Po piątkowym głosowaniu w klubie Bezpartyjnych Samorządowców nad wykluczeniem z jego grona członka zarządu Tymoteusza Myrdy, zapadła cisza. - To cisza przed burzą, nigdy nie zgodzimy się na przejęcie kontroli nad klubem przez Dariusza Stasiaka i szantażowanie naszego lidera Cezarego Przybylskiego – słyszymy od działaczy Bezpartyjnych, którzy przypominają zarzuty i oskarżenia jakie w minionym roku wysunięto pod adresem Stasiaka.
Choć Mirosław Lubiński, szef klubu Bezpartyjnych Samorządowców w Sejmiku Dolnego Śląska, przekonuje, że nie ma mowy o żadnej wojnie, w rzeczywistości ta przybiera na sile. Po piątkowym wykluczeniu z klubu Tymoteusza Myrdy rekomendowano jego odwołanie z zarządu województwa. Jak zapewnił nas Lubiński, koalicjant Bezpartyjnych – Prawo i Sprawiedliwość – zaakceptował te zmiany. Podkreślił jednocześnie, że nie można mówić o żadnym puczu, ani akcji wymierzonej w lidera Bezpartyjnych, marszałka województwa Cezarego Przybylskiego. Przypomnijmy, za wyrzuceniem Myrdy z siedmioosobowego klubu oprócz Lubińskiego, zagłosowali Dariusz Stasiak, Patryk Wild i Michał Bobowiec.
Jako główny powód wykluczenia Myrdy, odpowiadającego w regionie za projekty infrastrukturalne w tym drogowe i kolejowe, Mirosław Lubiński wskazał sprzeczne z ustaleniami klubu stanowisko negocjacyjne do kontraktu programowego Dolnego Śląska w zakresie właśnie infrastruktury. Myrda miał forsować inwestycję kolejową w okolicach Lubina, a dokładniej budowę linii kolejowej z Głogowa przez Lubin do Polkowic, kosztem budowy linii do Srebrnej Góry. - Doszliśmy do wniosku, że kierowanie tak dużych środków na rozwój infrastruktury w dość bogatym Lubinie, kosztem bardziej potrzebujących terenów jest niewłaściwe – argumentował Mirosław Lubiński.
Stasiak głównym puczystą?
Wniosek o wyrzucenie Tymoteusza Myrdy zgłosił Dariusz Stasiak, który przed dwoma miesiącami na jego wniosek przestał być szefem klubu. - Stasiak już jakiś czas temu zaczął grać na siebie, buntując radnych i doprowadzając do piątkowego głosowania. On dla swojego prywatnego interesu chce przejąć kontrolę na klubem – słyszymy od jednego z działaczy Bezpartyjnych Samorządowców, do niedawna politycznego kolegi Dariusza Stasiaka. O jaki prywatny interes chodzi?
- On chce wszystkim sterować z tylnego siedzenia. Bez brania odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Robił to kiedyś w Krośnicach (Dariusz Stasiak był sekretarzem tamtejszej gminy – przyp red.), robi to obecnie w Ścinawie, gdzie z burmistrza Krystiana Kosztyły zrobił sobie prywatnego pazia. Podobnie ma się sytuacja z Sejmikiem. Tylko że Dolny Śląsk nie jest prywatnym folwarkiem Dariusza Stasiaka. Przysłowiowym workiem pieniędzy, może bezkarnie ciągnąć w swoją stronę. Dla tego człowieka, do niedawna urzędnika z malutkiej Ścinawy, liczy się tylko prywata, a nie wspólne dobro regionu. Widać to chociażby po jego oświadczeniu majątkowym. Ponad 300 tysięcy złotych z umowy o pracę w Ścinawie dla urzędnika? - pyta proszący o anonimowość działacz i zaraz kwituje – może w republice bananowej nie robi to wrażenia, ale na Dolnym Śląsku jest to przekroczenie wszelkich norm.
Majątek Dariusza Stasiaka pod lupą służb
Od ponad roku wrocławska prokuratura zajmuje się oświadczeniami majątkowymi i tym co Dariusz Stasiak zgromadził jako samorządowiec w miniony latach. Zawiadomienia do Prokuratury Rejonowej Wrocław-Śródmieście oraz do CBA przed rokiem złożył Paweł Kowalski, działacz społeczny, założyciel stowarzyszenia Lepsza Ścinawa. Były to zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Dariusza Stasiaka, radnego sejmiku dolnośląskiego oraz dyrektora Departamentu Rozwoju w Ścinawie. Chodziło o to, że w grudniu 2018 jako radny województwa dolnośląskiego, miał złożyć w Kancelarii Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego, nieprawdziwe oświadczenie majątkowe, zaniżając lub ukrywając osiągnięte dochody.
- Cały czas domagam się odpowiedzi na pytanie, dlaczego Dariusz Stasiak nie ujawnił ponad pół miliona złotych w swoich oświadczeniach, a także skąd wziął te pieniądze – mówi nam Paweł Kowalski. - Środki finansowe jakimi dysponuje Dariusz Stasiak na zakup nieruchomości przewyższają jego dochody. Co ciekawe, w oświadczeniu majątkowym za 2018 rok podaje on oszczędności w gotówce w kwocie 290 tysięcy złotych, po czym w ubiegłym roku dokonuje zakupu trzech mieszkań za łączną kwotę 870 tysięcy złotych, przy czym nie zaciąga żadnego kredytu, ani nie ujawnia innych zobowiązań prywatno - cywilnych. Skąd zatem, nawet biorąc pod uwagę jego miesięczne dochody jako samorządowca oraz Radnego Sejmiku, wziął środki finansowe na te zakupy? - pyta Kowalski.
Działaczowi ze Ścinawy nie tylko chodzi o podejrzane pochodzenie majątku Stasiaka, ale też o jego dotychczasową działalność w jego gminie. - Okazuje się, że w naszej malutkiej gminie, która liczy raptem 8,5 tysiąca mieszkańców, mamy najlepiej zarabiającego sekretarza w Polsce. Dla przykładu, tylko w 2019 roku w samej gminie zarobił ponad 320 tysięcy złotych, a dodajmy, że mamy mamy już grubo ponad 50 milionów zadłużenia, w 2023 to będzie ponad 72 miliony – mówi Paweł Kowalski.
Jak udało nam się dowiedzieć, wyjaśnianie przez prokuraturę pochodzenia majątku Dariusza Stasiaka, a także domniemanych nieprawidłowości w jego oświadczeniach majątkowych wciąż trwa. Poprosiliśmy Dariusza Stasiak o skomentowanie tych zarzutów, ale jak dotąd nie odpowiedział na nasze pytania.
- Co do jego przyszłości politycznej i wykluczenia Tymoteusza Myrdy z klubu Bezpartyjnych Samorządowców w Sejmiku, w najbliższych dniach możemy spodziewać się kolejnych zasadniczych zwrotów – usłyszeliśmy od Bezpartyjnych.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?