Strażacy pędzili na ulicę Świętego Antoniego, bo w biurowcu Wratislavia Tower włączył się alarm pożarowy. Wozy straży nie mogąc podjechać przed budynek zatrzymały się na ulicy Kazimierza Wielkiego. Kilku strażaków pobiegło sprawdzić, co dzieje się w biurowcu, a reszta musiała czekać aż właściciel samochodu się odnajdzie. Wrócił po kilku minutach. Mandatu nie dostał, nikt nie zadzwonił po straż miejską ani policję.
- Wiedzieliśmy, że w tym przypadku alarm pożarowy był fałszywy, dlatego strażacy czekali aż właściciel samochodu do niego wróci - tłumaczy Remigiusz Adamańczyk, rzecznik wrocławskiej straży pożarnej.
Wyglądałoby to jednak zupełnie inaczej, gdyby istniało realne zagrożenie. - Nie ma jasno sprecyzowanych przepisów, jak powinno się zachować w takiej sytuacji. Gdyby jednak faktycznie strażacy musieli podjąć natychmiastową interwencję, to mogliby odstąpić od zasad powszechnie uznanych za bezpieczne i na przykład zderzakiem przesunąć zagradzające drogę auto - wyjaśnia Remigiusz Adamańczyk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?