Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzelił bramkę w Klasie A w wieku 68 lat. Leszek Rorat: Dopóki nóżki i serce będą mnie wspierać to nadal chcę grać [ZDJĘCIA]

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Leszek Rorat
Leszek Rorat Archiwum Kasta Szczecin Majowe
O meczu Kasta Majowe Szczecin – Czarni Czarnówko w szczecińskiej Klasie A pewnie nie zrobiłoby się głośno, gdyby nie 68-letni Leszek Rorat. Emerytowany nauczyciel, a z zamiłowania piłkarz strzelił bramkę. Nic szczególnego? To jeszcze raz trzeba zwrócić uwagę na wiek strzelca – 68 lat.

- Ale siły i chęci jeszcze mam na kolejne lata – deklaruje pan Leszek, który w Szczecinie uczył w kilku szkołach i był wykładowcą na US. Na emeryturę przeszedł w 2011. Ale tylko emeryturę nauczycielską, bo z piłką nie miał zamiaru kończyć.

Kasta wygrała ten mecz 20:0, a Rorat trafił do siatki na 15:0. Rywale od początku grali w „10”, więc tak wysokie rozmiary zwycięstwa aż tak wielkim zaskoczeniem nie są. W niższych klasach takie wyniki się zdarzają, choć oczywiście nie tak często.

Kasta opublikowała skrót mecz. Słychać kibiców. Po nieudanym zagraniu Rorata słychać: On ma 68 lat.

- Ile – dopytuje ktoś z niedowierzaniem.

- 68 – błyskawicznie pada odpowiedź.

Po chwili jest strzał innego zawodnika, niecelny i ktoś komentuje: - A on ma 15.

- Pozazdrościć kondycji w tym wieku. Sam nie wiem, co będę robił w jego wieku – mówi Artur Brończyk, prezes Kasty Majowe. To klub założony w 2007 r. Swoje spotkania gra na tzw. Komin Arenie – na os. Majowym, ale jak trzeba to korzysta z boiska sztucznego przy Pomarańczowej. - Leszek? Pomocny, przyjacielski. Zawsze z szacunkiem się do niego zwracamy. Widać, że dużo czasu poświęca na trzymanie formy, pełnej sprawności. Zawsze się pytamy, czy chce grać, czy jest gotowy. I niezmiennie mówi, że chce. W zasadzie nie spodziewamy się innej odpowiedzi – mówi prezes.

Ponad rok temu Rorat strzelił bramkę w lidze, ale… gola nie zapisano w kronikach, bo rywal został ukarany walkowerem.

- Nie zawsze wychodzi na boisko. Gra jak jest dobra sytuacja i atmosfera fair play. Leszek jest też kierownikiem zespołu, a wcześniej był też trenerem trampkarzy – dodaje Brończyk.

- Mam dobry układ z trenerem Kasty. Nie ingeruję w jego decyzje. Raczej jestem motywatorem, by chłopaki byli na treningach i grali w meczach. Jak jest ich 18 to czuję, że dobrze wypełniłem swoją rolę. Motywuję młodych, by wygryźli starego – dodaje z uśmiechem pan Leszek. - Kontakt z chłopakami jest partnerski i przyjacielski. Słucham, rozmawiam. Nikt do mnie „panie Leszku”, czy „panie trenerze” nie mówi. Na boisku po imieniu. Lubimy się spotykać się, grać, dobrze się bawimy, choć oni pracują, a ja już na emeryturze.

Duży wpływ nauczycieli
Piłkarskie życie Leszka Rorata rozpoczęło się na dobre 20 czerwca 1958 r. Razem z ojcem Feliksem poszedł na mecz Lewarta Lubartów z pierwszoligową Lechią Gdańsk na 35-lecie klubu z Lubelszczyzny (na trybunach był m.in. Kazimierz Górski). Przeżycie było tak duże, że 6-latek na dobre zainteresował się piłką.

- W zasadzie od dziecka biegałem, a jeszcze miałem duże szczęście do nauczycieli. To właśnie przedwojenni pedagodzy nauczyli mnie takiego podejścia do życia. Andrzej Świętoński uczył mnie Geografii i WF w SP 1 w Lubartowie. W liceum trafiłem na Tadeusza Maciejewicza (Przysposobienie Obronne i WF), Jerzego Patyrę, ojca Rafała z TVP, który mnie uczył WF, a jego żona języka polskiego. Jan Owerko był matematykiem. Za to trener Wiesław Jabłoński w Lubartowie organizował turnieje dzikich drużyn i ja z takiego turnieju trafiłem do grupy trampkarzy w miejscowym Lewarcie. Z tym klubem związany byłem do 1973. Awansowaliśmy nawet do Wojewódzkiej Ligi Juniorów, ale w niej nie zagraliśmy z powodów finansowych. Ale pamiętam, że w jednym ze spotkań rywalizowałem z Władysławem Żmudą, który grał w Lubliniance. Na ich boisku wygraliśmy 2:0, a ja zdobyłem jedną bramkę. Nie graliśmy na murawie, ale na wałowanej ziemi i z bramkami bez siatek. Nie spodziewałem się wtedy, że Żmuda taką karierę zrobi [czterokrotny uczestnik MŚ] – opisuje Rorat.

Wrocław i Szczecin
W 1973 Rorat opuszcza Lubartów i przenosi się do Wrocławia. Uczy się, a jednocześnie gra w Polonii (okręgówka). W 1977 trafia do Szczecina i tak rozpoczyna się jego kariera w naszym mieście i okręgu, która trwa w zasadzie do dziś.

Krótko pograł w drugoligowej Arkonii (m.in. z Jerzym Hawrylewiczem), Czarnych (awans do okręgówki), na trzy lata przeniósł się do Warszawy, a po powrocie gra w Pionierze, a później w CV są (w części z klubów pracuje jedynie jako trener młodzieży, a uprawnienia trenerskie zdobywa pod koniec lat 90.): Wicher Reptowo, Jeziorak Szczecin, Odrzanka Radziszewo, Rubież Dobra Szczecińska, Ina Goleniów, Orzeł Łożnica, Vielgovia Szczecin, Znicz Niedźwiedź, Prowobrzeże Szczecin, Samson Szczecin Zdroje, Leśnik Kliniska. Są też występy w HALP-ie czy Amatorskiej Lidze Piłki Nożnej na Prawobrzeżu. Jako trener związany był z Akademią Piłkarską „14” na Warszewie, którą zakładali Maciej Stolarczyk, Radek Majdan i Olgierd Moskalewicz, w latach 2010-2015 była praca z rocznikiem 2003 w AP Pogoń, jako asystent Tomasza Bieleckiego, a w ostatnim okresie Football Arena.

- Zawiesiłem współpracę przez pandemie. Trochę się jednak boję jeździć komunikacją w tych czasach – przyznaje.

Za piłkarską długowieczność otrzymuje też dyplomy i wyróżnienia z piłkarskich związków ze Szczecina i Lublina i jest z tego bardzo dumny.

- PZPN świętował niedawno 100-lecie. W 2022 r. świętować będzie Lubelski ZPN, a rok później mój Lewart. Chętnie bym zagrał w takich okolicznościowych meczach. Z mojego pierwszego zespołu z Lubartowa pięciu kolegów już nie żyje, ale z pozostałymi chętnie się spotkam. Oby na boisku – mówi.

Nie ma starszych w Klasie A
Z Kastą związany jest od początku 2016 r.

- I kończyć nie planuję. Mam piłkarskie plany, a dopóki nóżki i serce będą mnie wspierać to nadal chcę grać – deklaruje Rorat. - Nie ma starszych w A-Klasie. Mam 68 lat, ale codziennie biegam 5 km i godzinę trenuję technikę na orliku. Kładę się spać o 21. Cały czas pilnuję też regeneracji i diety. Jestem zaprzyjaźniony z wagą. Mam 170 cm i nie przekraczam 65 kg. Kontroluję też ciśnienie. Zazwyczaj mam 120/70. Z kartą zdrowia nie mam problemów. Systematycznie odwiedzam też stomatologa. Jak widać – czerpię z doświadczeń moich nauczycieli, którzy tak ustawili moje życie.

Rodzina też zawsze wspierała piłkarską miłość pana Leszka. I była wyrozumiała. Piłka zeszła na drugi plan jedynie wtedy, gdy ciężko zachorował syn państwa Roratów - Sebastian. Zmarł w wieku 15 lat w 1994 r. Dziś najwierniejszymi kibicami są małżonka, córka Kamila z mężem oraz wnuki – Maks i Karolinka, która „przejęła” medale dziadka.

W rodzinie są obawy, czy czasami pan Leszek nie zakończy meczu z kontuzją, ale… - Stawiam na technikę niż na przepychanki. Potrafię ocenić swoje możliwości. Ze względu na warunki fizyczne porównywałem się z Gerdem Mullerem czy Romario. Z Czarnymi miałem jeszcze jedną dobrą sytuację, ale niedokładnie przyjąłem piłkę. Może wiosną znów trafię – mówi Leszek Rorat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Strzelił bramkę w Klasie A w wieku 68 lat. Leszek Rorat: Dopóki nóżki i serce będą mnie wspierać to nadal chcę grać [ZDJĘCIA] - Głos Szczeciński

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska