Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukiełowicz: To mój klub, to musi się udać (ROZMOWA)

Jakub Guder
Romuald Szukiełowicz
Romuald Szukiełowicz Paweł Relikowski
- Kibic nie wybacza, jeśli nie widzi zaangażowania. Gdy walczyłeś, oddałeś serce, ale przegrałeś - to ok., rywal był lepszy. Może i trochę kibic wtedy ponarzeka, ale widzi, że zapieprzałeś na murawie. Gorzej, gdy ma wrażanie, że piłkarz nawet się nie spocił - mówi Romuald Szukiełowicz, nowy trener Śląska Wrocław. Rozmawia z nim Jakub Guder.

Mówi się, by nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, a Pan tymczasem po raz trzeci zostanie trenerem Śląska.
Życie trenera jest takie, że nie można się zapisać do pracy tam, gdzie by się chciało. Ja tymczasem zawsze chciałem się "zapisać" do pracy w Śląsku. Za pierwszym razem ratowałem go przed spadkiem. WKS miał siedem punktów, był w strefie spadkowej, a na wiosnę byliśmy rewelacją ligi. Za drugim razem również udało się utrzymać zespół. Teraz też sytuacja jest trudna, ale ja się nie zastanawiałem. To dla mnie naturalna decyzja. To mój klub, tu się wychowałem. To musi się udać. Piłkarze muszą dołożyć tylko więcej agresji i zaangażowania.

To jest teraz największy problem drużyny? Do tego dochodzi zapewne brak pewności siebie.
Jedno z drugim się łączy. Gdy nie mam pewności siebie, to nie jestem agresywny i nie walczę, bo uważam, że i tak nie dam rady. Stać nas na dobrą grę. Dobrałem zresztą taki sztab szkoleniowy, żeby przekonać zawodników do większego zaangażowania. A jeśli nawet nie przekonać, to wymusić je na zawodnikach.

Nie przeraża Pana aktualna sytuacja w klubie? Nie ma głównego sponsora, dużej grupie zawodników kończą się kontrakty, a na dodatek nie wiadomo, jaka będzie właścicielska przyszłość Śląska. Wszystko jest w zawieszeniu.
Jeśli ja i mój sztab wypracujemy lepszą grę, a co za tym idzie - lepszy obraz drużyny, to łatwiej będzie zarówno marketingowi, jak i rozmowom właścicielskim. To są powiązane ze sobą sprawy. Zawodnikom zwracam uwagę na jedną ważną rzecz - kibic nie wybacza, jeśli nie widzi zaangażowania. Gdy walczyłeś, oddałeś serce, ale przegrałeś - to ok., rywal był lepszy. Może i trochę kibic wtedy ponarzeka, ale widzi, że zapieprzałeś na murawie. Gorzej, gdy ma wrażanie, że piłkarz nawet się nie spocił. Powiedziałem dziś (w poniedziałek - przyp.) piłkarzom, czego od nich oczekuję. Ich umiejętności są takie, iż powinni sobie poradzić. Rozumiem, że po takiej serii mogą mieć głowy trochę spuszczone, ale po to dobrałem sobie takiego współpracownika, by pokazać im, że trzeba walczyć.

Właśnie - Zbigniew Mandziejewicz to Pana pomysł?
Tak. Na boisku to był kawał łobuza: waleczny i nieustępliwy. Nie lubił przegrywać, a przeciwnik o tym wiedział i czuł to na murawie. Gdyby nie taka postawa, to nie doszedłby do tego, co osiągnął, a grał przecież m.in. w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. U mnie nie będzie ludzi przypadkowych. Nie mówię, że do tej pory byli. Zresztą do Tadka Pawłowskiego mam szacunek zarówno jako do piłkarza, jak i do trenera.

Do meczu z Łęczną nie ma Pan wiele czasu. Będzie rewolucja w składzie?
Jaka rewolucja, skoro mamy w drużynie 14 zdolnych do gry piłkarzy? Pozostali mają urazy albo są po kontuzji. Z pewnością w piątek będziemy grali inaczej. Chciałbym, aby było lepiej, a tych ludzi na to stać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska