Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Superplotki krążą po kumoszkach

Mariusz Grabowski
Edyta Górniak też ma swoją legendę
Edyta Górniak też ma swoją legendę Piotr Król
Przerażające opowieści towarzyszą nam od wieków. W średniowieczu nasi praszczurowie gnębili Żydów za to, że przerabiali chrześcijańskie niemowlęta na rytualną macę albo dla odmiany ganiali po lasach w poszukiwaniu czarownic i strzyg. Potem przyszła moda na wampiry i wstających z grobów umarlaków. Super-plotka bowiem pojawia się w każdym ludzkim zbiorowisku i społeczeństwie. Amerykanie wierzyli w XIX wieku, że po New Jersey grasuje demon wyglądający na Indianina; dziś furorę robi tam fama, że w wodociągach Nowego Jorku polują aligatory ludożercy albo że w barach McDonald's sikają do coli.

Superplotki krążą po kumoszkach, robią furorę na rodzinnych spędach, ale trafiają też do mediów. Otwórzmy zatem "Fakt" z 6 września. Znajdziemy tu opowieść o niejakim Shoto Fujirawie, który od lat pasjami zajadał się sushi (koniecznie "żywym i świeżym"). Ale apetyt Shoto na surowe ryby coraz częściej zaczęły zakłócać potworne bóle głowy. Gdy zgłosił się do lekarza, okazało się, że w głowie zalęgły mu się robaki. "Robale w mózgu! Jesz sushi? To cię czeka!" - prorokuje tabloid, a jego godzące w nasze gusta rewelacje - z racji wielkiej popularności sushi-barów - możemy zakwalifikować do czarnych legend miejskich.

I nie ma znaczenia, że ta parazytologiczna sensacja jest wierutną bzdurą i to, że krąży po internecie już od dobrych kilku lat. To, że wreszcie trafiła na łamy bulwarówki, pokazuje doskonale mechanizm rozpowszechniania superplotki, w tym przypadku podbijającej sprzedaż i inicjującej ferment wśród smakoszy azjatyckich przysmaków.

Jak dowodzi w swoich pracach prof. Dionizjusz Czubala z Uniwersytetu Śląskiego, spec od tzw. mitologii współczesnej, podobnie niewiarygodne podania mają swoją terapeutyczną społecznie rolę: są odreagowaniem na frustrację, kłopoty i relaksują. Z tego powodu niejeden z czytelników pomyślał sobie pewnie: "Po co Japoniec żarł tyle tego świństwa, dobrze mu tak!".

Samonapędzający się absurd podbity cieniem prawdopodobieństwa to cecha legendy miejskiej. Tak przynajmniej twierdzi Mark Barber, autor książki "Legendy miejskie" (trzy lata temu ukazała się także w Polsce, nakładem oficyny RM). Barber nie tylko zebrał setki podobnych historii ze wszystkich zakątków świata, ale pokusił się o ich wspólny mianownik. Wedle niego jedną z ważniejszych cech współczesnych superplotek jest tematyka żywieniowa, czyli obchodząca każdego z nas. Pal licho demony nawiedzające stare zamczyska, zmutowane szczury atakujące kanalarzy czy strategicznie nieobliczalny romans Aleksandra Kwaśniewskiego z Edytą Górniak. Prawdziwie poruszeni czujemy się wtedy, kiedy dociera do nas, że Wietnamczycy trują nas w barach psim mięsem albo zdechłymi gołębiami.

Ciekawe, czy komunistyczni propagandziści PRL-u zdawali sobie sprawę ze społecznych skutków oddziaływania super-plotki, gdy fabrykowali news o tym, że jankesi zrzucają żarłoczną stonkę na nasze polskie kartofliska. Oczywiście, żeby wygubić ludność państwa robotników i chłopów. Albo późniejszy, informujący szeptaną pocztą, że Żydzi tworzą listy proskrypcyjne niechętnych Izraelowi Polaków, które przekazane na Bliski Wschód będą niebawem podstawą okrutnej zemsty Narodu Wybranego. Jak? Za pomocą przesyłanych pocztą zatrutych pomarańczy z Jaffy. Sądząc po żywotności tych andronów, towarzysze z wydziału ideologicznego KC byli do takich zadań doskonale przygotowani.

Któż nie pamięta z dzieciństwa bajań o czarnej wołdze, która złowieszczo krąży nocami po polskich drogach, o watasze Cyganów killerów, którzy zaczajają się na polskich bliźnich w ciemnych zaułkach, albo o sitwie podmieniającej noworodki w stołecznych szpitalach położniczych? Dla wspomnianego tu prof. Czubali wszechobecne miejskie legendy są integralnym elementem każdej społeczności, przykrojonym do aktualnych warunków jej bytowania. Innymi słowy, nigdy się od nich nie uwolnimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska