18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital wygrał w sądzie z pacjentką

Marcin Rybak
fot. Tomasz Hołod
Pacjentka wrocławskiego szpitala wojskowego Dorota Zielińska nie może być leczona na stwardnienie rozsiane najnowszym dostępnym w medycynie i bardzo drogim preparatem Gilenya. O ile sama nie wykupi sobie niezbędnych dawek leku.

Takie są konsekwencje środowej decyzji wrocławskiego Sądu Apelacyjnego. Zmienił on precedensowe orzeczenie Sądu Okręgowego z Wrocławia. Kilka tygodni temu nakazał on, by wrocławski szpital wojskowy leczył panią Dorotę supernowoczesnym i superdrogim preparatem, którego nie refunduje Narodowy Fundusz Zdrowia.

Jedno opakowanie leku, wystarczające na 28 dni kuracji, kosztuje osiem tysięcy złotych. Zdaniem pani Doroty, to jedyny lek, który naprawdę pomagał jej normalnie funkcjonować, mimo poważnej i wciąż nieuleczalnej choroby.

Gilenya pojawiła się na rynku zaledwie w ubiegłym roku. Pani Dorota, dzięki akcji charytatywnej, zebrała pieniądze na kilkumiesięczną kurację. Rozpoczęła ją w kwietniu ubiegłego roku. Była jedną z pierwszych osób w Polsce, która przyjmowała ten lek. Na razie nie jest on objęty żadnym programem leczniczym w Polsce.

- Zanim zaczęłam go brać, nie chodziłam - opowiada nam Dorota Zielińska. - Po kilkumiesięcznym przyjmowaniu tego lekarstwa zaczęłam normalnie chodzić.

Kiedy skończyły się pieniądze i lek, choroba wróciła. Wtedy Dorota Zielińska postanowiła walczyć. Rozpoczęła leczenie w szpitalu wojskowym we Wrocławiu. Wystąpiła do sądu by ten nakazał szpitalowi leczenie nowym preparatem.

W marcu wrocławski Sąd Okręgowy wydał precedensowe rozstrzygnięcie. Nakazał, by na czas trwania procesu szpital leczył Dorotę Zielińską nowym preparatem i wystąpił do NFZ o zrefundowanie kosztów.

Szpital tak zrobił, ale odwołał się do Sądu Apelacyjnego. Ten zmienił wczoraj decyzję. Szpital wojskowy nie musi podawać pacjentce lekarstwa, którego nie zrefunduje mu NFZ. Sąd uznał, że nie ma takiego przepisu, na podstawie którego pacjent mógł-by żądać, by wskazana placówka leczyła go wskazanym przez niego lekarstwem.

Sąd Apelacyjny podkreślał, że nikt pacjentce nie odmawia prawa do leczenia. Jednak inne metody - w przypadku Doroty Zielińskiej - już nie działają.

Podjęta w środę decyzja nie kończy sprawy. Proces wciąż trwa. Oznacza ona jednak, że - wbrew temu czego chciał Sąd Okręgowy - pacjentka podczas całego postępowania nie będzie miała bezpłatnego dostępu do leczenia.

Co teraz? Wicedyrektor wrocławskiego szpitala, pułkownik Wiesław Ruszkowski, mówi, że placówka czeka na decyzję sądu.
- Na razie znam ją wyłącznie z mediów - mówi.

O tym, w jaki sposób ma być dalej leczona pani Dorota, zadecydują specjaliści. Szpital nie będzie jednak pokrywał kosztu zakupu lekarstwa.

Na temat dalszej terapii Doroty Zielińskiej wypowie się niezależne konsylium złożone z fachowców.
- Teraz pozostaje mi tylko zbiórka pieniędzy - powiedziała nam wczoraj pani Dorota. - Bardzo proszę o pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska