, czyli spotkanie z Widzewem Łódź, ale na pewno jest to fantastyczny moment dla całego klubu. Ciężka praca przez cały sezon dała znakomity efekt, bo do końca pozostały trzy kolejki, a my już nie musimy się o nic martwić. To bardzo komfortowa sytuacja dla nas i dla sztabu szkoleniowego.

Od początku tego sezonu dyktowaliście warunki, ale jakby musiał Pan wskazać jeden lub dwa momenty, które były kluczowe, to co by to było?

Na pewno wskazałbym dwa: pierwszy to wybór na trenera Wojciecha Łobodzińskiego. Latem minie 10 lat, od kiedy jest w Miedzi. Najpierw pomagał nam jako piłkarz, był przecież kapitanem drużyny, która w sezonie 2017/18 wywalczyła historyczny awans do ekstraklasy, a potem wszedł z nami na ścieżkę trenerską. Zaczynał od trzecioligowych rezerw i choć wiedzieliśmy, że prędzej czy później będzie prowadził pierwszą drużynę, to musieliśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to już jest ten moment. Nie zawiedliśmy się, bo trener Łobodziński był człowiekiem z wewnątrz. Miał swoje przemyślenia, dogłębnie znał piłkarzy pierwszej i drugiej drużyny, a nawet juniorów z akademii. Wiedział co trzeba zmienić, gdzie dołożyć nowe trybiki, żeby wszystko działało jak należy. Drugim momentem był chyba przegrany mecz ze Stomilem Olsztyn na wyjeździe jesienią ubiegłego roku (0:3-przyp. PJ). Wtedy sztab zmienił ustawienie, rezygnując z gry trójką obrońców. Przeszliśmy na klasyczne ustawienie z czterema defensorami i od tamtej pory — jeśli mnie pamięć nie myli — nie przegraliśmy 17 meczów z rzędu, z których 14 wygraliśmy i trzy zremisowaliśmy. Wypracowaliśmy sobie taką przewagę, że trudno ją było roztrwonić. Nikt nie ma patentu na wygrywanie wszystkich spotkań, ale mając taką przewagę wiedzieliśmy, że nawet drobne potknięcia nie sprawią, że będziemy czuli nóż na gardle.

Do mistrzostwa Fortuna 1 ligi bez oglądania się na rywali wystarczy wam jeden punkt. Jaka jest w ogóle różnica pomiędzy awansem z pierwszego lub drugiego miejsca?

Właściwie to chodzi już wyłącznie o prestiż. Nie wszyscy wiedzą, ale zajęcie konkretnego miejsca na koniec sezonu w Fortuna 1 lidze nie niesie ze sobą żadnych gratyfikacji finansowych. Nie jest tak jak w ekstraklasie, gdzie za zakończenie sezonu na powiedzmy czwartym, zamiast na ósmym miejscu można zgarnąć dodatkowy milion złotych czy kilkaset tysięcy więcej. Na zapleczu to tak nie działa, chociaż nie ukrywam, że chciałbym, abyśmy postawili tę kropkę nad "i" wchodząc do PKO Ekstraklasy jako mistrz pierwszej ligi. Zresztą proszę spojrzeć na rywali, z którymi będziemy się mierzyć do końca sezonu – to m.in. Arka Gdynia i Widzew Łódź, a z co najmniej jednym z tych przeciwników zapewne spotkamy się niebawem w ekstraklasie. Zresztą jestem po rozmowie z trenerem i wiem, że on chce grać do końca o pełną pulę. Jedyne co się zmieni to fakt, że będzie można oszczędzić piłkarzy, którzy mieli ostatnio problemy zdrowotne.

To znaczny?

Mam na myśli konkretnie sytuację, jaka miała miejsce z Nemanją Mijuškoviciem w derbach z Chrobrym Głogów. Kilka dni wcześniej mierzyliśmy się z Zagłębiem w Sosnowcu, gdzie Nemanja nie tylko strzelił gola, ale też bardzo mocno podkręcił staw skokowy. Zaraz po meczu wydawało się, że nie ma szans, by zagrał w derbach, ale on sam nalegał na wystawienie go. Czół ból, ale nasi fizjoterapeuci poskładali go na tyle, że po zażyciu środków przeciwbólowych był w stanie zagrać. Wytrzymał pełne 90 minut i pomógł zachować czyste konto. Jego postawa pokazuje, jak funkcjonuje ten zespół. Wszyscy czuli, że awans jest tak blisko, że nie można go teraz wypuścić z rąk. Mamy go, więc pewnie teraz w analogicznej sytuacji na boisku pojawiłby się zmiennik. To też komfort dla trenera.

Czyli rozumiem, że w sumie różnica między awansem z 1. a z 2. miejsca nie istnieje?

Powiem inaczej — finansowo to nie ma żadnego przełożenia, ale tu chodzi o prestiż. Jestem w tym klubie 11 lat, pracowałem na różnych szczeblach i mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że tak trudnej pierwszej ligi chyba jeszcze nie było. Wystarczy popatrzeć na marki, jakie w niej obecnie rywalizują, wielkość miast, budżety i wreszcie samych piłkarzy. Awansować, a pewnie nawet wygrać Fortuna 1 ligę, w której są Widzew, Arka, Korona, Podbeskidzie, ŁKS, GKS Tychy i wiele innych dobrze poukładanych biznesowo, organizacyjnie i sportowo klubów, to podwójna satysfakcja.

Łobodziński zrobił świetną robotę — to już ustaliliśmy. Zdobędzie się Pan na deklarację, że trener może być spokojny o swoją posadę, nawet jak wyniki w ekstraklasie będą słabsze? Poprzednim razem awans wywalczył trener Dominik Nowak i nie stracił pracy, mimo że ostatecznie nie uratował drużyny przed spadkiem.

Nie dość, że trener Nowak nie stracił pracy po spadku, to jeszcze dostał cały rok na przebudowanie drużyny i próbę ponownego awansu. To był ewenement na skalę naszego kraju, więc chyba nie musimy udowadniać, że jeśli wierzymy w dany projekt, to się z niego nie wycofujemy z byle powodu. W piłce nie ma co składać deklaracji, bo są różne sytuacje, których czasami nie da się przewidzieć. Czasem potrafi się coś zepsuć, czasem wypala się pewna formuła współpracy, ale na tę chwilę trener Łobodziński i jego sztab mają pełne wsparcie od wszystkich osób w klubie. Począwszy od właściciela – pana Andrzeja Dadełło, poprzez zarząd, na pracownikach i kibicach kończąc. Pewnie, że chciałbym, żeby Łobodziński był dla Miedzi kimś takim jak Marek Papszun dla Rakowa Częstochowa. Wszyscy mocno mu kibicujemy i chcemy przyczynić się do dalszego rozwoju tego projektu.

Bez wątpienia dobry start w trenerce ułatwił Łobodzińskiemu dyrektor sportowy Marek Ubych. To obecnie najlepszy dyr. sportowy w Fortuna 1 lidze? A może najbardziej niedoceniany, bo nie ma głośnego nazwiska?

Marek jest niesłusznie niedoceniany. Proszę zobaczyć, że ostatnio pozyskiwaliśmy niemal wyłącznie piłkarzy, którzy od razu się w tej lidze wyróżniali. Od pół roku regularnie gościmy na trybunach szerokie grono menadżerów, skautów i dyrektorów sportowych klubów ekstraklasy. Pół ligi pyta o naszych zawodników, co jest zrozumiałe, bo robimy awans na trzy kolejki przed końcem sezonu, mając w mojej ocenie 5-6 budżet w 1 lidze. Wcale nie jest tak jak niektórzy myślą, że jesteśmy najbogatsi i płacimy najwyższe kontrakty. Dyrektor Ubych znalazł piłkarzy, którzy wciąż są w fazie rozwoju i często ważniejszy niż pieniądze był dla nich sam pomysł na ten projekt. Maxime Dominguez, Jurich Carolina, Patryk Makuch, Maciek Śliwa i wielu innych — wszyscy oni zrobili postęp w Miedzi i wciąż nie osiągnęli swoich sufitów.

Ubycha nade wszystko bronią transfery, bo w tym sezonie nie sprowadził nikogo, kogo można by nazwać niewypałem. Chuca, Carlos Martínez, Jon Aurtenetxe, Maxime Dominguez, Jurich Carolina, zimą doszedł jeszcze Jens Martin Gammelby.

Zgadza się. Wszyscy, którzy przyszli z myślą o wzmocnieniu pierwszej jedenastki, stanowili o sile tej drużyny. Tutaj należałoby też docenić nić porozumienia między dyrektorem Ubychem i trenerem Łobodzińskim. Mają podobne spojrzenie na futbol i wspólną wizję, bez której nie byłoby tego sukcesu. Liczę, że podobnie będzie w ekstraklasie.

Niektórym piłkarzom kończą się kontrakty. Wypożyczony z Broendby Gammelby ma opcję wykupu, ale wypożyczenie kończy się dopiero w grudniu. Zakładam, że będziecie chcieli go wykupić, ale pytanie, czy już teraz, czy dopiero pod koniec roku, by sprawdzić go na poziomie ekstraklasy?

O tym będzie decydował trener i dyrektor sportowy. Broendby ma też opcję do skrócenia wypożyczenia i musimy się z tym liczyć. Ale tymi tematami będziemy się zajmowali po zakończeniu sezonu.

Opcje automatycznego przedłużenia umowy ma kilku zawodników. Awans oznacza aktywację tych klauzul, czy decyzja leży po stronie klubu?

To pytanie bardziej do dyrektora sportowego. Mogę powiedzieć, że każdy kontrakt był ustalany indywidualnie. W niektórych przypadkach decyzja leży po naszej stronie, w innych poza awansem czynnikiem determinującym jest np. liczba rozegranych minut.

A jak wygląda sytuacja z Krzysztofem Drzazgą i Szymonem Matuszkiem, którzy takich klauzul nie mają? Są prowadzone rozmowy o nowych kontraktach?

Wszyscy pamiętamy, jaki początek sezonu miał Drzazga. W pewnym momencie na jego liczniku było więcej bramek niż występów, ale potem doznał poważnej kontuzji, która wykluczyła go na długie miesiące. Trener uznał, że ciężar zdobywania goli musi rozłożyć się na większą liczbę zawodników i tak się stało. Łącznie aż 14 piłkarzy strzelało dla nas bramki w tym sezonie. Wracając do pytania, decyzje w tematach personalnych podejmie trener w porozumieniu z dyrektorem sportowym.

Kończąc temat transferów — ilu nowych piłkarzy będzie potrzebowała Miedź po awansie, by nie powtórzył się scenariusz z sezonu 2018/19? Wówczas przyszło 11 nowych piłkarzy, nie byle jakich, ale skończyło się spadkiem. Jakie wnioski wyciągnęliście z tamtego okresu?

Tamten spadek był dość pechowy, bo zabrakło nam jednego punktu do utrzymania. Wtedy jednak awansowaliśmy do ekstraklasy zespołem mocno zaawansowanym wiekowo. Po trzydziestce był podstawowy napastnik Mateusz Piątkowski, kapitan Wojciech Łobodziński, ale też „trójkę z przodu” mieli inni liderzy jak Marquitos, Tomislav Božić, Grzesiek Bartczak czy bramkarz Łukasz Sapela. Teraz poszliśmy w inną stronę, postawiliśmy na piłkarzy bardziej perspektywicznych, którzy będą się u nas rozwijali. Nie ma w wyjściowej jedenastce piłkarzy, którzy mieliby więcej niż 30 lat, najbardziej doświadczony jest Mijusković – 29 lat. W szerokiej kadrze są Marcin Garuch (34 lata) i Szymon Matuszek (33 lata), bo doświadczenie także jest ważne, ale tak się składa, że w drugiej części sezonu obaj są rezerwowymi. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie ściągniemy już żadnego doświadczonego zawodnika, nie wykluczamy takiej opcji, ale profil obecnego zespołu jest całkiem inny niż w 2018 roku. Wierzę, że ta drużyna nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

To na koniec bez zbędnej kurtuazji — kto zdaniem prezesa Miedzi zrobi awans obok was i dlaczego?

Gdybym dostał to pytanie dwa tygodnie temu, bez wahania wskazałbym na Arkę Gdynia. Uważam, że pod wodzą Ryszarda Tarasiewicza "Arkowcy" zaczęli grać skuteczną piłkę, ale potem przyszedł mecz z Resovią, porażka 1:4 i znów to Widzew jest na miejscu premiowanym bezpośrednim awansem. Rozstrzygnie się to między tą dwójką, choć blisko jest także Korona Kielce, ale intuicja podpowiada mi, że będzie to Arka lub Widzew. Natomiast jeśli chodzi o baraże, to tam niespodziankę może sprawić… Chrobry Głogów.

A nie "przegrany" z duetu Widzew — Arka?

Nie, bo ta drużyna, a do tego także Korona, będą pod ogromną presją oczekiwań. Trochę inaczej niż zespoły z piątego i szóstego miejsca. Oczywiście wiem, że Chrobry jeszcze nie jest pewny udziału w barażach, ale jeśli się w nich znajdzie, to będzie grał bez większej presji i może sprawić niespodziankę. Przyjemnie się patrzy w tym sezonie na ich grę, dlatego dla mnie Chrobry — jeśli zakwalifikuje się do baraży — może być czarnym koniem w tym wyścigu.

ROZMAWIAŁ — PIOTR JANAS

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska