Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Straż pożarna nie ratuje, bo nie ma pieniędzy na paliwo

Damian Bednarz
fot. osp bardo facebook
Strażacy z Barda nie są w stanie wykonywać misji, którą obiecywali mieszkańcom. Wszystko przez to, że urząd miasta nie chce finansować ich działalności. Spór trwa, a mieszkańcy boją się o bezpieczeństwo.

Strażacy-ochotnicy z Barda od początku czerwca nie jeżdżą na akcje. Wszystko dlatego, że nie mają pieniędzy na paliwo, ubezpieczenie samochodu czy legalizację aparatów ODO. Jednostka, która rocznie wyjeżdża około stu razy do wszelkich zdarzeń drogowych i pożarowych, jest zawieszona w próżni.

Powodem jest brak finansowania strażaków przez burmistrza Barda, Krzysztofa Żagańskiego, który 1 kwietnia przykręcił kurek z pieniędzmi.

- Nie mamy na tyle paliwa, żeby dojechać do stacji benzynowej - mówi Prezes OSP Janusz Hrakało-Horawski. Szacunkowy miesięczny koszt wyjazdów na akcje to około 5-6 tysięcy złotych. Najbliższą jednostką OSP, która może działać na terenie działań Barda, jest oddalona o około 2 kilometry w Przyłęku. Co oczywiście wydłuża czas oczekiwania na przyjazd pojazdu ratunkowego.

Burmistrz sytuację tłumaczy tym, że w straży wystąpiły nieprawidłowości w zarządzaniu finansami, czyli wypłacanie ekwiwalentu tym, którzy w akcjach nie brali udziału czy wysyłanie na akcję strażaków, którzy nie mieli odpowiedniego przeszkolenia. Sprawa z zawiadomienia włodarza gminy trafiła do prokuratury.

- Do czasu wyjaśnienia sprawy, wszystkie wydatki związane z działalnością ratowniczo-gaśniczą Ochotniczej Straży Pożarnej w Bardzie, wynikające z ustawy o ochronie przeciwpożarowej, będą finansowane bezpośrednio z budżetu Gminy Bardo - czytamy w wystosowanym przez burmistrza Krzysztofa Żagańskiego oświadczeniu. Aby to zrobić, burmistrz chce, aby władze OSP użyczyły sprzęt gminie. -To absurd - mówią strażacy. A prezes jednostki z zarzutami burmistrz się nie zgadza i tłumaczy, że nawet, jeśli wcześniej były nieprawidłowości, to nie można za nie karać obecnego zarządu, który został powołany maju.

Wewnątrz jednostki również następują konflikty. Poprzedni zarząd zarzuca nowemu, że został powołany niezgodnie z prawem, nowy zarzuty odpiera twierdząc, że wybór prezesa odbył się z ustawową liczbą połowy członków, czyli jest prawomocny. Wewnętrzne tarcia nie interesują jednak mieszkańców, którzy martwią się, że ich dobra nie są zabezpieczone.

-Niech ci panowie kłócą się między sobą, idą do sądu jak trzeba. Dla mnie i mojej rodziny najważniejsze jest to, że w tej chwili w mieście nie ma nikogo, kto może nas obronić przed pożarem - mówi Anna, mieszkanka Barda (nazwisko do wiadomości redakcji).

W chwili obecnej nie widać możliwości wyjścia z tej sytuacji. O sprawie został powiadomiony m.in. wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak i być może dopiero jego głos rozstrzygnie spór. - Sytuacja jest bardzo demoralizująca. Przybiegają druhowie na akcję, a na końcu się dowiadują, że nigdzie nie pojadą. W końcu będzie tak, że nikt nie przybiegnie na wezwanie - ostrzega Janusz Hrakało-Horawski.

Zobacz też: Podpalone samochody i śmietniki. Trwa trzeci dzień zamieszek w Nantes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska