W wakacje, wraz z przyjazdem turystów, problem natrętnego żebractwa przybiera na sile. Proceder dotyczy najpopularniejszych turystycznie miejsc we Wrocławiu. Straż Miejska odbiera wiele zgłoszeń od restauratorów. Romowie wchodzą do ogródków i lokali, zaczepiają gości, zaglądają do talerzy, czasami wkładają ręce do posiłków.
- Często zachowują się brutalnie - mówi Grzegorz Muchorowski. - Do lokali przychodzą całe rodziny. Mamy sytuacje, kiedy kobiety i dzieci odwiedzają stoliki, w tym czasie mężczyźni grożą właścicielowi lokalu, że jeśli nie będzie płacić, zdemolują restaurację.
Rzecznik opowiada także o sytuacjach, gdy mieszkańcy zamiast dawać pieniądze, proponują żebrającym jedzenie.
- Dzieci go nie przyjmują, potrafią rzucić jedzeniem w darczyńcę. Im chodzi wyłącznie o pieniądze - twierdzi Grzegorz Muchorowski.
Romów spotykamy w jednym z tramwajów, w którym dzieci podchodzą do pasażerów prosząc o datki. Próbowaliśmy porozmawiac z ich rodzicami, ale ci nie zgodzili się na wypowiedź.
Straż miejska wystawiła kilkanaście mandatów za natarczywe żebractwo w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Rzecznik przyznaje, że sprawcy czują się bezkarni. We Wrocławiu zamieszkuje około 100 Romów (głównie z rumuńskimi dokumentami). Większość z nich zamieszkuje dzikie koczowisko na ul. Kamieńskiego. Nie mają stałego miejsca pobytu, a ponieważ są obywatelami Unii Europejskiej, nie można ich deportować.
- Najlepszą metodą jest po prostu nie płacenie im. Lepiej jest daną kwotę wpłacić na konto organizacji, która oferuje im pomoc. Tylko nie dając pieniędzy osobie żebrającej jesteśmy w stanie walczyć z tym procederem - podaje Grzegorz Muchorowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?