Mecz z Ruchem? Cóż, widzieliśmy już znacznie słabsze występy naszej drużyny. Biorąc pod uwagę całą rundę, to Zagłębie nie grało tak źle. Z największą ciekawością oczekiwaliśmy występu Filipa Jagiełły. Jego obecność w pierwszym składzie była zaskoczeniem, ale miłym. Bo młodych lubinian na boisku nigdy za dużo, zwłaszcza przy marazmie obcokrajowców.
A więc poznajmy Jagiełłę. Rocznik:1997, miejsce urodzenia:Lubin, pozycja:pomocnik, wzrost:180 cm. Reprezentant Polski w drużynach młodzieżowych. Piłkarz, który wpadł już w oku wielu skautom z zagranicznych klubów, w tym – tak mówią – Juventusu Turyn.
Jego pierwsze kontakty z piłką pokazały, że chłopak ma coś w sobie. Ze swobodą prowadził piłkę i nie oddawał jej do najbliżej ustawionego partnera. Miał też słabsze momenty, kiedy dośrodkował gdzieś na wysokość dziesiątego rzędu trybun. Tak czy siak trener Orest Lenczyk uznał, że jak na razie ekstraklasa to dla Jagiełły zbyt głęboka woda i zdjął go z boiska po pół godzinie gry. Zmiana jeszcze przed przerwą, zwłaszcza w debiucie, może nieco podciąć skrzydła, ale być także lekcją pokory. Oby Jagiełło wyciągnął jak najlepsze wnioski i w przyszłości stanowił o sile Zagłębia. Chyba że pójdzie w ślad za innymi piłkarzami wyszkolonymi w Lubinie i wyjedzie za granicę. Tak przecież uczynili Gracjan Horoszkiewicz (dziś Hertha Berlin), Piotr Zieliński (Udinese Calcio) czy Igor Łasicki (SSC Napoli).
Gdy Jagiełło schodził w niedzielę z boiska, Zagłębie przegrywało już 0:1. W 8 minucie po dośrodkowaniu Filipa Starzyńskiego bramkę głową zdobył Łukasz Janoszka. – To było wyćwiczone. Na treningach Filip często szuka bliższego słupka, bo wie, że ja tam zapewne będę czekał na piłkę – opowiadał później szczęśliwy strzelec gola.
Zagłębie pozbierało się i jeszcze przed przerwą wyrównało. Zaczął Arkadiusz Piech, odegrał do Piotra Azikiewicza, a ten przytomnie oddał piłkę swojemu koledze, który znalazł się sam na sam z bramkarzem. Piech, były zawodnik Ruchu, oczywiście nie manifestował swojej radości. Tak samo było w pierwszym meczu tych drużyn w Chorzowie, gdzie też trafił do siatki.
Druga połowa była w miarę wyrównana, z niewielką optyczną przewagą Ruchu. I to chorzowianie zgarnęli trzy punkty, choć wielka w tym „zasługa” lubinian. Oto bowiem po zagraniu w pole karne Lubomir Guldan i Jiri Bilek zderzyli się, skacząc do główki. Grzegorz Kuświk tylko na to czekał i pokonał Tomasza Ptaka.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o emocje w tym meczu i po tej, jakże fatalnej, rundzie.– Jestem zawiedziony wieloma meczami, szczególnie na własnym boisku. Dorobek punktowy jest potwierdzeniem umiejętności piłkarskich tych, na których klub stawiał szczególnie. A ci, którzy czekali na swoją szansę rok czy dwa, nie potwierdzili swoich umiejętności. Smutne, ale to wszystko się zbiegało do takiego końca. W tej chwili nie wypada narzekać, że nie było szczęścia, bo nie byłoby to w moim stylu – mówił trener Lenczyk.
Cóż, pozostaje życzyć wesołych świąt, drodzy kibice...
Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów 1:2 (1:1)
Bramki: Piech 45 - Janoszka 8, Kuświk 68
Zagłębie: Ptak - Rymaniak, Bilek, Guldan, Čotra - Przybecki (63 Błąd), Piątek, Bonecki, Jagiełło (33 Papadopulos), Azikiewicz (Woźniak) - Piech.
Ruch: Buchalik - Konczkowski, Helik, Stawarczyk, Dziwniel - Włodyka (62 Smektała), Surma, Starzyński, Jankowski, Janoszka (77 Zieńczuk) - Kuświk (90 Kwiatkowski).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?