Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stare fabryki i kamienice są esencją Wrocławia

Marek Karabon, Wojciech Prastowski
Rok 1940. Hala produkcyjna wyburzanej właśnie cukrowni Wrocław
Rok 1940. Hala produkcyjna wyburzanej właśnie cukrowni Wrocław Hydral
List otwarty w sprawie dewastacji i wyburzania wrocławskich zabytków.

Już nie pierwszy raz chcielibyśmy wyrazić swoje zaniepokojenie postępującymi wyburzeniami XIX i XX-wiecznych obiektów architektonicznych we Wrocławiu. Główną inspiracją do napisania tego listu, jest wysoce szkodliwe zjawisko, które nasila się już od jakiegoś czasu - a jest to deprecjonowanie rangi zabytków przemysłowych, które są systematycznie wyburzane, bądź przebudowywane w sposób całkowicie sprzeczny z zasadami ochrony zabytków architektury. Takie zaniedbania, a zatem niszczenie spuścizny przemysłowej naszego regionu, niezbyt dobrze świadczą o podejściu do dziedzictwa miasta i do historii budownictwa przemysłowego we Wrocławiu i okolicach.

Wszyscy wiemy, jak wiele stracił Wrocław pod koniec II wojny światowej oraz po jej zakończeniu (np. Młyny św. Klary). Okazuje się, że te bolesne lekcje niewiele nas nauczyły. W obecnej sytuacji - gdy tak wiele miejsc we Wrocławiu wręcz świeci pustkami, gdy duże obszary, nawet w centrum miasta, czekają na zabudowę - skandalem jest wyburzanie całych zespołów obiektów o unikatowym charakterze, jak np. Wrocławskich Zakładów Materiałów Ogniotrwałych (solidna i piękna zabudowa dawnej fabryki słynnego koncernu Villeroy & Boch czy Gazowni na Tarnogaju albo Cukrowni "Klecina".

Argumenty przemawiające za pozostawieniem każdego z tych obiektów mogłyby wypełnić niejeden artykuł, a ich rewitalizacja przeprowadzona z szacunkiem dla oryginalnej formy mogłaby przynieść miastu więcej korzyści niż niejedna nowa inwestycja. Warto o tym wspomnieć, bo unicestwienie Rzeźni Miejskiej przy ul. Legnickiej i stworzenie niedorównującego jej substytutu w postaci centrum handlowego, świadczy dobitnie o tym, że nie potrafimy z szacunkiem podejść do obiektu wymagającego naszej szczególnej opieki. Detale pozostałe po budynku rzeźni nie zostały powtórnie wykorzystane jak zapewniano, lecz na drodze zaniedbań - bezpowrotnie utracone.

Smutny los spotkał Port Popowice, który został zrównany z ziemią, a mógłby stać się dużą atrakcją w przypadku przemyślanej inwestycji. Na całym świecie takie zespoły obiektów nadrzecznych wraz z urządzeniami o charakterze zabytków techniki (dźwigi, żurawie, bocznice) przebudowywane są na nowoczesne centra kultury o silnym potencjale rewitalizacyjnym dla całej okolicy. Port Popowice nie miał tego szczęścia, nie pozwolono mu nawet poczekać na lepsze czasy.
Z powierzchni ziemi zniknęły również ogromne hale Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego przy ul. Rychtalskiej. Był to obiekt o wielkim potencjale, ulokowany w bardzo ciekawym miejscu, które wciąż wymaga rewitalizacji. Przy odrobinie dobrej woli można było ocalić te hale i wkomponować je w przyszłe plany i założenia urbanistyczne dla tej okolicy. Niestety - teren stoi teraz pusty, a Wrocław stracił kolejny zabytek poprzemysłowy. Wszyscy podziwiamy w Poznaniu "Stary Browar" czy osiedle "City Park", a w Łodzi - "Manufakturę" czy "Lofty u Scheiblera". Okazuje się, że to coś więcej niż nowa moda, która dotarła do Polski. Niestety ta ogólnoświatowa tendencja ratowania XIX-wiecznych zabytków przemysłowych jest we Wrocławiu wciąż niepopularna.

Wyburzenia dotykają nie tylko obiektów poprzemysłowych. Niszczy się w sposób niewytłumaczalny najstarsze śródmiejskie kamienice. I nie chodzi tutaj o rozbiórki zalanych powodzią budynków przy ul. Traugutta, czy całej pierzei kamienic przy poszerzanej ul. Pułaskiego, które wynikały ze zrozumiałych przyczyn. W atmosferze skandalu zburzono przecież dwie kamienice przy ul. Wyspiańskiego, kilka lat wcześniej legła w gruzach najstarsza kamienica przy ul. Pomorskiej. W planach jest wyburzenie okazałego i zachowanego bez zniszczeń, choć pozbawionego po II wojnie światowej detalu, budynku dawnego Hotelu Grand przy ul. Piłsudskiego, co tłumaczone jest nieopłacalnością gruntowego remontu. Kiedyś był to jeden z tych monumentalnych, bogato zdobionych wielkomiejskich gmachów, których zazdrościmy Pradze czy Wiedniowi. Zamiast zachować oryginalną tkankę jednej z najbardziej reprezentacyjnych wrocławskich ulic i przywrócić jej dawny blask, rozpoczyna się od wyburzeń.

Problem dewastacji zabytków dotyczy też mniejszych budynków. Przy wyburzeniu wilii o konstrukcji szachulcowej z 1910 roku przy Al. Kromera zawinił brak planu miejscowego dla tego terenu, przez co rozbiórka tego obiektu odbyła się zgodnie z prawem. Warto też zadać pytanie, dlaczego budynek ten nie był wpisany do rejestru zabytków? Karłowice utraciły coś, co stanowiło o ich charakterze i było rozpoznawalnym oraz urokliwym symbolem dzielnicy. Poza tym zrównano z ziemią przepiękną willę przy ul. Terenowej 4 na Wojszycach. Czy nie można było skorzystać z boomu budowlanego w 2007 roku, aby tchnąć w tę willę drugie życie? Inne podobne budowle na Krzykach i w Leśnicy podzieliły jej los.
Wrocław wciąż nie wykorzystał swej unikalnej szansy na pokazanie jednego z nielicznych na świecie osiedli eksperymentalnych z I połowy XX wieku. W roku, w którym mija 80 lat od jego zbudowania ogarnia nas wstyd, że dzieło wybitnych architektów jest w tak fatalnym stanie. Rzecz, którą potrafią się szczycić Czesi, Austriacy czy Niemcy, dla nas nie stanowi większej wartości. Większość obiektów osiedla WuWa nie tylko dalece odbiega od oryginału (na skutek wieloletnich zaniedbań i nieprofesjonalnych przeróbek), ale jest także w bardzo złym stanie technicznym, a słynne przedszkole w niewiadomych okolicznościach spłonęło.

Trwa właśnie wyburzanie Cukrowni "Wrocław" na Sołtysowicach zbudowanej w 1890 roku. Była ona nie tylko pomnikiem rozwoju przemysłu cukrowniczego w II połowie XIX wieku, ale też świadkiem historii - w czasie II wojny światowej mieścił się na jej terenie największy obóz pracy przymusowej. Zaniepokojeni jesteśmy tym, że wiele obiektów, które wymagają opieki konserwatorskiej, nie jest wpisanych do rejestru zabytków, co uniemożliwia ich ratowanie. Niepokoi nas również to, że fakt wpisania obiektu do rejestru zabytków nie jest równoznaczny z jego opieką.

Na sam koniec możemy dodać, że z zadziwiającą łatwością zaburza się, przerywając historyczny bieg ulic, układ urbanistyczny Starego Miasta (ul. Krawiecka, ul Więzienna, dawniej ul. Łaciarska), jak kiedyś Śródmieścia (ul. Lwowska, ul. Zaolziańska, ul. Krucza). Łączy się to również z wycinką drzew rosnących wzdłuż dawnych alej - np. ul. Powstańców Ślaskich. W zeszłym roku wycięto szpaler drzew od ul. Jastrzębiej do Al. Hallera, a w planach są dalsze wycinki (aż do ul. Szczęśliwej). To wielka strata dla ul. Powstańców Śląskich, będącej z założenia reprezentacyjną, wielkomiejską arterią. Usuwane są również inne elementy świadczące o dawnym wyglądzie miasta: hydranty, szalety, nieużywane torowiska tramwajowe. Wspominamy o tych sprawach niejako na marginesie, mając jednak na uwadze, że łatwiej jest coś zniszczyć niż ocalić, co udowadnia smutny los południowych dzielnic Wrocławia.

Nie potrafimy należycie zadbać, aby zachować jak najwięcej z bogatej historii Wrocławia. Nie dorośliśmy do tego, aby być świadomym społeczeństwem dużego europejskiego miasta. Nie umiemy wykorzystać potencjału drzemiącego w historycznych murach. Nie możemy zapominać, że stare fabryki, zajezdnie tramwajowe i kamienice są esencją Wrocławia.

Prosimy zatem o prostą odpowiedź na proste pytanie - dlaczego burzy się te budynki?

***
Marek Karabon
Wojciech Prastowski
Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Stare fabryki i kamienice są esencją Wrocławia - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska