Nowe markety powstaną nie tylko przy ul. Bolesława Krzywoustego, ale i przy Bacciarellego, Borowskiej, Polanowickiej, Strachocińskiej, Kamieńskiego i Ustroniu. W większości budują je wyspecjalizowane w tym firmy, które trzymają w tajemnicy nazwę przyszłego właściciela. Wiadomo jednak, że inwestycjami we Wrocławiu zainteresowane były takie firmy jak Lidl, Tesco czy Piotr Paweł.
Urząd miejski wydał już także pozwolenia na budowę wielkopowierzchniowego sklepu w budynku, który ma powstać przy pl. Dominikańskim (przy skrzyżowaniu z Piotra Skargi). W kolejce czeka m.in. kolejna galeria handlowa przy ul. Kamieńskiego.
Tymczasem we Wrocławiu działa już prawie 100 super- i hipermarketów. Najwięcej, bo 45 - jest Biedronek. Drugie miejsce zajmuje sieć Lidl - 16 sklepów, 10 Carrefourów (w tym 5 niewielkich sklepów Carrefour Express), do tego 5 sklepów Tesco, 5 sklepów Dino, 4 markety Piotr i Paweł, po 3 sklepy sieci Netto i Stokrotka.
- Mieszkam w okolic, w której jest sporo małych sklepów - mówi Wojciech Lefek, student z Grabiszynka. - Lubię je, bo Biedronka czy Lidl nigdy nie zastąpi osiedlowej piekarni i małego sklepu mięsnego, którego sprzedawczyni doskonale mnie zna. Blisko swojego mieszkania mam Biedronkę. Jest to dyskont odpowiedni dla moich potrzeb i raczej nie chciałbym, by w okolicy powstało ich więcej. W razie większych zakupów udaję się do Carrefoura, który jest położony 20 minut drogi ode mnie i to mi wystarcza - dodaje.
Czy naprawdę potrzebujemy aż tylu dyskontów? - Firmy zanim zdecydują się zbudować placówkę, robią badania rynkowe, sprawdzając czy okoliczni mieszkańcy będą u nich robić zakupy - tłumaczy Łukasz Piechowiak, główny ekonomista portalu finansowego Bankier.pl. - Nie można wykluczyć, że mocą sprawczą jest też możliwość wykreowania popytu. Sklepy korzystają z faktu, że ludzie mogą nie zdawać sobie sprawy, że tego typu placówka ułatwiłby im życie. Gdy ona powstaje, zmieniają swoje przyzwyczajenia zakupowe i przenoszą się z osiedlowych sklepów do dyskontu - dodaje.
Nie oznacza to jednak, że małe sklepy osiedlowe znikną zupełnie z krajobrazu Wrocławia. Już od dłuższego czasu nie robiliśmy w nich kompleksowych zakupów. Jest to związane z ceną, która w większości przypadków bywa wyższa niż w hipermarketach. - Na pewno przestaną one funkcjonować w takiej formie jak obecnie - tłumaczy ekonomista. - Przedsiębiorcy muszą zacząć odpowiadać na potrzeby konsumentów, by stać się realną konkurencją dla większych sklepów sieciowych. Ich niszą jest zapewne uzupełnienie oferty dyskontów o produkty, których u nich nie kupimy.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?