Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To jest ksiądz, czy może zboczeniec w sutannie?

Marcin Rybak
Marcin Rybak
23 maja 2019 r. pod plebanię parafii Zmartwychwstania Pańskiego w Ruszowie koło Zgorzelca zajechały policyjne radiowozy. Ksiądz Piotr, proboszcz, został zatrzymany, a potem aresztowany pod zarzutem seksualnego wykorzystywania dziewczynki. Do redakcji portalu GazetaWroclawska.pl zaczęły napływać wspomnienia osób, które go pamiętają z wrocławskiego Nowego Dworu. Są przerażające.

Byłam rozbierana do bielizny, musiałam siadać na kolanach, całować w usta, a zimne dłonie zawsze błądziły po moich plecach, pośladkach i brzuchu, nie miałam piersi w tym wieku. Ale macał i macał, i zawsze było tak samo. Zimne dłonie miał ksiądz. Był rok 1986. Dziewięcioletnia Anna przygotowywała się do Pierwszej Komunii Świętej w parafii Opatrzności Bożej we Wrocławiu.

Ksiądz miał na imię Piotr. - Był bardzo wysoki i szczupły. Miał kręcone, bujne włosy i okulary w czarnych oprawkach. Był bardzo wymagający - wspomina Małgorzata. - Ludzie bardzo go lubili. Pięknie śpiewał, grał na gitarze. Albo w piłkę z chłopakami. Na pielgrzymki chodził. Taki bardzo zaangażowany młody ksiądz. Nie dało się go nie lubić. Kapłanem Kościoła katolickiego został w 1978 roku. W latach 80. posługiwał w parafii na Nowym Dworze. Potem krótko w parafii na Ołtaszynie. Później zniknął gdzieś.

Odnalazł się 23 maja 2019 r. jako proboszcz parafii Zmartwychwstania Pańskiego w Ruszowie koło Zgorzelca. Tego dnia pod plebanię zajechały policyjne radiowozy. Ksiądz Piotr został zatrzymany, a potem aresztowany pod zarzutem seksualnego wykorzystywania dziewczynki. Do redakcji zaczęły napływać wspomnienia osób, które go pamiętają z Nowego Dworu z lat 80. Prawie wszystkie zaczynają się tak samo: „Ksiądz Piotr przygotowywał mnie do komunii”. Autorów niektórych wspomnień znam osobiście.

Katechizm recytowaliśmy na jego kolanach

Koleżanka pierwsza: „To był także mój ksiądz, mnie też do komunii przygotowywał. Nie był w stanie utrzymać rąk przy sobie, bez przerwy dotykał wszystkie dzieci; poprawianie ubrań, głaskanie po całym ciele, branie na kolana… Pamiętam, że dziewczynki w mojej klasie ostrzegały się przed nim. Przepychałyśmy się w kolejce (kiedy odpytywał nas z modlitw), by tylko nie iść do niego i nie siadać na tych kolanach. Rodzice go uwielbiali: „taki wspaniały, kocha dzieci”.

Koleżanka druga: „Nie mam jakichś traumatycznych przeżyć - nie zapamiętałam tego w ten sposób. Ale zdroworozsądkowo oceniam, że sadzanie 8-latków na kolanach, dotykanie i dorosłe całowanie to jednak nie było normalne. Nie zrobił mi nic więcej, ale całowanie i dotykanie było regułą - taki paradoks - znajomość katechizmu recytowaliśmy u niego zawsze na kolanach. Wpuszczał nas na to zaliczenie pojedynczo. Nawet po filmie Sekielskiego sprawdzałam, czy jeszcze pracuje”.

Kolega: „Wtedy tak o tym nie myślałem, ale dziś wiem, że to, co robił, nie było właściwe”.

Nowy Dwór to wielkie blokowisko. I wielki kościelny budynek niedaleko wiaduktu kolejowego. Z zewnątrz po prostu brzydki. W latach 80. zaczynała się dopiero jego budowa. Msze odprawiano w niewielkiej tymczasowej kaplicy.

Anna: „Sala do katechezy znajdowała się przy kościele w baraku, w takim półmroku - zawsze wieczorem. Okres przygotowania do naszego wielkiego dnia trwał i trwał. Wracałam późno do domu, pamiętam drewniane ławki i podest z biurkiem. Drewnianą miarkę do mierzenia nas wszystkich...

Spocony ksiądz całujący dzieci w usta

Joanna: „Pamiętam półmrok salki katechetycznej i spoconego księdza, całującego w usta. Potem powoli mnie rozbierał aż do majtek. Tłumaczył, że jestem źle ubrana, że mogę się przeziębić, że plecy odkryte, że bluzeczka musi być w spodniach. Potem poczułam jak wkłada mi rękę do majtek. Nie myślałam o tym jak o molestowaniu. Byłam na siebie zła, że znowu się źle ubrałam i znowu ksiądz musi mi poprawiać ubranie. Nic nie mówiłam rodzicom”.

Tego, co ksiądz jej robił, nie kojarzyła z seksualnością. Ani z niczym złym. Przecież to osoba duchowna. Nie może robić nic złego. Dopiero po latach zrozumiała, co się tak naprawdę działo. Dziś jest mężatką. Męża poznała na Nowym Dworze. Również jego ksiądz Piotr przygotowywał do komunii.

Jeszcze jedna Joanna: „Salka katechetyczna za kościołem, półmrok, każde dziecko brał na kolana, dotykał po nogach, po plecach - pod koszulką, pytał w ten sposób każde z nas po kolei - tak się zdawało modlitwy i zaliczenia przed komunią... potem całus w usta i poprawianie: majtek, rajtuz, wkładanie koszulki do spodni. Nowy Dwór huczał od plotek o molestowaniu... ale ksiądz zniknął i z czasem sprawa ucichła.

Ksiądz dbał, by dzieciom nie marzły plecy

Mejl od Małgorzaty: „Na lekcji religii, która odbywała się w małej salce tuż obok kościoła, siedział za biurkiem ustawionym na wysokim drewnianym podeście. Nasze zeszyty były opieczętowane tytułami modlitw, które musieliśmy księdzu recytować, siedząc na jego kolanach. Podciągał nam spodenki, przy tym zwracając uwagę, że koszulka musi się w nich znajdować i że zmarzną nam plecy. Dotykał wszystkie dzieci, w tym mnie, w tylne i przednie części ciała, troszcząc się o nasze zdrowie. Pamiętam, że skarżyłam się mamie, ale ta przyznała rację księdzu, twierdząc że jesteśmy nieposłuszni i że zawsze się nie pilnujemy, a potem jesteśmy chorzy”.

I jeszcze jedna relacja: „Ksiądz brał nas na zaliczenie regułek, modlitw. Ściągał dziewczynkom rajstopy, majtki, tłumaczył, że mama źle je założyła. To było obrzydliwe, źle się z tym czułam. Ale ksiądz to był autorytet, ktoś blisko Boga. Nie mógł robić nic złego. W głowie został żal do rodziców, że nie zareagowali, choć im o tym mówiłam. Wielu różnych księży mnie uczyło. Ale tylko jego imię i nazwisko zapamiętałam. Kilka miesięcy temu odszukałam go w internecie. Myślałam, żeby pojechać spojrzeć mu w twarz i wykrzyczeć, co czuję. Żałuję, że tego nie zrobiłam. Jak przeczytałam, że został aresztowany, poczułam ulgę”.

Płakał i skarżył się wiernym na donosicieli

Ktoś pamięta, jak pewnego dnia na koniec mszy w kościele na Nowym Dworze ksiądz Piotr podszedł do mikrofonu i z płaczem mówił, że ktoś poskarżył się na niego do kurii i go przenoszą. A on chciał tylko dobrze dla dzieci. Kto inny opowiada, jak ojciec jednego z dzieci pobił księdza Piotra.

W 1990 roku trafił do parafii na wrocławskim Ołtaszynie. Stamtąd też odezwała się kobieta. - Jest nas kilkanaście, ksiądz Piotr przygotowywał nas do komunii. Chcemy opowiedzieć swoją historię.

Potem przeniesiono go na drugi koniec Dolnego Śląska.
- Od 1992 roku nie było na niego skarg - powtarza rzecznik Diecezji Legnickiej, ksiądz Waldemar Wesołowski. A jak było wcześniej?

- Osobom postronnym nie ujawniamy żadnych informacji z teczki personalnej księdza. Ani w tego typu sprawie, ani w żadnej innej - odpowiada ks. rzecznik. - Jeżeli zwróci się do nas prokuratura, to te informacje będą jej udostępnione. Zależy nam na wyjaśnieniu tej sprawy. Po aresztowaniu ks. Piotra biskup zakazał mu pełnienia posług duszpasterskich. Zaczęło się też postępowanie kanoniczne. Kuria poprosiła wszystkich pokrzywdzonych o kontakt z prokuraturą, a także z władzami kościelnymi. Ściślej z Delegatem do Spraw Ochrony Dzieci i Młodzieży.

Z oświadczenia kurii: „Biskup Legnicki z troską pochyla się nad wszystkimi osobami, które czują się zgorszone zaistniałą sytuacją i poleca je w modlitwie Bogu Wszechmogącemu, do czego zachęca również wszystkich duchownych Diecezji Legnickiej oraz wspólnotę wiernych”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska