- Liczyłem się z tym, że mogę przegrać, ale nie spodziewałbym się, że sąd wyda wyrok bez powiadomienia mnie o terminie rozprawy - mówi Brutkowski.
Składając pozew do sądu cywilnego w postępowaniu spornym, trzeba oszacować wartość sporu i wpłacić 5 proc. jego wartości. Pan Michał oszacował spadek na 150 tysięcy złotych i wpłacił wymagane 7,5 tys. zł. - Czekałem spokojnie na termin rozprawy, gdy nagle mój pełnomocnik przypadkiem dowiedział się, że wyrok już zapadł - opowiada Brutkowski. - Oczywiście, niekorzystny dla mnie.
Jak się okazuje, sąd rozpatrzył sprawę, choć nie miał dowodu, że strony zostały prawidłowo zawiadomione o terminie rozprawy. W protokole sądowym zapisano: "Za stronę powodową nie stawił się pełnomocnik Dawid Skowron, brak relacji poczty". - Jeżeli nie ma dowodu doręczenia zawiadomienia stronie lub pełnomocnikowi o terminie, to rozprawa nie powinna się odbyć - mówi o procedurze sędzia Małgorzata Lamparska, rzeczniczka Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
Tyle zasady. A teraz życie. Gdy pełnomocnik dowiedział się o wyroku, poszedł do sądu. Wyrok zapadł 27 maja. Wszystkie wnioski dowodowe sędzia Beata Glazar oddaliła. Prawnik docieka, jak to możliwe, by sąd spokojnie przeszedł nad kluczową kwestią o braku relacji poczty? W aktach sprawy znajduje zapisek urzędowy z 23 maja: "W dniu dzisiejszym do sekretariatu zadzwonił mecenas Dawid Skowron, który pytał, czy odbędzie się rozprawa z powództwa Michała Brutkowskiego wyznaczona na 27 maja. Pełnomocnik został poinformowany, że sprawa się odbędzie". Wszystko byłoby jasne, gdyby nie jeden szczegół. - Nie dzwoniłem 23 maja do sekretariatu i nie rozmawiałem z panią sekretarką z sądu - mówi Skowron.
W aktach z datą 30 maja pojawia się kolejny zapisek urzędowy, w którym czytamy m.in.: "W odniesieniu do zapisku urzędowego z 23 maja składam wyjaśnienie dotyczące nieporozumienia, jakie zaszło podczas rozmowy telefonicznej. (...) 23 maja do sekretariatu zadzwonił pełnomocnik płci męskiej z numeru kierunkowego z Poznania z takim samym zapytaniem, stąd przyjęłam, że jest to pełnomocnik strony przeciwnej. Odpowiedzi udzieliłam na podstawie informacji zawartych w systemie".
- Mogę złożyć apelację, ale muszę po raz kolejny wpłacić 7,5 tysiąca, bez gwarancji powodzenia - mówi pan Michał. - Wnioskowałem o zwolnienie z kosztów, ale sąd odmówił. Napisałem zażalenie do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, ale on też nie zwolnił mnie z kosztów, więc na apelację mnie nie stać.
Zawiadomienie miał dostarczyć In Post. Usługa została zareklamowana. In Post rozpatrzył reklamację i napisał: "W odpowiedzi na zgłoszenie reklamacyjne zarejestrowane pod numerem (...) dotyczące przesyłki o numerze (...) nadanej na adres Kancelaria Radcy Prawnego Radca Prawny Dawid Skowron ul. Wojska Polskiego 77/7 uprzejmie informujemy, iż przedmiotowa przesyłka została doręczona w dniu 22 kwietnia. Zwrotne potwierdzenie odbioru zostało odesłane nadawcy. Dołączamy skan LW potwierdzający odbiór przesyłki".
- Na skanie jest adres: Kancelaria Adwokacka (a ma być prawna) ul. Wojska Polskiego 77/1 - relacjonuje Brutkowski. - Sąd ma więc dowód, że zawiadomienie o terminie rozprawy nie dotarło pod właściwy adres.
Sędzia Beata Glazar odesłała nas do rzecznika prasowego. Nie było go wczoraj w pracy, więc o wyjaśnienie poprosiliśmy sędzię Urszulę Wiewiórę, zastępcę przewodniczącego I Wydziału Cywilnego w Sądzie Okręgowym w Jeleniej Górze. Pani sędzia poinformowała nas, że cała sprawa przebiegała jednak zgodnie z procedurami.
- Przegrałem przez błędy w procedurze - utrzymuje swoje zdanie Michał Brutkowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?