Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szymon z Rolnik Szuka Żony. Co zmieniło się w jego życiu po programie?

Redakcja
Z wizytą u bohatera trzeciego sezonu programu „Rolnik szuka żony” - Szymona Łopackiego
Z wizytą u bohatera trzeciego sezonu programu „Rolnik szuka żony” - Szymona Łopackiego Maria Sowisło
Szymon Łopacki z Kierzkowa w gminie Biały Bór wziął udział w telewizyjnym programie „Rolnik szuka żony”. Była to trzecia edycja, a wkrótce na ekranach będziemy mogli obserwować kolejne zmagania o względy rolników. To doskonały czas na podsumowanie udziału pana Szymona w programie. Co zyskał, a co stracił? Czy sława uderzyła mu do głowy? O tym rozmawiamy z Szymonem Łopackim. Rolnikiem, który szukał żony.

„Tygodnik Miastecki”: Do niedawna było wielkie zainteresowanie mediów panem. Teraz wszystko ucichło. Opadł kurz. Jak się pan w tym odnajduje?

 

Szymon Łopacki: Nie żyję tym tym programem na co dzień. Życie wróciło do normy. Nie mam telefonów co tydzień, co dwa tygodnie, że mam się pakować i jechać do Warszawy do telewizji śniadaniowej czy na nagrania. Pod tym względem mam spokój. Ja nawet tak bardzo jak inni kandydaci nie przeżywałem i nie przeżywam udziału w programie. Nie śledzę komentarzy na portalach społecznościowych. Nie mam wielu emocji po programie i z nim związanych. Żyję sobie w tym świecie za lasem tak, jak żyłem. Tu się czuję najlepiej. Gospodarstwo to moja pasja, choć to ciężka praca od świtu do zmierzchu, od godz. 6.00 do 22.00. Gdybym tego nie kochał, to zwariowałbym od razu. Teraz, wiosną jest łatwiej. Krowy doi się tylko dwa razy dziennie rano i wieczorem. Same na polu się pasą. Można powiedzieć, że od tygodnia mamy rolnicze wakacje.

Zobacz też: Rolnik szuka żony 4. Rolnicy czekają na listy

 

Czuje się pan celebrytą?

 

Szymon Łopacki: Nie lubię słowa celebryta. To kojarzy się raczej z takimi osobami jak Doda, a nie ze mną. Chociaż muszę sprawdzić w słowniku znaczenie tego słowa, bo lubię znać definicje różnych wyrażeń i używać precyzyjnego słownictwa.

 

Skoro nie celebrytą, to może jest pan rozpoznawalny?

 

Szymon Łopacki: Oczywiście. Czasami nawet jest to ułatwienie, bo jak w sklepie kupuję części rolnicze, to łatwiej załatwia mi się niektóre sprawy. To pozytywne. Podobnie działa na mnie myśl, że zostałem w ogóle wybrany do programu. Z 1 tysiąca rolników, którzy zgłosili się do tego samego sezonu co ja, znalazłem się w piątce. To chyba najbardziej pozytywne odczucie.

 

Co wyniósł pan dla siebie z programu?

 

Szymon Łopacki: Mam dziewczynę Agnieszkę, z którą jestem do teraz i ciekawe wspomnienia. Pod tym względem pozytywnie zakończył się dla mnie udział w programie. Gdybym jej nie poznał, to mógłbym powiedzieć, że byłaby to dla mnie strata czasu. Ale z drugiej strony to była przygoda. Nie lubię monotonii, choć ubiegły rok był trudny, bo poświęciłem programowi wiele czasu. Ale przeżyłem. Pewnie uszczerbek też jakiś jest, bo stresy z nagrywaniem też się zdarzały.

Czytaj: Łukasz ze Zgłobnia zdradza kulisy programu "Rolnik szuka żony"

 

Uszczerbek na zdrowiu?

 

Szymon Łopacki: No może nie. Ale wszystkiego są wady i zalety. Bardziej chyba mój udział w programie odczuła moja rodzina niż ja. Zwłaszcza kobiety. Bardziej przeżywają to, co poszło w świat. Są po prostu bardziej podatne na opinie innych niż mężczyźni. Przeżywają, że publicznie zostaliśmy wystawieni na opinie innych, że wszyscy zobaczyli jak żyjemy i jakie mamy gospodarstwo. Zwracają też uwagę na więcej szczegółów. Na przykład, że miotła stała krzywo w kącie, a kiedy rozmawiam ze znajomymi, to nikt tego nawet nie zauważył.  

 

Dlaczego zależało panu na poznaniu dziewczyny? Nie ma bardziej tradycyjnych sposobów?

 

Szymon Łopacki: To była jedna z możliwości. Są dyskoteki, spotkania rodzinne, wesela, portale randkowe... Myślę, że to nie nadaje się do poczytania, co przeżywałem wcześniej, bo są to sprawy zbyt intymne. Forma programu, w którym szukałem dziewczyny rzeczywiście jest inna. Chyba dlatego, że podglądana przez wszystkich. Nie tylko przez kamery, ale też przez telewidzów w Polsce.

 

Gdyby miał pan taką możliwość, wystartowałby pan jeszcze raz?

 

Szymon Łopacki: Nie odpowiem na to pytanie, bo cel osiągnąłem. Zgłosiłem się do programu, żeby tę żonę znaleźć, a nie dla sensacji.

 

Nie mam na myśli programu, w którym szuka pan żony, a na przykład takim, podczas którego mógłby pan wygrać ciągnik.

 

Szymon Łopacki: Drugi raz chyba bym nie chciał. To było bardzo męczące. Trochę sztuczny jest ten świat telewizji. Gdyby był program, który służy dobru, budowaniu czegoś dobrego, to chyba tak. Takim, który ma innym pomóc, a nie tylko pokazywać emocje. Podczas kręcenie odcinków miałem wrażenie, że nikomu tak naprawdę nie zależy, żebym tę żonę znalazł. Ważniejsze były emocje uczestników zwłaszcza podczas finału, bo to ma największą oglądalność.

 

Czytaj też: Grzesiek i Ania z Rolnik szuka żony zostali rodzicami. Co u innych?

 

Zmienił się pan po programie? Może inaczej patrzy pan na świat?

 

Szymon Łopacki: Żyję jak żyłem. Przestrzenie, w których się poruszam nie zmieniły się. Mój świat to nadal gospodarstwo i spotkania z ludźmi wierzącymi, bożymi, rekolekcje i podróże po Polsce. Jeśli są jakieś negatywne skutki mojego udziału w programie to może okaże się to dużo później. Mam świadomość istnienia świata duchowego i walki dobra ze złem, której na pozór nie widać gołym okiem. W przyszłości okaże się, jakie duchy towarzyszyły moim występom telewizyjnym. Czy może bardziej pomagały mi te dobre, czy raczej przeszkadzały te złe. Jeśli nie dowiem się tego w życiu doczesnym, to na pewno poznam po śmierci, bo jak pisze św. Paweł: „Teraz widzimy niejasno, jakby w zwierciadle, a później zobaczymy wszystko w całej pełni” i poznamy całą prawdę.

 

Podczas nagrywania odcinków programu miał pan chwile zwątpienia? Miał pan ochotę wstać, wyjść i zamknąć za sobą drzwi albo po prostu wyrzucić ekipę telewizyjną?

 

Szymon Łopacki: Oczywiście, że były chwile zwątpienia, ale przyjmowałem je z pokorą. Przecież nikt mnie do tego programu nie pchał na siłę. Sam się na to zdecydowałem i zgodziłem.

 

Gdyby życie z Agnieszką ułożyło się panu tak dobrze, że ogłosilibyście ślub. Zapewne telewizja chciałaby nakręcić odcinek specjalny z migawkami z wesela i ślubu. Zgodzilibyście się?

 

Szymon Łopacki: Mam to w zapisane umowie. Jeśli po jakimś czasie od zakończenia programu będę brać ślub, to muszę się zgodzić na obecność telewizji. Nie mam tu już nic do gadania. W końcu czytałem umowę i ją podpisałem. Zgodziłem się na to i właściwie ta telewizja w niczym by mi nie przeszkadzała na weselu. Byłoby jeszcze weselej.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Maria Sowisło

[email protected]
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szymon z Rolnik Szuka Żony. Co zmieniło się w jego życiu po programie? - Dziennik Bałtycki

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska