Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Telefon zaufania pomaga, chociaż nie daje anonimowości, jak internet

Sylwia Królikowska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Janusz Wójtowicz
Wałbrzych jest w czołówce miast dolnośląskich, jeżeli chodzi o liczbę przypadków przemocy w rodzinie. Każdego roku policja wypełnia nawet 400 Niebieskich Kart. Zakłada się je, kiedy dojdzie do fizycznej albo psychicznej przemocy w rodzinie. W Legnicy jest wydawanych nawet 10 razy mniej takich kart.

Ale im większe miasto, tym problem poważniejszy. Sam Dolny Śląsk jest w pierwszej trójce województw, których mieszkańcy najczęściej dzwonią na Niebieską Linię. To jeden z najbardziej popularnych telefonów zaufania. Powstał dokładnie 15 lat temu. Dziś nie ma godziny, żeby fachowcy nie odbierali telefonu z prośbą o pomoc. W 80 proc. dzwonią kobiety. Większość twierdzi, że jest świadkiem przemocy, a nie ofiarą. Może to jednak wynikać z tego, że nie wszystkie chcą się przyznać.

Od ponad 10 lat powstaje też coraz więcej stron internetowych dla osób, które mają takie problemy. Pierwsza ruszyła w 1999 roku. - Internetowy Telefon Zaufania "Anonimowy Przyjaciel" z roku na rok stawał się coraz bardziej popularny. Liczba wysłanych mejli rosła o prawie tysiąc każdego roku. Uruchomione zostały też telefony, które zajmują się konkretnymi problemami. Swoje linie mają molestowane dzieci, osoby chore na AIDS, narkomanii.

- To dobra rzecz, bo dzięki temu pomoc może się okazać bardziej skuteczna. Udzielają jej bowiem osoby specjalizujące się w danej dziedzinie - mówi Krystyna Kanał, psycholog z Warszawy, która pracowała w kilku telefonach zaufania.

Przyznaje jednak, że dla ofiar najważniejsze jest to, żeby przełamać strach i przerwać milczenie.
Tak, jak zrobiła to Joanna z Wrocławia. Maltretowana psychicznie i fizycznie przez męża, któregoś dnia, kiedy po raz kolejny ją pobił, wyszła z domu i krążyła po mieście w poszukiwaniu jakiegoś bezpiecznego miejsca.

- Zabrałam tylko pieniądze i uciekłam. Byłam przerażona - wspomina. Wiedziała, że nie chce wrócić do domu. Mąż jest alkoholikiem. - Tyle razy prosiłam, żeby poszedł do pracy. On jednak całymi dniami leżał pijany w wyrze i wyciągał ode mnie pieniądze na wódkę. Kiedy wpadał w delirkę, demolował mieszkanie - opowiada.

Pomoc otrzymała w schronisku dla kobiet. Tam również została otoczona opieką psychiatry, uczestniczyła w terapii. Mieszka tam od listopada ubiegłego roku. Musiała zmienić znaleźć nową pracę. Teraz sprząta w jednym z hipermar-ketów. - Trochę stanęłam na nogi, a przede wszystkim uwolniłam się z koszmaru - mówi.

Współpraca: Anna Szejda
Telefon zaufania to czasami jedyna szansa na pomoc
Z Renatą Durdą, kierowniczką Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Pomocy w Rodzinie Niebieska Linia, rozmawia Sylwia Królikowska

Czy w czasach, kiedy internet wypiera inne sposoby komunikacji, jest jeszcze miejsce na telefon zaufania?
Oczywiście, że tak. A wynika to przede wszystkim z tego, że rozmowa telefoniczna o swoich problemach różni się od pisania o nich na forum czy za pośrednictwem mejli. Przede wszystkim stopniem ujawnienia się przez pokrzywdzoną osobę.

Jakie są te różnice?
Trzeba zacząć od tego, że nic nie zastąpi rozmowy bezpośredniej z drugim człowiekiem, psychologiem czy innym fachowcem. Jednak często, zanim do tego dojdzie, człowiek potrzebuje ośmielenia. W internecie może być zupełnie anonimowy. Tam gruby Kazio może napisać, że jest 20-letnią Anną. Wtedy czuje się pewnie, że nie zostanie rozszyfrowany. Telefon to już inna sprawa - tutaj słychać głos, więc taka osoba w jakimś stopniu już się ujawnia rozmówcy.

Ale pewnie wtedy łatwiej przekonać, żeby zgłosiła się do specjalisty?
Tak naprawdę o to chodzi w telefonach zaufania. Owszem, zdarza się, że nasza pomoc kończy się na odpowiedzi na krótkie pytanie. Jeżeli jednak słyszymy, że ktoś powinien zgłosić się do poradni psychologicznej, to staramy się go delikatnie tam skierować. Ułatwiamy nawet sprawę, podając adresy i telefony takich miejsc w pobliżu miejsca zamieszkania.

Kto dzwoni na telefon zaufania po wsparcie?
To są bardzo różne osoby. Przemoc, zarówno psychiczna jak i fizyczna, dotyka wszystkich. Często także jeden i drugi rodzaj występują jednocześnie. I nie można tu z góry oceniać, czy osoby są majętne, czy nie, albo jakie mają wykształcenie. Słyszymy zwykle już na początku rozmowy, czy jest to osoba z profesorskimi tytułami, czy ktoś mniej wykształcony. Telefony zaufania to również ogromna pomoc dla osób niepełnosprawnych, które po prostu z powodu choroby mają problem z dotarciem do specjalistów, by skorzystać z bezpośredniej pomocy.

Dzieci i młodzież świadome praw

Marek Michalak, rzecznik praw dziecka: Pod Dziecięcy Telefon Zaufania dzwonią zarówno osoby dorosłe, jak i dzieci. Zdarzają się też wygłupy, ale i one są dla nas ważne. Z doświadczenia wiem, bo zdarzało mi się osobiście dyżurować przy Telefonie, że młody człowiek zadzwoni raz z wygłupem, drugi raz z wulgaryzmem, a za trzecim, kiedy pokona pewien opór, opowie o problemie.

Pamiętajmy jednak, że telefon jest tylko narzędziem. Najważniejsze to korzystać z pomocy osoby, która jest w najbliższym otoczeniu. To może być rówieśnik, pedagog szkolny, który pełni rolę rzecznika praw dziecka. Ale najważniejszą osobą - oczywiście nie mówiąc o przypadkach skrajnych, kiedy jest agresorem - jest ojciec lub matka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska