WROCLAW 11 LISTOPADA

Nawet 10 tysięcy osób może wziąć udział w środowym VI Marszu Patriotów, organizowanym we Wrocławiu przez Narodowe Odrodzenie Polski. W policji i straży miejskiej ogłoszono mobilizację - do stolicy Dolnego Śląska zostaną ściągnięci policjanci także spoza Wrocławia.

Prawie sto osób wzięło udział w "Biegu z wąsem", który odbył się w poniedziałek w parku Grabiszyńskim. Każdy z uczestników poza numerem startowym otrzymał również doklejane wąsy marszałka Piłsudskiego. Bieg zostanie rozegrany na dystansie 5,3 km.

W poniedziałek będziemy obchodzić 95. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Na Dolnym Śląsku dla mieszkańców miast przygotowano wiele ciekawych imprez. Szykują się marsze patriotyczne, parady i pikniki historyczne. Na niektórych imprezach mają się pojawić marszałek Józef Piłsudski i św. Marcin.

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, w środę o godz. 17 przedstawiciele tzw. narodowców zebrali się na placu Wolności we Wrocławiu. Choć we Wrocławiu oficjalnie nie zgłaszano żadnego marszu, organizatorzy tłumaczyli, że wybierają się na spacer ulicami miasta. I rzeczywiście kilkaset osób zgromadzonych na pl. Wolności, po godzinie 17 ruszyło w stronę centrum przez Teatralną, Widok i Oławską do Rynku. Oficjalnie spacer zakończył się pod wrocławską katedra.

Dworzec Główny obstawiony policją. Z każdej strony budynku stoją policyjne radiowozy z włączonymi kogutami. Podobnie jest w bocznych uliczkach, m.in. na skrzyżowaniu ul. Piłsudskiego ze Stawową i Świdnicką. Kolumna radiowozów jest w okolicy pl. Jana Pawła II.

Narodowcy nie odpuszczają, zamiast przemarszu przez miasto, wzorem protestów przeciwko wyrokowi dotyczącemu aborcji, oni także chcą spacerować. Czy to oznacza, że we Wrocławiu nie będzie przejazdu samochodami przez miasto, wzorem imprezy organizowanej na 11 listopada w Warszawie?

Wrocławska policja wciąż identyfikuje osoby, które łamały prawo podczas marszu zorganizowanego 11 listopada we Wrocławiu. Przypomnijmy, że 11 listopada podczas działań, policjanci zatrzymali łącznie 14 osób podejrzewanych o popełnienie różnego rodzaju przestępstw, a kilka dni później kolejne 2 - wszystkie zostały przesłuchanie i usłyszały zarzuty.

Wrocławski magistrat miał prawo rozwiązać ubiegłoroczny Marsz Niepodległości – orzekł dziś wrocławski Sąd Apelacyjny. Bo w czasie manifestacji doszło do zagrożenia zdrowia i życia ludzi, a jej uczestnicy posiadali „materiały pirotechniczne”, przede wszystkim race. Poniedziałkowa decyzja sądu jest ostateczna i prawomocna.

Rzecznik Praw Dziecka chce od wrocławskiej policji informacji w sprawie małego chłopca, którego opiekun przyprowadził na pierwsza linię poniedziałkowych starć narodowców z policją we Wrocławiu. Zdjęcia i film przedstawiające mężczyznę z małym dzieckiem opublikowaliśmy na GazetaWroclawska.pl. Po naszej interwencji sprawą zajmuje się też wrocławski sąd rodzinny.

Wrocławski Bieg Niepodległości to nowa propozycja wśród miejskich imprez biegowych. Trzy tysiące uczestników podczas obchodów 101. rocznicy Odzyskania Niepodległości przebiegło dystans dziesięciu kilometrów ulicami w samym centrum stolicy Dolnego Śląska. Pierwszy na metę z czasem 29 min. 39 sekund dobiegł Ukrainiec Roman Romanenko, tuż za nim był Kenijczyk Cherutich Nelson Kipkogei (30,32). Trzeci na mecie pojawił się Polak Emil Dobrowolski (30,36). W biegu wystartował też prezydent Wrocławia. Jacek Sutryk powitał na starcie biegaczy, po czym wystartował razem z nimi. Poniżej możecie zobaczyć zestawienie biegaczy, którzy znaleźli się poniżej setnego miejsca

Wrocławski Bieg Niepodległości, to nowa propozycja wśród miejskich imprez biegowych. Trzy tysiące uczestników podczas obchodów 101. rocznicy Odzyskania Niepodległości pobiegło na dystansie dziesięciu kilometrów ulicami w samym centrum stolicy Dolnego Śląska. Pierwszy na metę z czasem 29 min. 39 sekund dobiegł Ukrainiec Roman Romanenko, tuż za nim był Kenijczyk Cherutich Nelson Kipkogei (30,32). Trzeci na mecie pojawił się Polak Emil Dobrowolski (30,36). W biegu wystartował też prezydent Wrocławia. Jacek Sutryk powitał na starcie biegaczy, po czym wystartował razem z nimi.

Przed rokiem podczas marszu narodowców 11 listopada w stronę wrocławian poleciały butelki, petardy i race, a ranne zostały trzy osoby - w tym policjant. Mimo to w tym roku marsz znów się odbędzie. Policja uznała, że nie stanowi on zagrożenia bezpieczeństwa. Dlatego prezydent Jacek Sutryk wydał zgodę na organizację manifestacji. - Będziemy ją jednak bacznie obserwować - ostrzegają w ratuszu. - Jeśli tylko dojdzie do zachowań agresywnych, zagrażających bezpieczeństwu wrocławian, pochód zostanie rozwiązany – zapowiada rzecznik prezydenta.

Wrocławski sąd okręgowy bada, czy wrocławski magistrat słusznie zrobił, rozwiązując Marsz Niepodległości z 11 listopada ubiegłego roku. Decyzję miasta zaskarżył jeden z organizatorów - Piotr Rybak. Sąd będzie przesłuchiwał świadków, m. in. byłego księdza Jacka Międlara, jednego z liderów środowisk narodowych, organizujących co roku manifestację 11 listopada.

- Podobnie jak 11 listopada, tym razem także nikt i nic nas nie zatrzyma - tak były ksiądz Jacek Międlar zaprasza na Marsz w Hołdzie Żołnierzy Wyklętych, który odbędzie się w piątek 1 marca 2019 we Wrocławiu. Międlar był jednym z organizatorów marszu narodowców, który 11 listopada zakończył się skandalem.

Wrocławska policja nadal poszukuje osób podejrzewanych o łamanie prawa - rzucanie racami i butelkami - podczas demonstracji narodowców 11 listopada ubiegłego roku. Na razie zarzuty usłyszały dwie osoby jedna za propagowanie faszystowskiego ustroju państwa i jedna – zatrzymana pod koniec grudnia – za rzucenie racą.

Wrocławska prokuratura postawiła zarzuty jednemu z uczestników marszu narodowców 11 listopada. Śledczy podejrzewają Romana Z. o publiczne propagowanie faszystowskiego ustroju państwa oraz nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, rasowych i etnicznych.

Wrocławska prokuratura postawiła zarzuty jednemu z uczestników marszu narodowców 11 listopada. Śledczy podejrzewają Romana Z. o publiczne propagowanie faszystowskiego ustroju państwa oraz nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, rasowych i etnicznych.

Jedenaście dni po wrocławskim marszu narodowców wciąż nie udało się ustalić, kim są ludzie którzy rzucali w ludzi racami i butelkami. Mimo opublikowania przez policję zdjęć z monitoringu i obiecanych nagród, prokuratura nie zna ich nazwisk.

W niedzielę 11 listopada - podczas swojego przemówienia na wrocławskim Rynku w czasie marszy środowisk narodowych - Jacek Międlar wypowiedział słowa:"mam ich głęboko w dupie". Kiedy kilka kilka miesięcy temu Jerzy Owsiak na spotkaniu autorskim powiedział słowo "kur…" został postawiony przed sądem za wykroczenie. Czy Jacek Międlar zostanie tak samo potraktowany przez policję – pyta nasz Czytelnik?

Policjanci z wrocławskiej komendy miejskiej opublikowali wizerunki kolejnych kilkunastu osób, które miały odpowiadać za naruszenie prawa podczas marszu narodowców 11 listopada. Wszyscy są poszukiwani m.in. za odpalenie rac.

Niedzielny marsz narodowców we Wrocławiu został rozwiązany. Trzy osoby zostały ranne, w tym policjant. Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz tłumaczy, że decyzja o rozwiązaniu marszu zapadła dopiero godzinę po tym, gdy w stronę ludzi poleciały butelki, petardy i race, bo obserwatorzy nie mieli wsparcia policji. Funkcjonariusze mówią, że to nieprawda, a minister spraw wewnętrznych na dzisiejszej konferencji prasowej powiedział, że wrocławski magistrat jest także odpowiedzialny za to, że ludzie zostali ranni!

5000 złotych nagrody wyznaczył komendant dolnośląskiej policji za pomoc w zatrzymaniu osób, które podczas niedzielnego marszu narodowców we Wrocławiu rzucały w stronę ludzi butelkami, petardami i racami, przez co trzy osoby - w tym policjant - zostały ranne. - Wytypowano osobę podejrzewaną o rzucenie niebezpiecznymi przedmiotami w kierunku zranionych osób. Prezentujemy wizerunek tego człowieka - mówi Petrykowski.