Rzeka Witka znów wezbrała i przepędziła z placu budowy robotników. Konieczna była też ewakuacja ciężkiego sprzętu.
Ulewy spowodowały gwałtowny przybór wody w rzece, która wypłukała część materiałów przygotowanych do użycia przy odbudowie. Robotnicy, którzy w tym tygodniu ponownie weszli na plac robót, muszą więc po raz kolejny udrożnić koryto rzeki. - Według naszych szacunków oraz danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, przepływ na rzece Witka wzrósł po ostatnich deszczach do 130-150 metrów sześciennych na sekundę - mówi Iwona Parkitna, p.o. zastępcy dyrektora ds. organizacji i integracji PGE Elektrowni Turów, która jest właścicielem zapory w Niedowie i tworzonego przez nią zbiornika.
I choć, jak zauważa, podniesiony poziom wody nie spowodował większych strat materialnych, to jednak przesunie o mniej więcej dwa tygodnie prace przy budowie tymczasowej grodzi na rzece, niezbędnej do odtworzenia technologicznej funkcji zbiornika Witka. Sztuczne jezioro jest bowiem rezerwuarem wody dla elektrowni Turów.
Tymczasowa gródź spiętrzy rzekę na tyle, że pozwoli na ponowne uruchomienie pomp i tłoczenie wody do elektrowni. Powinna być gotowa w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Nie spowoduje jednak, że zalew Witka znów stanie się miejscem rekreacji dla mieszkańców Zgorzelca i Bogatyni. Na to trzeba będzie zaczekać kolejne dwa lata, bo tyle mogą potrwać prace przy budowie nowej zapory i hydroelektrowni. To pozwoli na ponowne, całkowite napełnienie wodą jeziora.
Wątek katastrofy budowlanej i zniszczenia zapory w Niedowie jest częścią prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Jeleniej Górze śledztwa dotyczącego sierpniowej powodzi, która do-tknęła powiat zgorzelecki.
Jak mówi prokurator Violetta Niziołek, został do niego powołany specjalny zespół prokuratorów, bo zakres zaplanowanych w sprawie czynności śledczych jest bardzo rozległy. - W tym konkretnym wątku katastrofy w Niedowie gromadzona i analizowana jest dokumentacja techniczna dotycząca budowy zbiornika Witka i zapory, a także jej konserwacji - wyjaśnia Violetta Niziołek.
Przesłuchani zostali już pracownicy obsługi tamy, a także dyrekcja elektrowni Turów. Po zebraniu całości materiałów zostaną one przekazane biegłemu z zakresu inżynierii i hydrologii. - To jego opinia będzie dla nas wiążąca przy ustalaniu ewentualnej odpowiedzialności za to, co się stało - dodaje prok. Niziołek. Jej zdaniem na tym etapie śledztwa nie jest możliwe podanie jakiegokolwiek, nawet przybliżonego terminu jego zakończenia.
Czy państwo powinno pomóc elektrowni w szybszej odbudowie tamy w Niedowie? Komentuj!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?