Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażak: Najgorzej jest, gdy w wypadku cierpią dzieci

Kacper Chudzik
W czwartek, 4 maja, swoje święto obchodzić będą strażacy, których patronem jest święty Florian. To jedna z grup zawodowych cieszących się największym zaufaniem społecznym, a ludzie wzywają ich na pomoc w wielu sytuacjach, nie tylko podczas pożarów. Walka z ogniem to w dzisiejszych czasach mniej niż połowa interwencji straży pożarnej.

Ale jak wygląda dzień w pracy strażaka? Zapytaliśmy o to Andrzeja Przybylskiego, dowódcę zmiany w głogowskiej Państwowej Straży Pożarnej. Strażacy pracują w systemie 24 na 48. Oznacza to, że jedna zmiana trwa 24 godziny, a po niej przypadają dwie doby wolnego.

- Służbę zaczynamy o godzinie 7.30. Przyjeżdżamy troszeczkę szybciej, przebieramy się w ubrania koszarowe, zabieramy uzbrojenie osobiste i właśnie punkt 7.30 następuje zmiana służby - opowiada. - Nie jest tak, że kiedy nie mamy interwencji, to siedzimy i nic nie robimy. Godziny przedpołudniowe wykorzystujemy na szkolenia i ćwiczenia. Robimy to praktycznie codziennie.

Jedna zmiana liczy 15 strażaków, chociaż służbę pełni 9. Dzięki temu pozostali mogą odbierać nadgodziny, brać urlopy czy chorobowe. Gdy pan Andrzej zaczynał pracę w straży, ponad 20 lat temu, wyglądało to trochę inaczej. Przede wszystkim było więcej pracy, ponieważ jak wspomina nadgodziny wyrabiało się ku chwale ojczyzny.

Strażakiem nie może zostać osoba z przypadku. Jak każdy zawód, praca ta ma swoje plusy i minusy. Jakie?

- Dobre w pracy strażaka jest to, że nie ma tutaj rutyny. Każde zdarzenie jest inne. Zawsze wygląda to inaczej - mówi Mariusz Horbulewicz.

Wszyscy pożarnicy, z którymi rozmawialiśmy przy okazji naszej wizyty w komendzie przyznają jednak zgodnie, że najgorsze w pracy strażaka są sytuacje, gdzie mimo wysiłku ratowników nie udaje się pomóc ofiarom pożarów i wypadków.

- Takie jest niestety życie. Nie możemy pomóc każdemu i musimy być na to psychicznie przygotowani. Najcięższe są wypadki masowe, których ofiarami pada wiele osób. To co tam się widzi na długo zostaje w głowie, bo przy takich akcjach widywało się nawet rozczłonkowane ciała - mówi Andrzej Przybylski. - Najgorzej jak są małe dzieci, to daje trochę po głowie - dodaje Mariusz Horbulewicz.

Pan Andrzej wspomina również zdarzenie z początku 2016 roku, kiedy to na Starym Mieście zaczadziła się trzyosobowa rodzina.

- Reanimacja trwała z 50 minut, ratownicy się tylko zmieniali, ale nie przyniosło to skutku. Ciężkie przeżycie, gdy widzi się śmierć całej rodziny - przyznaje.

Przez wielu strażacy uznawani są za bohaterów. Sami jednak przyznają, że bohaterami się nie czują, choć cieszą się, gdy uda się komuś pomóc. W pracy bardzo często towarzyszy im strach. Bo nie jest prawdą, że strażak lęku nie czuje. On po prostu potrafi działać nawet w najgorszych okolicznościach. Strach pozwala im też bezpiecznie wychodzić z różnych sytuacji, bo dzięki niemu zachowuje się większą ostrożność.

- Prawda jest taka, że tylko głupi się nie boi. Chociaż ten strach jest na pewno mniejszy dzięki temu, że mamy do swojej dyspozycji sprzęt dzięki któremu możemy działać w takich trudnych warunkach. Korzystamy z tego i dla nas niesienie pomocy na pewno jest łatwiejsze niż dla innych osób. Z resztą jesteśmy też do takich akcji odpowiednio wyszkoleni. Jak już wspominałem wcześniej, ćwiczymy praktycznie codziennie - mówi nam dowódca zmiany.

W czasie 24-godzinnej służby strażacy, czekając na akcję, nie tylko trenują. Czasem muszą się też odprężyć. Dlatego mają do swojej dyspozycji miejsce na drzemkę, siłownię, stoły bilardowe, piłkarzyki czy też stół do ping ponga.

- Musimy w ciągu tych 24-godzin się czasem przespać czy odprężyć, żeby podczas wezwania być w pełni sprawnymi. Taka akcja w środku nocy, gdy nie spało się od kilkunastu godzin, to nie jest nic przyjemnego - mówi kolejny strażak Karol Kozłowski.

A do akcji muszą być gotowi w bardzo krótkim czasie. Gdy otrzymają informację o zdarzeniu mają minutę na dotarcie do szatni, przebranie się i wyjechanie z garażu. - Nieważne, czy ktoś w chwili alarmu jest akurat namydlony pod prysznicem, śpi, jest w toalecie czy gdziekolwiek indziej - mówią strażacy.

Jak już wspominaliśmy, strażacy coraz rzadziej wzywani są do pożarów, a coraz częściej do innych zdarzeń. Od wypadków drogowych, przez uwięzionych w nietypowych miejscach ludzi, po słynne już koty na drzewach.

- Tylko porodów jeszcze nie odbieraliśmy, chociaż w Polsce były już takie przypadki - dodają ze śmiechem strażacy z Głogowa.

A jakie wspominają nietypowe zdarzenia, do których byli wzywani?

Bardzo często po strażaków dzwoni się na przykład gdy dziecko gdzieś utknie. Pożarnicy z Głogowa wspominają m.in. ucznia podstawówki, który włożył głowę między kraty i nie mógł jej wyjąć, czy też matkę, która wezwała ich, ponieważ dziecko zaklinowało się między szczebelkami od łóżeczka. Raz dziecko utknęło też... w wózku sklepowym, ponieważ wetknęło palec w niewielki otwór. Często wyciągają też z różnych miejsc zwierzęta takie jak bobry czy lisy. Na starówce szukali też zaskrońca, który wystraszył przechodniów. Ale to nie wszystko.

- Zadzwonił kiedyś mężczyzna, który przyznał, że coś porusza się w kratce wentylacyjnej i on boi się sprawdzić co to jest. Zastęp pojechał na miejsce i okazało się, że w kratce chodził mały żuczek - opowiada Mariusz Horbulewicz. - Generalnie ludzie teraz dzwonią z wszystkim - dodają pozostali strażacy.

Niestety, pracy strażakom nie ułatwiają sami mieszkańcy miasta. Niejednokrotnie już ich dojazd do zdarzenia spowalniały, albo nawet blokowały zaparkowane w wąskich osiedlach auta. Najgorsza sytuacja jest na osiedlu Kopernika oraz pierwszym Piastowie.

Dużym problemem jest też brak odpowiedniego oznakowania budynków. W niektórych miejscach nie idzie się doszukać numerów domów.

- Gdyby wszystko było oznakowane w widocznych miejscach, byłoby to dla nas duże ułatwienie - mówi M. Horbulewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska