Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tai Woffinden: W drugiej książce napiszę dosłownie o wszystkim – dobrych rzeczach i tych złych (ROZMOWA)

Dawid Foltyniewicz
Monster Energy
Trzykrotny indywidualny mistrz świata, żywa legenda Betardu Sparty Wrocław i ambasador marki Monster Energy w rozmowie z nami opowiedział m.in. o rywalizacji w cyklu Grand Prix, swoim życiu codziennym w Polsce, planach na najbliższe miesiące czy pomyśle na drugą książkę. – Uważam, że jestem w stanie zrozumieć naprawdę wiele po polsku. Moja znajomość języka pozwala mi zatem bez problemów czy jakichkolwiek przeszkód tu mieszkać. Kiedy tylko mogę, staram się radzić sobie bez używania angielskiego – powiedział nam Tai Woffinden.

W poniedziałek w Gorzowie Wielkopolskim byłeś pierwszym zawodnikiem, który wyraził swoją opinię na temat toru. Była to wyłącznie twoja inicjatywa czy pozostali zawodnicy niejako wytypowali cię na swojego przedstawiciela?
Problem tkwi w tym, że wielu zawodników nie chce rozmawiać z telewizją, bo obawiają się, że przez to mogą wpędzić się w jakieś kłopoty. Tymczasem żaden z żużlowców nie chciał się ścigać – czy to z Wrocławia, czy z Gorzowa. Kiedy zobaczyliśmy tor na dwie godziny przed planowanym rozpoczęciem meczu, każdy z zawodników uważał, że nawierzchnia nie zostanie przygotowana na czas. W obu zespołach są doświadczeni żużlowcy, którzy ścigają się od lat. Wiemy, że ewentualna walka mogłaby okazać się niebezpieczna. Pozostało nam jedynie oglądać pracę gospodarzy. Bez próby toru jakakolwiek rywalizacja nie miałaby sensu. Do Gorzowa wrócimy zatem w inny dzień.

Temu sezonowi towarzyszą niespotykane wcześniej sytuacje. Obowiązuje powszechna izolacja, każdy ma zakrywać usta, a liczba kibiców na trybunach została ograniczona. To najdziwniejszy rok w twojej karierze?
Zdecydowanie. To bardzo dziwny sezon i rok, ale zdaję sobie sprawę, że nie tylko dla mnie, lecz także całego świata. Jest jak jest. Mam nadzieję, że ten stan jak najszybciej się zmieni.

Jeśli aura ponownie nie wpłynie na terminarz PGE Ekstraligi, zakończysz tegoroczny sezon 11 października. Zaplanowałeś już, dokąd udasz się po finiszu rozgrywek?
Zamierzaliśmy wrócić do Australii, tak jak robimy to zawsze o tej porze roku. Przez obostrzenia związane z COVID-19 sytuacja w zachodniej części kraju nie wygląda zbyt dobrze. Ja wraz z rodziną otrzymałem pozwolenie na przylot do Australii. Nie mamy jednak żadnej gwarancji, że będziemy mogli ją opuścić. Kiedy władze zaostrzą zasady, lotniska mogą zostać zamknięte. Wówczas nie ma znaczenia, kim jesteś – nie wylecisz. Byłaby to dla mnie naprawdę bardzo trudna sytuacja.

Trwający wciąż sezon był być może i dziwny, ale na pewno bardzo wymagający dla Betardu Sparty Wrocław. Ile wysiłku kosztował cię awans do fazy play-off?
Zgodzę się z tym, że faza zasadnicza była dla Sparty szalenie trudna. Dostaliśmy się do play-offów po pokonaniu ROW-u Rybnik, ale nasz los był uzależniony również od wyników innych drużyn. To nie do zaakceptowania, dlatego wierzę, że w przyszłości nie znajdziemy się w podobnej sytuacji. Znalezienie się w play-offach to istotna sprawa dla całego klubu. Uważam, że na tę chwilę nasz zespół znajduje się w dobrej sytuacji.

Do Sparty przed sezonem dołączył twój rodak, Daniel Bewley, którego w biografii nazwałeś jednym z najzdolniejszych brytyjskich zawodników młodego pokolenia. Jak oceniasz jego pierwszy rok we wrocławskiej ekipie?
Szczerze mówiąc, trudno dokładnie to opisać. Dan bez wątpienia ma predyspozycje, aby stać się świetnym żużlowcem i zważywszy na swój młody wiek, wciąż ma na to czas. Wciąż przechodzi przez okres intensywnej nauki. Poznaje m.in. zachowanie nawierzchni w poszczególnych warunkach czy tory w różnych krajach. Wypadek, w którym złamał nogę, nieco przeszkodził mu w rozwoju, ale uważam, że obecnie zmierza w dobrym kierunku.

Ty natomiast na najwyższym światowym poziomie ścigasz się już od lat. W ubiegłym roku w obronie indywidualnego mistrzostwa globu przeszkodziła ci poważna kontuzja. W tym sezonie, na dwie rundy przed końcem cyklu Grand Prix, jesteś trzeci w klasyfikacji. Z jakim celem pojedziesz do Torunia?
Zawsze mam tylko jeden – wygrać. Tak jak zauważyłeś, za mną bardzo dziwny rok. Nawet w tym sezonie zmagałem się z urazami. W pierwszym meczu sezonu, z Motorem Lublin, złamałem stopę, a w rewanżu doznałem praktycznie takiej samej kontuzji, na krawężniku w parku maszyn. Z kolei na koniec fazy zasadniczej, w spotkaniu z ROW-em Rybnik, brałem udział w wypadku, w którym zostałem poważnie poturbowany. Pomimo tych urazów wciąż skupiam się jednak na przyszłości i cały czas chce pokazywać, że stać mnie na najwyższy poziom rywalizacji. Ja i cały mój zespół mierzymy wyłącznie w zwycięstwa.

Jak wyjaśniłbyś fakt, że gdy toczysz na torze bezpośrednią rywalizację z Bartoszem Zmarzlikiem, praktycznie za każdym razem dostarczacie kibicom ekscytujących wrażeń?
Moim zdaniem ja i Bartek jesteśmy obecnie na podobnym poziomie. Siłą rzeczy toczymy zatem zacięte boje. Nie tylko jego uważam jednak za wymagającego rywala. W Grand Prix czy PGE Ekstralidze takich żużlowców jest naprawdę wielu. Przyznaję natomiast, że być może nasza dwójka – właśnie przez to, co potrafimy pokazać – jest jednak w nieco większym świetle reflektorów.

Niejednokrotnie podkreślałeś, że uwielbiasz atmosferę widowisk na dużych stadionach, gdy na trybunach zasiada kilkadziesiąt tysięcy widzów. Brakuje ci rund w Warszawie czy Cardiff?
Oczywiście, i to bardzo brakuje. W takim szalonym sezonie niestety nie możemy jednak pozwolić sobie na tego typu wydarzenia. Zdecydowana większość zawodów o stawkę odbywała się w tym roku w Polsce. Szczerze kocham ten kraj i spędzam tu ostatnio bardzo dużo czasu. Należy natomiast zdawać sobie sprawę, że Grand Prix to przede wszystkim mistrzostwa świata, dlatego byłoby dobrze, gdyby miały one charakter globalny. Mam więc nadzieję, że kolejny sezon będzie dla wszystkich ze środowiska żużlowego powrotem do względnej normalności.

Wspomniałeś, że ostatnio spędzasz w Polsce dużo czasu, co zostało w pewien sposób wymuszone przez pandemię koronawirusa. Jak ty i twoi najbliżsi czują się więc we Wrocławiu?
Pozostanie na ten sezon w Polsce to większa frajda, niż mogłoby się pierwotnie wydawać. Teraz jest tu też ze mną moja rodzina. Chciałbym zaznaczyć, że nawet w poprzednich latach spędzałem we Wrocławiu sporo czasu, trenując przed meczami Sparty i dopiero w poniedziałek wyjeżdżałem na zawody ligowe w Szwecji. Wrocław to naprawdę przepiękne miasto i zawsze czułem się w nim komfortowo. Jestem tym bardziej szczęśliwy, że moi najbliżsi podzielają to zdanie.

W drodze na Grand Prix na wrocławskim Stadionie Olimpijskim można było spotkać cię jadącego na zawody na rowerze. To najczęściej używany przez ciebie środek transportu w mieście?
Będąc szczerym, nieszczególnie. Mamy samochód, wypożyczony mi przez mojego sponsora, firmę Garcarek. Przy dwójce dzieci jest naprawdę przydatny. Nawet jeśli czasem wybieram się na rower, auto zawsze będzie nam potrzebne, aby móc wziąć dla dziewczynek wszystko, co dla nich niezbędne.

W ostatnich miesiącach masz okazję na co dzień przebywać w polskim społeczeństwie. Czy masz wrażenie, że rozumiesz w naszym języku nieco więcej niż wcześniej?
Uważam, że jestem w stanie zrozumieć naprawdę wiele po polsku. Moja znajomość języka pozwala mi zatem bez problemów czy jakichkolwiek przeszkód tu mieszkać. Kiedy tylko mogę, staram się radzić sobie bez używania angielskiego.

Część polskich kibiców mogła poznać cię nieco lepiej dzięki twojej biografii, która na naszym rynku pojawiła się w marcu. Wszelkie obostrzenia związane z pandemią koronawirusa pokrzyżowały ci plany na promocję książki i spotkania z fanami?
W pewnym stopniu na pewno. Powtórzę to kolejny raz – ten rok jest bardzo dziwny. Kiedy jednak wszystko wróci do normalności, nie wykluczam, że będzie okazja, aby spotkać się z fanami i porozmawiać o książce. Na razie musimy zaakceptować, w jakich warunkach przyszło nam żyć.

Kiedy narodził się pomysł, aby wydać pierwszą biografię i ile czasu zajęła ci praca wespół z Peterem Oakesem nad jej napisaniem?
Sama idea pojawiła się w naszych głowach na około trzy lata przed dniem pojawienia się jej na brytyjskim rynku. Sporo czasu zajął natomiast nie tylko sam proces pisania, ale także całej organizacji związanej z wydaniem książki.

Czy twoi sympatycy dawali ci znać w prywatnych wiadomościach, co sądzą o twojej biografii?
Słuchałem i czytałem naprawdę wiele słów w tej sprawie. Nie tylko kibice z Polski czy Wielkiej Brytanii dzielili się ze mną swoimi przemyśleniami, ale także z innych zakątków świata. To po prostu super uczucie, że okres mojego dorastania, a następnie ścigania się w Grand Prix poruszył sporo osób. To była jednak pierwsza książka. Być może w tym okresie życia nie jestem jeszcze gotowy na drugą, ale na pewno mam ją w planach na koniec mojej kariery. Zamierzam zamieścić w niej wszystko. Dosłownie wszystko, co do tej pory wydarzyło się w moim życiu. Dobre rzeczy i te złe.

Na podsumowanie twojej żużlowej historii przyjdzie więc jeszcze czas. Jak natomiast streściłbyś swój bilans 30-latka. Czy jest coś, co mogłoby sprawić, że na tę chwilę byłbyś szczęśliwszy?
Jestem naprawdę szczęśliwym gościem, mającym życie, na które nie może narzekać. Moja praca to jednocześnie coś, co bardzo kocham. Choć my wszyscy jesteśmy cichymi świadkami dziwnych czasów, moja rodzina jest zdrowa i szczęśliwa. Radość daje mi także fakt, że mogę robić to, na co tylko mam ochotę – zabrać najbliższych do Australii, zwiedzać z nimi świat. No i do tego wszystkiego mam jeszcze oczywiście motocykl. Cały czas żyję więc marzeniem.

Rozmawiał Dawid Foltyniewicz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska