Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taksówkarz pod wpływem amfetaminy. Zabił kobietę na przejściu. Sąd oddaje mu prawo jazdy

Małgorzata Moczulska
Mama Eweliny nie może pogodzić się ze stratą córki
Mama Eweliny nie może pogodzić się ze stratą córki Małgorzata Moczulska
Taksówkarz zabił 29-latkę na pasach. Był pod wpływem narkotyków. Prawo jazdy odebrano mu kilka miesięcy po wypadku, ale rodzina ofiary próbowała udowodnić, że i tak kieruje. Teraz mężczyzna może odzyskać uprawnienia.

Wracamy do sprawy tragicznej śmierci Eweliny Pawiłowicz, którą w ubiegłym roku, na przejściu dla pieszych w Świdnicy staranował samochód. Kierowca - taksówkarz, był pod wpływem amfetaminy, ale mimo, że złamał kilka przepisów i odebrał życie 29-letniej matce małego dziecka, to do dziś nie poniósł żadnej kary. Mało tego. Podczas ostatniej rozprawy sąd stwierdził, że warto mu oddać zatrzymane prawo jazdy, bo mężczyzna i tak jeździ autem, a poza tym uprawnienia są mu potrzebne, bo dzięki nim może pracować i utrzymać rodzinę.

Sędzia Małgorzata Skiba powołała się również na domniemanie niewinności. - Rzeczywiście. Sąd postanowił uwzględnić wniosek obrońców oskarżonego. Postanowienie jest niezaskarżalne - wyjaśnia mecenas Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik rodziny ofiary.

ZOBACZ: Taksówkarz po narkotykach zabił 29-latkę na pasach. Bliscy walczą o prawdę

Brat Eweliny nie kryje oburzenia. - To jest jakaś kpina!? Sąd martwi się tym, że facet nie ma pracy, a tym, że zabił naszą Ewelinkę już nie. Gdzie tu sprawiedliwość? - pyta i opowiada, że w lutym razem z siostrą szli do mamy na obiad. W połowie drogi, przed przejściem dla pieszych, Piotrowi zadzwoniła komórka. Zwolnił. Ewelina była kilka korków przed nim. Przed „zebrą” zatrzymała się, spojrzała na ulicę i weszła na jezdnię. Kiedyś miała dosłownie dwa kroki do wysepki na środku jezdni, została uderzona przez taksówkę.

- Widziałem ten samochód. Jechał bardzo szybko. Nie zdążyłem nawet krzyknąć. Moja siostra po uderzeniu wyleciała w powietrze i spadał kilka metrów dalej – wspomina pan Piotr. Opowiada, że taksówka zatrzymała się, a siedzący za kierownicą Marek G. nie do końca wiedział co się stało. - Wysiadł, kręcił się obok, zachowywał się dziwnie – relacjonuje brat ofiary.

Na miejsce przyjechała policja. Taksówkarz 49-letni Marek G. został przebadany alkomatem. Był trzeźwy. Pobrano mu jednak krew do badań. Kilka tygodni później przyszyły wyniki toksykologii. Okazało się, że był pod wpływem amfetaminy. Sprawa trafiła do sądu. Marek G. został oskarżony o prowadzenie auta pod wpływem narkotyków, a dodatkowo o to, że przekroczył dozwoloną prędkość (jechał 62 km / h w miejscu gdzie było ograniczenie do 50 km /h), nie zachował należytej ostrożności, obserwacji drogi i nie ustąpił pierwszeństwa przechodzącej przez jezdnie w oznaczony miejscu pieszej.

- Biegły nie miał wątpliwości, że piesza nie przyczyniła się w żaden sposób do zaistnienia tego wypadku – mówi prokurator Urszula Zawada.

Taksówkarz nie trafił do aresztu, a jedyną karą, jaką wobec niego zastosowano, było tymczasowe zatrzymanie prawa jazdy. Tyle, że to była czysto teoretyczna kara, bo - jak przekonuje rodzina ofiary - mężczyzna jeździ autem jak gdyby nigdy nic.

Teraz sąd nawet to ograniczenie mu cofnął. - Nie potrafię tego zrozumieć. Zabił mi dziecko i co? Nie ma żadnych wyrzutów sumienia, żadnej skruchy? - dziwi się pani Mirosława, matka Eweliny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska