Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Szeryf internetu" głodował w areszcie, bo uważa się za niewinnego

Tomasz Kozłowski
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Polskapresse
Marek O., znany lepiej jako "szeryf internetu", po raz kolejny zaskoczył wszystkich. Tym razem już zza więziennych krat. Przebywający obecnie w areszcie śledczym w Lubaniu podjął akcję protestacyjną przeciwko wymiarowi sprawiedliwości. Od 17 do 23 marca nie przyjmował posiłków. Dlaczego ?

- Przekazał nam, że to protest przeciwko wymiarowi sprawiedliwości i wyrokowi, który zapadł w jego sprawie - wyjaśnia Mirosław Kazan, oficer prasowy aresztu śledczego w Lubaniu Śląskim.

Okazuje się, że mężczyzna, mimo protestu, jest więźniem, który nie sprawia żadnych problemów. - Od początku współpracuje ze służbą więzienną - deklaruje Kazan. - Nie było żadnej skargi z jego strony - dodaje. Wiadomo, że roszczenia Marka O. dotyczą tylko sądu i prokuratury.

Co skłoniło go do zakończenia głodówki? Nie wiadomo. W poniedziałek "szeryf" spotkał się z lekarzem i być może to właśnie argumenty przedstawiciela służby zdrowia przekonały go do przerwania protestu.

W tym samym czasie "szeryf" napisał też list do poznańskiej redakcji telewizji TVN, w którym przekonuje o swej niewinności. "Nie byłem świadomy, że zlecenie, którego się podjąłem, ma związek z przestępstwem. Na zleceniu zarobiłem kwotę 900 zł. Kiedy tylko zrozumiałem, że mogę być zamieszany w wyłudzenie, z własnej woli poddałem się organom ścigania. Obywatelskie zatrzymanie to jedna wielka bzdura" - pisze w liście "szeryf internetu".

Przypomnijmy: sąd w Lwówku Śląskim 17 marca za oszustwa skazał go na 3,5 roku więzienia i nakazał zwrócić ponad 138 tysięcy złotych. Wyrok jest nieprawomocny, a obrońca szeryfa zapowiedział apelację.

O Marku O. zrobiło się głośno przed dwoma laty. Wtedy prowadził mały sklepik w Poznaniu, który był notorycznie okradany. O. zamontował w nim kamerę i filmy z tych kradzieży umieszczał w internecie, co przyniosło mu początkowo dobrą sławę.

O jego konflikcie z prawem usłyszeliśmy w październiku ubiegłego roku, gdy w Gryfowie Śląskim próbował wyłudzić 27 tysięcy złotych. Wtedy "szeryf" podał się za policjanta drogówki i oświadczył kobiecie, że jej syn miał wypadek drogowy i żeby nie zostać zatrzymanym, powinien wpłacić 27 tysięcy złotych gotówką. Kobieta przekazała pieniądze, ale "szeryf" uznał, że to za mało. Po chwili wrócił po brakujące 10 tysięcy złotych. Kobieta zwróciła się o pomoc do sąsiadów i to dopiero oni wezwali policję.

Przy okazji śledztwa na jaw wyszły także inne przestępstwa. Z ustaleń Prokuratury Rejonowej w Lwówku Śląskim wynika, że "szeryf internetu", zanim wpadł, zdążył wyłudzić metodą "na wnuczka" ponad 120 tysięcy złotych w Sulechowie oraz 16 tysięcy złotych w Tomaszowie Mazowieckim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska