Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szwedzi klaszczą na widok Polaków. A ty jakiemu obcokrajowcowi ostatnio biłeś brawo?

Janusz Michalczyk
archiwum
Powszechne zaskoczenie wywołały u nas doniesienia, że polscy strażacy zostali entuzjastycznie powitani w Szwecji, dokąd pojechali gasić pożary. Zwykli Szwedzi ustawiali się przy drogach z transparentami i oklaskami reagowali na przejazd konwoju 44 czerwonych pojazdów gaśniczych z Polski ze 139 strażakami na pokładzie.

Spontaniczne podziękowania są tym bardziej dziwne, że nasi strażacy dopiero jadą do ognia. Byłoby całkowicie zrozumiałe, gdyby owacjami nagrodzono ich w momencie wyjazdu, po tym jak uratowali przed spaleniem kilka miasteczek, oczywiście - wraz z mieszkańcami, dorosłymi i dziećmi, oraz zwięrzętami domowymi.

Mam wrażenie, że gorące podziękowanie za sam fakt niesienia pomocy jest dla nas, Polaków, jakimś dziwactwem, reakcją przesadną, by nie powiedzieć - oznaką słabości. Czy w ogóle wyobrażacie sobie odwrotną sytuację? To znaczy taką, że konwój szwedzkich strażaków czy innych ratowników wywołuje w naszym kraju już „na dzień dobry” owację? Być może różnica nastawienia wynika z doświadczeń obu narodów. Szwedzi w XX wieku znakomicie sobie radzili pod każdym względem, a wiadomo, co się u nas w tym czasie wyprawiało. Polacy uwielbiają wszelkiego rodzaju szarże i popisy (na przykład pchają się zimą w Himalaje), są zachwyceni, gdy mogą udowodnić innym, jacy są z nas cudowni ułani. W płaszczyźnie psychologicznej można to opisać jako swego rodzaju leczenie kompleksów narodowych. Tymczasem Szwedzi takich potrzeb nie mają, dziękowanie za okazaną pomoc to przejaw naturalnego zachowania, bo nie czują się ani lepsi, ani gorsi. Mówiąc jeszcze inaczej - w naszym rozumieniu Polacy pomagają Szwedom, a w ich rozumieniu - ludzie z Polski pomagają ludziom ze Szwecji.

Mam świadomość, że całą rzecz nieco upraszczam. Irene Christensson, reprezentująca organ rządowy, który koordynuje akcję gaśniczą, oznajmiła, że nie może powiedzieć, jakie polscy strażacy mają umiejętności, ale zapewnią dodatkowe wsparcie w postaci „siły roboczej”. Trudno nie doszukać się w tych słowach nutki lekceważenia, co może wynikać z przekonania, że szwedzcy strażacy nie są wcale gorsi, choć - z drugiej strony - przed Polakami pojechali im pomagać również specjaliści od gaszenia ognia z Niemiec, Danii i Litwy. Irene, twoja irytacja jest oznaką jakichś kompleksów albo złych doświadczeń z migracją. Może Irene po prostu nie lubi u siebie obcych, takich różnych migrantów. W takim razie my, Polacy, powinniśmy ją do pewnego stopnia zrozumieć.

Niewykluczone, że słowa Irene dotarły również do posła Dominika Tarczyńskiego (PiS), bo oświadczył, że nasi strażacy nie pomagają szwedzkiemu rządowi, lecz mieszkańcom Szwecji. W tym miejscu mała korekta. Panie pośle, lepiej byłoby powiedzieć, że pomagają Szwedom, bo niektórzy mogą pochopnie za mieszkańców Szwecji uznać przybyszów z Azji, Afryki czy Syrii, a - jestem pewien - nie taka była intencja posła, który znany jest z dość obcesowego wyrażania swego „patriotyzmu”. Zresztą zdążył mu już podziękować za takie ujęcie sprawy jeden z liderów nacjonalistycznej Alternatywy dla Szwecji.

O ile sobie przypominam, to ciepło witaliśmy ostatnio u siebie amerykańskich żołnierzy z baterią patriotów. To jednak inna para kaloszy, bo zawsze mieliśmy hopla na punkcie wojaczki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska