MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zamienił antyki na... borówki

Agata DZIEKAN <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Pierwsze pół hektara borówek rośnie niedaleko domu pana Tadeusza. Okazała rezydencja stoi po drugiej stronie biegnącej przez wioskę drogi.
Pierwsze pół hektara borówek rośnie niedaleko domu pana Tadeusza. Okazała rezydencja stoi po drugiej stronie biegnącej przez wioskę drogi. A. Dziekan
Pan Tadeusz żałuje, że nie może pokazać krzewów całych w borówkach, ale niedawno miał zbiór. Zostało tylko trochę owoców.
Pan Tadeusz żałuje, że nie może pokazać krzewów całych w borówkach, ale niedawno miał zbiór. Zostało tylko trochę owoców. A. Dziekan

Pan Tadeusz żałuje, że nie może pokazać krzewów całych w borówkach, ale niedawno miał zbiór. Zostało tylko trochę owoców.
(fot. A. Dziekan)

Wrócił na ojcowiznę i postanowił zrobić coś z ziemią po rodzicach. Specjaliści zbadali glebę, a on przeczytał w książkach, że z takimi wynikami najlepiej wziąć się za borówki amerykańskie. Tadeusz Cymbor to pierwszy w regionie właściciel plantacji grantowych owoców.

Pan Tadeusz przez ponad 20 lat zajmował się renowacją mebli. Dlatego w swoim domu ustawił tylko antyki.
Pan Tadeusz przez ponad 20 lat zajmował się renowacją mebli. Dlatego w swoim domu ustawił tylko antyki. A. Dziekan

Pan Tadeusz przez ponad 20 lat zajmował się renowacją mebli. Dlatego w swoim domu ustawił tylko antyki.
(fot. A. Dziekan)

Żeby dotrzeć do Tadeusza Cymbora, trzeba przemierzyć całą Żarówkę, jego rodzinną wioskę, niedaleko Radomyśla Wielkiego. Trafić łatwo, bo pan Tadeusz jasno instruuje - dom na końcu wsi, ostatni. Stoi po lewej stronie drogi, po prawej rosną borówki.

Domu nie sposób przeoczyć - widać, że ostatni, bo zaraz za nim rośnie iglasty las. Budynek jest okazały - biała rezydencja z kolumnami.

Pierwsze półtorej tony

Tadeusz Cymbor wita serdecznie i od razu zaczyna szukać kluczyków do samochodu. Ale te - wiadomo, daje o sobie znać złośliwość rzeczy martwych - za nic nie chcą się znaleźć. Bo chciałby pokazać, że jego borówki to poważna sprawa. Krzewami borówek amerykańskich obsadził już sześć i pół hektara, a zamierza jeszcze kolejne trzy albo cztery. To ciągnące się na 600 metrach pole jest jednak daleko od domu i potrzebny jest samochód.

Ale przecież w pobliżu domu też jest sporo krzewów. Tadeusz Cymbor wyjaśnia, że to tylko pół hektara. Posadził je trzy lata temu i teraz zbiera pierwsze plony - w sumie półtorej tony granatowych owoców. (Z tego większego pola jeszcze nie zbierał, bo krzewy są młodsze).

W końcu podejmuje decyzję, że zostajemy na miejscu i będziemy oglądać ten pierwszy kawałek jego ogromnej plantacji.

- Owocują od połowy lipca do końca sierpnia - pan Tadeusz tłumaczy, że teraz na krzakach nie ma zbyt wielu owoców, bo niedawno były zbierane.

Podaje fachowe nazwy odmian, które ma na polu. Trudne do zapamiętania, angielskie. Odmiany różnią się od siebie wymaganiami wilgotności gleby, smakiem i twardością owoców.

Dzień Borówki

Pan Tadeusz czytał książki o borówkach amerykańskich: - Rosły dziko. Ale naukowcy je szczepili, krzyżowali, wyselekcjonowali najwartościowsze i takie zostały wprowadzone do uprawy. Do Polski borówka amerykańska została sprowadzona w latach 30. Jednak wtedy jeszcze zainteresowanie nie było duże. Drugi raz przyjechała po wojnie. Pierwsza plantacja została założona w 1975 roku przy Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Obecnie borówkami zajmują się Instytut Sadownictwa w Skierniewicach, Akademia Rolnicza w Poznaniu i Akademia Rolnicza w Krakowie.

W Polsce działa też Stowarzyszenie Plantatorów Borówki Amerykańskiej. Pan Tadeusz też do niego należy. Zapisał się, gdy tylko obsadził pierwsze pół hektara.

- Jest nas około 30 z całej Polski. Mamy walne zebrania, Dzień Borówki, spotykamy się na plantacjach - pan Tadeusz mówi, że w stowarzyszeniu chodzi przede wszystkim o dzielenie się doświadczeniami i organizowanie dla siebie szkoleń. Ten Dzień Borówki, zwykle odbywający się jesienią, kiedy kończą się zbiory, to też czas nauki: - Ostatnio obchodziliśmy go w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

W Polsce najlepiej

Przez lata mieszkał w Austrii. Pierwszy raz pojechał do Wiednia na początku lat 80. Wrócił, ale od 1984 roku osiedlił się tam na stałe razem z żoną i dziećmi. Przyjeżdżał do rodzinnej wioski, ale to w stolicy Austrii miał dom i pracę.

- Byłem renowatorem mebli i antyków - pan Tadeusz w swoim dużym domu w Żarówce też ma tylko stylowe, stare meble. Przywiózł je z Austrii. Sam odnawiał.

- Teraz jestem na emeryturze i postanowiłem zrobić coś z ziemią po rodzicach - podkreśla, że do tej pory zarobione w Austrii pieniądze inwestował w Polsce. Najpierw w okazały dom. Ostatnio w ziemię i borówki. Bo jednak w Polsce czuje się najlepiej.

Naukowo do gleby

Pan Tadeusz podszedł do pomysłu naukowo. Najpierw próbki gleby ze swojego kawałka ziemi zawiózł do Stacji Rolniczo-Chemicznej w Rzeszowie. Zbadano kwaśność ziemi, zawartość próchnicy, potasu, fosforu, magnezu.

- W naszym rejonie gleba jest lekka, piaszczysta, przyleśna. Kiedy porównałem wyniki badania gleby z tym, co znalazłem w książkach o borówce amerykańskiej, wyszło mi, że ziemia nadaje się tylko pod borówki.

Czy zaproponowałby rolnikom przestawienie się na ten rodzaj uprawy? Służy radą. Ale zastrzega, że to kosztowne: - Na jeden hektar plantacji trzeba wyłożyć 50 tysięcy złotych.

Wymienia: - Trzeba kupić sadzonki. Na hektar 3200 sztuk. Glebę wzmacnia się torfem i trocinami przekompostowanymi. Wskazane jest nawadnianie. Ja mam kropelkowe. Wzdłuż rzędów z krzewami idzie rura z wodą. Dalej jest przepompownia. Wodę czerpię ze stawu, który specjalnie po to wykopałem w pobliżu.

Borówki trzeba też plewić, żeby nie zarosły chwastami. Krzaczki przycinać, przerzedzać. No i zbierać owoce. Pan Tadeusz zatrudnia do tego robotników.

Potrzeba jeszcze długiego czasu, żeby to co zainwestował, zaczęło się zwracać. Ale jest dumny: - Cieszy mnie, że pięknie rosną.

Lepsze w słoikach niż mrożone

I liczy, że kiedyś przejmie po nim tę plantację 13-letni syn. Teraz jest z nim w Żarówce na wakacjach. Przyjechał z mamą, która ma pięć tygodni urlopu. We wrześniu oboje wracają do Austrii. Pan Tadeusz zostanie. Będzie ich odwiedzał.

Bo jego rodzina raczej nie rozstanie się z Wiedniem. Córki są tam cały czas. Jedna studiuje medycynę.

Do Wiednia pan Tadeusz zawiózł też swój pierwszy plon. Nie wszystkie jego borówki powędrowały co prawda do stolicy Austrii, ale pan Tadeusz spostrzegł, że to dobry rynek. Jeszcze dokładnie nie wie, jak zorganizuje w przyszłości sprzedaż. Zobaczy, gdy borówek będzie już naprawdę dużo.

Jego borówki znajdują klientów też tu, na miejscu. - Ludzie przychodzą i kupują po dwa, trzy, pięć kilogramów. Na przetwory - przyznaje, że jego żona, chociaż jest w Polsce od dwóch tygodni, zrobiła już zapasy na zimę.

Bo borówki poprawiają wzrok i leczą choroby wieńcowe, układu pokarmowego. Pan Tadeusz wie coś o tym. - W Austrii miałem problemy żołądkowe. Tu po trzech, czterech dniach, kiedy chodziłem po plantacji i jadłem prosto z krzaka, dolegliwości znikły. I nie wracają.

Żona pana Tadeusza pokazuje przetwory. Robi je tradycyjnie. Wkłada owoce do słoików i zasypuje cukrem. - Takie lepiej wozić do Austrii. Myślałam, żeby zamrozić, ale w słoikach jest wygodniej. Można przy każdych odwiedzinach zapakować po kilka.

Bardzo zdrowe

Tadeusz Cymbor ma w swoim domu pokaźny zbiór publikacji na temat borówek. Podkreśla szczególnie ich walory zdrowotne. Borówki mają najwięcej z wszystkich owoców i warzyw przeciwutleniaczy. To substancje, które neutralizują wolne rodniki, odpowiedzialne za między innymi pojawianie się chorób nowotworowych, marszczenie się skóry (wolne rodniki w skórze niszczą włókna kolagenu doprowadzając do jej wiotczenia), zaćmę w oku czy miażdżycę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie