Wrocławianin Mirosław S. na internetowym czacie zagadnął osobę ukrywającą się pod pseudonimem „Dominisia 14”. Tłumaczył w sądzie, że nie kojarzył tej czternastki z wiekiem. W ogóle z niczym mu się nie kojarzyła.
Ale w trakcie rozmowy z „Dominisią” - już na samym początku - Mirosław S. dowiedział się, że to czternastolatka. I nie przerwał rozmowy, lecz składał seksualne propozycje. Potem znajomość była kontynuowana przez esemesy.
Tymczasem „Dominisią” był prywatny detektyw, od czasu do czasu „łowca pedofil”. Wysłał nawet Mirosławowi S. zdjęcie swojej żony. Ona też udawała dziewczynkę na wrocławskim pl. Solnym. To tam miało dojść do spotkania Mirosława S. z Dominisią. Gdy podszedł do żony detektywa, został zatrzymany. Zaraz potem wezwano policję.
Sąd nie uwierzył w opowieści oskarżonego, że był przekonany jakoby rozmawiał z dorosłym. Bo rzekoma „Dominisia” nie robiła błędów i swoje wypowiedzi formułowała tak jakby była dorosła. - To tylko linia obrony oskarżonego - ocenił sąd w uzasadnieniu wyroku. Podobnie jak prokuratura, sąd ocenił, że zachowanie Mirosława S. było tzw. „nieudolnym usiłowaniem” popełnienia przestępstwa.
Nieudolnym bo próbował rozmawiać z nastolatką a nie wiedział, że to detektyw. Dlatego sąd zdecydował się na karę stosunkowo łagodną. Prace społeczne - 30 godzin w miesiącu przez półtora roku. Na dodatek Mirosław S. straci komputer, który wykorzystywał do rozmów z „Dominisią”.
ZOBACZ TAKŻE: REJESTR PEDOFILÓW. ZOBACZ JAK BĘDZIE DZIAŁAŁ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?