Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starsi ludzie "wygrali" odkurzacz, materac i garnki. Opowiadają, jak podstępem sprzedano im produkty za 12 tysięcy złotych

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Zaproszenie na wykład, pokaz czy badania to skuteczny sposób na zwabienie seniorów
Zaproszenie na wykład, pokaz czy badania to skuteczny sposób na zwabienie seniorów SłAwomir Kowalski / Polska Press
Pan Piotr i jego żona zostali zaproszeni na prelekcję o zdrowiu. Na koniec „wykładu” wylosowali „nagrody” - odkurzacz, zdrowotną matę, materac i komplet garnków. - Żona była szczęśliwa, bo pierwszy raz w życiu coś wygrała. Dopiero w domu się zorientowała, że - zanim odebrała wygraną - podpisała dokument z wielkim napisem „umowa sprzedaży”. Jej „wygrana” kosztuje ponad 11,7 tys zł wraz z odsetkami. Nic dziwnego, że czuje się oszukana. Małżeństwo szykuje doniesienie do prokuratury.

„Wykład” o zdrowiu zorganizowano w sali konferencyjnej jednego z lokali na wrocławskich Krzykach. Jak się dowiedzieliśmy w miejscowej prokuraturze rejonowej, jest już kilka innych zawiadomień od osób, które uważają się za ofiary oszustwa dokonanego na tego typu pokazach.

Zaczęło się jak zwykle - telefon od miłej, nieznanej pani. Zaprosiła na wykład o zdrowiu.

Rzeczywiście, coś o zdrowiu prelegent mówił. - Bardzo źle o lekarzach - opowiada pan Piotr. - Że tylko recepty potrafią wypisywać. Mówił, że problemy z nadciśnieniem biorą się od kręgosłupa i że jak kogoś bolą kolana, to maścią powinno się smarować nie same kolana, lecz od drugiej strony.

W trakcie prelekcji wyłożone były produkty: mata lecznicza, materac, odkurzacz, garnki. Prelegent jedynie wspomniał o nich. Drogie i mało kogo byłoby na nie stać. - Prelegent powiedział, że jakby do nas ktoś dzwonił, to mamy mówić, że o tych produktach wspominał.

Na koniec wykładu było losowanie nagród. Na swoje nieszczęście żona Pana Piotra została wylosowana. Wyciągnęła kopertę, prowadzący wykład otworzył ją i na cały głos powiedział, że główna nagroda. - Żona była w szoku. Nigdy nic nie wygrała - opowiada jej mąż.

Dostali do podpisania jakieś dokumenty, kilka kartek. Zapakowali „wygraną” do auta i zawieźli do domu. Kiedy w końcu ochłonęli - zrozumieli, że muszą zapłacić prawie 12 tys. zł.

Chcieli oddać „wygraną”. Przyjechali następnego dnia na miejsce prezentacji, ale tam już nikt z nimi nie chciał rozmawiać. Wysłali pocztą rezygnację z umowy. Rzecz w tym, że z dokumentu, który podpisała żona pana Piotra, wynika, że dostarczony im towar muszą oddać do siedziby firmy na drugim końcu Polski. A to cztery wielkie pudła. - Kilkaset złotych zapłaciłbym za wysyłkę - denerwuje się pan Piotr.

Póki co małżeństwo szykuje doniesienie do prokuratury. Razem z żoną uważają się za ofiary oszustwa.

Próbowaliśmy się skontaktować z firmą, ale udało się nam porozmawiać tylko z panią na infolinii. Nikt z szefostwa się nie skontaktował. Dotarliśmy do sprzedawcy, ale najpierw kazał dzwonić za trzy godziny, a potem nie odbierał telefonu.

Sprawą zainteresowała się wrocławska delegatura Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Zobacz też: 60 Sekund Biznesu: Potrzebny jest kompleksowy plan demograficzny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska