Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To on powinien zostać prezydentem Polski

Hanna Wieczorek
Karol Modzelewski. Jak twierdzą ludzie pierwszej Solidarności, bez niego "S" byłaby zupełnie inna. Gorsza
Karol Modzelewski. Jak twierdzą ludzie pierwszej Solidarności, bez niego "S" byłaby zupełnie inna. Gorsza Tomasz Hołod
Do Wrocławia przyjechał na zesłanie, ale nie spokorniał. Obdarzony ogromną charyzmą był autorytetem dla kilku pokoleń buntowników. Spokojny, zdystansowany, nie dał się wtłoczyć w obowiązujące ramy, choć zapłacił za to prawie dziewięcioma latami spędzonymi w PRL-owskim więzieniu. Karol Modzelewski, legenda wrocławskiej "S".

Karol Modzelewski nie jest rodowitym wrocławianinem. Dzieciństwo i młodość spędził w Warszawie. Maturę zdał w stolicy i tam studiował historię na Uniwersytecie Warszawskim.

Pierwsze wyroki
Urodził się w 1937 roku w Moskwie. Dziecko establishmentu (ojciec był wysokim działaczem partyjnym w stalinowskiej Polsce), w 1957 wstąpił do PZPR. Po siedmiu latach został, razem z Jackiem Kuroniem, wydalony z partii. W reakcji obaj napisali i wystosowali "List otwarty do Partii", krytykujący linię polityczną PZPR. List musiał mocno zaboleć ówczesnych władców PRL, bo w 1965 Modzelewski został skazany na 3,5 roku więzienia.

Po dwóch latach odsiadki wyszedł warunkowo na wolność. Nie przebywał na niej zbyt długo. Za udział w Marcu '68 znów dostał 3,5 roku pozbawienia wolności. Z więzienia wyszedł w 1971. Rok później znalazł pracę w Instytucie Historii Kultury Materialnej PAN we Wrocławiu.

Dlaczego Wrocław
O powodach jego przyjazdu do naszego miasta krąży kilka opowieści. Jedna z nich mówi, że został "zesłany" do stolicy Dolnego Śląska z powodu działalności politycznej. - Słyszałem od kilku znajomych Karola, że przyjechał tutaj, po dwukrotnej odsiadce w więzieniu, żeby uniknąć trzeciego wyroku - opowiada Władysław Frasyniuk. - Ja mogę powiedzieć, że kiedy go poznałem, ciężko pracował na trzeci wyrok i szybko się go dorobił (w stanie wojennym aresztowano go, zarzucając mu próbę obalenia ustroju PRL - przyp. red.).

Opowiadając o Karolu Modzelewskim, znajomi podkreślają jego ogromną wiedzę, inteligencję, świetną pamięć. Choć, jak twierdzi jeden z nich, sam Modzelewski miał powiedzieć: - Ja nie mam najlepszej pamięci. Krzysztof Turkowski ma pamięć kretyna, on wszystko pamięta.
- I faktycznie, jak raz się przy nim poda datę urodzin dzieci, to później można dzwonić do niego jak w dym, zawsze dobrze podpowie - śmieje się nasz rozmówca.

Najlepsze analizy pod słońcem
- To kultowa postać nie tylko Wrocławia, ale i najnowszej historii Polski - Józef Pinior nie waha się ani chwili. - W latach 70., obok Jacka Kuronia, był tym człowiekiem, który wyznaczał polityczne standardy. Był symbolem buntu, niezgody na wtłoczenie w ogólnie obowiązujące ramy. A przy tym ma w sobie coś z klasycznej, przedwojennej formacji PPS-owskiej.

Działacze Studenckiego Komitetu Solidarności tak go cenili, że podchodzili do niego prawie na klęczkach.

Władysław Frasyniuk podkreśla, że Modzelewski miał olbrzymi autorytet, zwłaszcza u młodych.
Działacze Studenckiego Komitetu Solidarności tak go cenili, że podchodzili do niego prawie na klęczkach. A sam Frasyniuk ogromnie cenił analizy tego, co się właśnie działo. Bo jak mówi Józef Pinior, Modzelewski zawsze miał dużo charyzmy, uroku osobistego, który działał na kobiety i mężczyzn. Kiedy wchodził do pokoju, wszyscy zaczynali na niego patrzeć.
- Co prawda, nie zawsze zgadzaliśmy się z jego wnioskami, ale same analizy były fantastyczne - dodaje Pinior. - A przy tym miał dystans do rzeczywistości. Nie miał żalu do ludzi, nawet tych, którzy go skrzywdzili. Na przykład do klawiszy w więzieniu.

Wrocławska Solidarność doceniła intelekt, doświadczenie i charyzmę Modzelewskiego. Kiedy w 198o roku wstąpił do związku, wszedł od razu w skład prezydium dolnośląskiego MKZ, prezydium zarządu regionu, Krajowej Komisji Porozumiewawczej. - Myślę, że bez niego Wrocław nie byłby taki oryginalny, nieugięty w roku '80 i w stanie wojennym - mówi Pinior. - Pamiętam rozmowy, jakie toczyliśmy w jego służbowym mieszkaniu w Polskiej Akademii Nauk przy ulicy Więziennej. Tam, gdzie na zamkniętym podwórku rośnie piękne drzewo.

Pomysł na nazwę
Nazwę Solidarność zna każdy, ale nie każdy wie, że jej pomysłodawcą był właśnie Karol Modzelewski. Władysław Frasyniuk pamięta, jak na Komisji Krajowej padła ta propozycja.
- Słowo "solidarność" krążyło w powietrzu - mówi Józef Pinior. - Nie można powiedzieć, że Modzelewski je wymyślił, ale to on oficjalnie zaproponował, żeby tak właśnie nazwać związek.

Frasyniuk wspomina, że wrocławska Solidarność miała wspaniałe zaplecze intelektualne, pewnie najlepsze w Polsce. Bo kiedy wprowadzono stan wojenny, to działacze podziemnej "S" po pomoc i radę przyjeżdżali właśnie do stolicy Dolnego Śląska.

Niemała w tym zasługa była Karola Modzelewskiego, który, podobnie jak Aleksander Labuda czy profesor Mieczysław Zlat, odcisnął swoje piętno na związku.

Ciężko pracował na trzeci wyrok.

Koniec z polityką
Modzelewski przez pierwsze lata III RP angażował się w politykę. W latach 1989-1991 był senatorem I kadencji z województwa wrocławskiego. Został wybrany z ramienia Komitetu Obywatelskiego.
Na początku lat 90. współtworzył Solidarność Pracy, następnie Unię Pracy. Był jej honorowym przewodniczącym. Rezygnując z tej funkcji i działalności partyjnej w 1995 roku, poświęcił się pracy naukowej. Od grudnia 2006 zajmuje stanowisko wiceprezesa PAN. Działa w Towarzystwie Naukowym Warszawskim.

Wrocławski fizyk, profesor Ludwik Turko, przyznaje, że znał się nieźle z Karolem Modzelewskim. Dodaje jednak, że nie może powiedzieć, iż w latach 1980-1981 blisko z nim współpracował.
- Został członkiem Krajowej Komisji Porozumiewawczej i jej rzecznikiem. Ja byłem działaczem lokalnym. Bliżej współpracowaliśmy w czasie stanu wojennego - wspomina prof. Turko. - Myślę, że gdyby nie Karol, to ta pierwsza Solidarność inaczej by wyglądała - gorzej. Potrzebni byli wtedy tacy ludzie, jak on. Miał olbrzymi autorytet. Jako rzecznik był twarzą Solidarności, tworzył jej wizerunek. A przy tym w ostatnich latach nie rozmienił się na drobne - dodaje profesor Ludwik Turko.
Pinior ubolewa, że Modzelewski odszedł z polityki. Bo uwieńczeniem jego kariery powinna być prezydentura.

- Modzelewski nie dał się oczarować "nowemu, pięknemu światu" - mówi Pinior. - I nie wpadł w pułapkę populizmu. Wpadło w nią wielu polityków, którzy nie ulegli balcerowiczowskiej propagandzie sukcesu.

Modzelewski nie dał się oczarować "nowemu, pięknemu światu". I nie wpadł w pułapkę populizmu.

30 lat "S"
W sierpniu będziemy obchodzili trzydziestą rocznicę podpisania porozumień gdańskich.
Porozumienia poprzedziły strajki - dzisiaj pamiętamy przede wszystkim ten w Stoczni Gdańskiej. Zapominamy, że wrocławski MKS zrzeszał ponad 170 komitetów strajkowych z zakładów na całym Dolnym Śląsku. Wrocław był trzecim co do wielkości ośrodkiem strajkowym w Polsce. Ludzie, którzy strajkowali w Sierpniu '80, tworzyli potem pierwszą Solidarność. Chcemy przypomnieć Państwu ludzi pierwszej Solidarności. Tych, którzy zakładali związek w zakładach pracy, popierali głodówkę kolejarzy i protestowali przeciwko bydgoskiej prowokacji. Tych, bez których nie byłoby pierwszej Solidarności, bez których nie byłoby III RP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska