Milan P. został zatrzymany w grudniu 2013 roku po akcji wrocławskich policjantów kryminalnych, wspieranych przez jednostkę antyterrorystyczną. Akcja zaczęła się w garażu domu w Dobroszowie Oleśnickim. Znaleziono tam profesjonalną linię do produkcji metaamfetaminy. Narkotyk wytwarzano z lekarstw: cirrus i sudafed. Jak dziś podejrzewa prokuratura, leki do "fabryki" w Dobroszowie dostarczał aptekarz z Chojnowa. Jest podejrzany i niedługo do sądu trafi akt oskarżenia w jego sprawie.
Tymczasem Milan P. i jego żona Michalina N. odpowiadają już przed wrocławskim Sądem Okręgowym. On jest aresztowany. Ona jest na wolności. Dla Michaliny N. prokurator chce trzech lat więzienia w zawieszeniu na sześć. Taki wniosek o karę to "nagroda" za postawę w śledztwie. Kobieta przyznała się i ujawniła wszystko co wie o produkcji narkotyku w wynajętym domu we wsi pod Oleśnicą.
Produkcja - wymagająca stosowania różnych chemicznych odczynników - prowadzona była częściowo w domu, a częściowo w pobliskim lesie. Tam produkt był gotowany na przenośnej gazowej kuchence. Zajmował się tym Milan P.,, a żona stała na czatach. Milan P. miałby - to wniosek prokuratury - zostać skazany na sześć lat więzienia i grzywnę.
Do wsi pod Oleśnicą czeska para przeprowadziła się z Poznania. W grudniu 2013 roku namierzyli ich tu wrocławscy policjanci kryminalni. W akcji zatrzymania wzięli udział funkcjonariusze oddziału antyterrorystycznego. Ale Milanowi P. udało się uciec. Gdy próbowano go zatrzymać, siedział akurat za kierownicą swojego auta w garażu. Zaczął uciekać, potrącił dwóch funkcjonariuszy i odjechał. Zauważono go niedługo później, gdy tankował paliwo na stacji w Prusicach. Na widok patrolu odjechał nie kończąc tankowania. Wyrwał przy tym dystrybutor.
Dlatego dziś - oprócz zarzutów dotyczących produkcji narkotyku - jest oskarżony również o czynną napaść na funkcjonariuszy. Do tego akurat zarzutu nie przyznaje się. Owszem - krytycznego dnia siedział w aucie w garażu. Zobaczył ubranych na ciemno zamaskowanych i uzbrojonych mężczyzn. Był przekonany, że to napad. Może i podeszli do drzwi auta - od strony kierowcy. Może krzyczeli: "policja". Ale szyba była zasunięta, silnik włączony, a w aucie grało radio - przekonuje.
- Żałuję tego co zrobiłem ale czasu nie cofnę - mówił Milan P. w ostatnim słowie przed sądem. - Proszę o łagodna karę - mówił. Karę - dodajmy - za narkotyki. Bo za napaść na funkcjonariuszy - zdaniem obrony - kara się nie należy. - Przepraszam policjantów za zdarzenie ale nie wiedziałem, że to funkcjonariusze.
Wyrok zapadnie w czwartek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?