Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Socha [WYWIAD]: Czasem te moje faule są zbyt brutalne

Jakub Guder
Tadeusz Socha
Tadeusz Socha Tomasz Hołod
Tadeusz Socha [wywiad, rozmowa] - wychowanek Śląska Wrocław i świeżo upieczony tata - opowiada nam o emocjach na porodówce, odpowiedzialność jaką czuje w szatni WKS-u i tłumaczy, dlaczego łapie tak dużo żółtych kartek.

Gratuluję syna. Większe emocje są przed pierwszym meczem rundy wiosennej czy na porodówce?
Tadeusz Socha:
Dziękuję. To zupełnie inny stres, inne emocje. Piłka nożna to „aż sport” i „tylko sport”, a tam się jednak decydowało życie żony i syna. Skala wrażeń może jest porównywalna z meczem, ale ładunek trochę inny.

Był Pan obecny podczas narodzin?
Tadeusz Socha:
Podczas porodu, który skończył się cesarskim cięciem. W związku z tym do samego końca nie mogłem być.

Podobno jest Pan dumny z żony Magdy i po każdym treningu od razu do nich pędzi.
Tadeusz Socha:
Spisała się na medal! Dziś wychodzi ze szpitala więc po treningu zabieram ją z synem do domu.

Jak Miłosz podrośnie, to zaprowadzi go Pan na trening Śląska? Warto się pchać w piłkę?
Tadeusz Socha:
Może nie będę go namawiał, ale zaproponuje mu taki pomysł na życie. To jest bardzo ciekawa przygoda i superpraca. Dzięki piłce nie tylko można zarabiać pieniądze, ale też przeżyć naprawdę piękne chwile. Ja już mam to za sobą, ale też mam nadzieję, że wiele jest jeszcze przede mną. To są rzeczy niezapomniane. Potem, gdy się o tym myśli, wszystko daje dużo przyjemności. Warto spróbować.

W świadomości wielu funkcjonuje Pan wciąż jako młody zawodnik, a tu w tym roku 26 lat na karku. Ze Śląskiem przeszedł Pan od II ligi do mistrzostwa Polski. Pewnie chwile były różne – dobre i te trochę gorsze też.
Tadeusz Socha:
Więcej było pozytywnych rzeczy. Oczywiście zdarzały się gorsze momenty. Było kilka chwil, w których zastanawiałem się nad zmianą klubu. Miałem rundę, w której grałem naprawdę mało, albo właściwie wcale. Wtedy pojawiły się myśli, że może trzeba spróbować swoich sił gdzie indziej. Iść chociaż na wypożyczenie. Przychodził jednak moment, w którym znów udowadniałem trenerowi, że zasługuję na pierwszy skład i zaczynałem więcej grać. Miałem też dużo szczęścia, bo klub przez te lata szedł w dobrym kierunku i cały czas się rozwijał, a ja razem z nim. Graliśmy przy tym o najwyższe cele.

Jakaś konkretna oferta była?
Tadeusz Socha:
Nie. Myślałem o tym, bo chciałem więcej grać.

Pamięta Pan jeszcze swój debiut w pierwszej drużynie? Wydaje się, że Kamil Dankowski w tej rundzie będzie blisko występu w drużynie. To nawet podobna pozycja do Pana i zastanawiam się, czy Tadeusz Socha widzi w Dankowskim siebie. Nie chodzi nawet o umiejętności, ale o zachowanie, postawę na treningu wśród starszych kolegów.
Tadeusz Socha:
Oczywiście, że pamiętam swój debiut – to było jeszcze w drugiej lidze u trenera Tarasiewicza. Od razu wyszedłem w pierwszym składzie. Poczułem, że szkoleniowiec mi zaufał, że wyciąga do mnie rękę. Dostałem duży zastrzyk pewności siebie. Kamil zrobił wielki postęp trenując z nami. Ma ogromną szansę debiutu. Myślę, że to nastąpi w tej rundzie. Nie widać po nim, żeby się tym wszystkim za bardzo przejmował. Jest odważny, a to dla piłkarza bardzo ważne. Jeśli nawet czuje czasem stres, to chyba potrafi sobie z nim radzić.

To, że jest Pan jedynym regularnie grającym wychowankiem Śląska, jest dla Pana wyróżnieniem? W szatni czuje Pan w związku z tym większą odpowiedzialność za drużynę?
Tadeusz Socha:
Nie czuję się bardziej przez to obciążony – to raczej właśnie wyróżnienie. Cieszę się, że jedynym klubem w którym grałem do tej pory jest Śląsk Wrocław i mam nadzieję, że tak będzie nadal. Pewnie jest to większa odpowiedzialność, bo bardziej się z WKS-em utożsamiam. Jest dla mnie ważny teraz, ale będzie też ważny gdy skończę grać w piłkę. Czuję odpowiedzialność za cały klub i staram się czasem w szatni pokazać, że trzeba się dla zespołu poświęcić. Uważam, że taka powinna być moja rola.

Futbol to nie tylko jedenastu facetów biegających za piłką, ale grupa ludzi, którzy mają jeden cel i żyją ze sobą także poza boiskiem.

Pytam o to, bo przypomniał mi się wywiad z Dariuszem Sztylką, który już po zakończeniu kariery mówił, że gdy w szatni był problem z Orestem Lenczykiem, to Pan potrafił z nim porozmawiać i zabrać głos w imieniu drużyny. Chodzi o słynne już taśmy...
Tadeusz Socha:
Tak faktycznie było, chociaż wtedy pewnie też grały duże emocje. Wiedziałem, że w tym momencie trzeba zareagować. Czułem, że drużyna tego potrzebuje.

Nie chciałbym, aż tak bardzo wracać do przeszłości, ale o to trzeba zapytać. Od tamtej rozmowy ze szkoleniowcem graliście już sami? Na boisku nie przywiązywaliście wagi to tego, co zakładał trener? Upragniony cel był już tak blisko...
Tadeusz Socha:
Zawsze gramy dla siebie. Nigdy nie wierze rewelacjom, że piłkarze przegrywają, bo grają przeciwko trenerowi. Wiadomo, że są konflikty, nieporozumienia między zawodnikami, czy z trenerami. Tak jest i pewnie będzie. U nas było tak samo. Mieliśmy jakiś tam problem z trenerem, ale w każdym spotkaniu graliśmy o trzy punkty.

Obecny Śląsk – ale też inne kluby - cierpią przez to, że mają w kadrze mało wychowanków?
Tadeusz Socha:
Nie wiem czy cierpią. Dobrze jeśli w zespole jest kilku zawodników, którzy może niekoniecznie są wychowankami, ale grają w danej drużynie kilka lat. Oni trzymają szatnię, a to ważna sprawa. Futbol to nie tylko jedenastu facetów biegających za piłką, ale grupa ludzi, którzy mają jeden cel i żyją ze sobą także poza boiskiem. Atmosferę tworzy się właśnie w szatni przez zawodników mających tam autorytet.

Pewnie wtedy też łatwiej o to, żeby ta szatnia była szczelna.
Tadeusz Socha:
Na pewno tak.

Pan ze swojej dotychczasowej przygody z piłką jest zadowolony?
Tadeusz Socha:
Jeśli chodzi o sukcesy drużynowe, to tak. Trzy medale mistrzostw Polski i superpuchar, to na krajowym podwórku dużo. Nie do końca jestem zadowolony z tego, jak grałem w poszczególnych sezonach. Mogło być lepiej. Nie zawsze byłem pierwszoplanową postacią, a chciałbym żeby tak było.

A jest Pan odporny na krytykę? Jak prześledzić fora internetowe czy gazety, to często się Panu po meczach obrywa.
Tadeusz Socha:
Krytyka jest potrzebna. Gorzej jak się kogoś bezpośrednio obraża. Ja jestem w miarę na to odporny. Nie ma innego wyjścia. Kibice mają prawo wyrażać swoje niezadowolenia, ale ja przecież też spotykam się z gratulacjami. Takie jest życie piłkarza. Niedobrze tylko, gdy krytyka dotycząca nie mojej gry, ale personalnie mnie, dociera do mojej rodziny, a tak się już zdarzało. To nie jest fair, bo oni się tym przejmują. Staram się im tłumaczyć, że uprawiam zawód, w którym jestem oceniany przez innych.

Jak Pan reaguje na zarzut, że czasem gra Pan zbyt brutalnie? W tym sezonie z kartkami jest lepiej, ale w tamtym w 27 spotkaniach żółtych kartoników zobaczył Pan aż 13.
Tadeusz Socha:
Może czasem podchodzę do sytuacji trochę za agresywnie... Ale wydaje mi się, że nie łapię głupich kartek na przykład za dyskusje z sędziami czy odkopnięcie piłki. Czasem te faule są zbyt brutale – z tym się zgadam. Teraz jest trochę lepiej, ale to nie znaczy, że tych kartek będzie mniej, bo ważne mecze przed nami (uśmiech).

Wydaje mi się, że nie łapię głupich kartek na przykład za dyskusje z sędziami czy odkopnięcie piłki. Czasem te faule są zbyt brutale – z tym się zgadam.

A myśli Pan o tym, żeby kiedyś pokopać piłkę zagranicą?
Tadeusz Socha:
Rodzina się poszerzyła, ja mam jeszcze rok kontraktu, a ze Śląskiem jestem mocno związany. To będzie wpływać na moją decyzję. Piłka nożna jest dla mnie jednak bardzo ważna i z żoną jesteśmy umówieni, że jeżeli WKS kiedyś nie będzie zainteresowany dalszą współpracą ze mną, to będę szukał nowego klubu. Jeśli jednak na Oporowskiej nadal będą mnie chcieli, to jestem przekonany, że dojdziemy do porozumienia. Chciałbym, żeby Socha w Śląsku był jak najdłużej.

Lech już rozpracowany?
Tadeusz Socha:
Może nie tyle rozpracowany, co Śląsk jest gotowy do tego meczu.

A na prawej obronie ma Pan miejsce już zaklepane?
Tadeusz Socha:
Trzeba walczyć. Jak jest konkurencja, to wychodzi to na plus. Niedobrze dla drużyny i samego piłkarza, jeśli ktoś jest pewny swojej pozycji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska