Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stado gołębi

Aleksander Malak
Aleksander Malak
Aleksander Malak
Sejm postanowił, że nie będzie referendum w sprawie sześciolatków. I bardzo dobrze. Najpierw jednak wyrażę zdziwienie, że partia, która ma na sztandarach wypisany postęp (myślałem kiedyś, że chodzi o SLD), głosowała za przeprowadzeniem powszechnego głosowania czy raczej plebiscytu. Postępowcy nie chcą iść z postępem? Rozumiem, że z postępem nie chce iść Jarosław Kaczyński, zapowiadający kolejny wniosek o referendum, ale Leszek Miller?

Teraz zastanówmy się, czy Sejm zrobił dobrze, odrzucając obywatelski wniosek. W referendum ogólnokrajowym, by było wiążące, więc takie, które zdaniem wnioskodawców „uratowałoby maluchy” przed wcześniejszą edukacją, musiałaby wziąć udział co najmniej połowa uprawnionych do głosowania Polaków. 15 milionów osób. Co roku rodzi się ok. 400 tysięcy nowych Polaków. Pomnóżmy to przez 6 roczników, bo przecież rodzice starszych dzieci raczej średnio zainteresowani byliby udziałem w głosowaniu. Wychodzi ca 2,4 miliona maluchów „do uratowania”. Zakładając, że każdy maluch ma dwoje rodziców i czworo dziadków (przecież tym razem nikt nie będzie zabierał babci dowodu), co w gruncie rzeczy jest założeniem aż nadto optymistycznym, osiągamy liczbę 14,4 miliona uprawnionych do głosowania. Ciut więc brakuje.

W dotychczasowej, „referendalnej” historii III RP tylko 4 razy wzywano Polaków na tego rodzaju plebiscyty. Dwa razy (właściwie dwa w jednym – o powszechnym uwłaszczeniu i podziale majątku narodowego) w 1996 (18 lutego), raz w 1997 (o przyjęciu Konstytucji RP) i raz w 2003 (o wejściu do UE). Wszystkie były ważne, ale dwa pierwsze nie były wiążące. Frekwencja wyniosła w nich ledwie 32 proc. Referendum konstytucyjne, w którym frekwencja, zgodnie z ustawą, się nie liczyła, było i ważne, i wiążące (frekwencja 43 proc.), podobnie jak referendum o akcesji, które spełniło wszystkie wymogi; frekwencja wyniosła blisko 59 proc. uprawnionych do głosowania, większość była za.

W referendum edukacyjnym wprawdzie zebraliśmy do tej pory (rodzice i dziadkowie) niecałe 15 milionów osób uprawnionych, lecz z tej liczby i tak musimy jedną czwartą odjąć. To ci rodzice (więc i dziadkowie), którzy nie chcą „ratować maluchów” i chcą posłać je do szkoły. Przy okazji – Dolny Śląsk w absolutnej czołówce przed rokiem i w tym roku. Wychodzi więc, że w najlepszym razie do referendum pójdzie ok. 10 milionów uprawnionych. Jeżeli pójdzie. O wiele za mało, więc czy jest po co łamać krzesła? To o krzesłach jest z Gogola („Aleksander Macedoński był bohaterem, lecz po cóż łamać krzesła?”).

Coś mi się zdaje, że łamaczy krzeseł w naszym pięknym kraju przybywa z dnia na dzień. Teraz okazują się nimi ratownicy sześciolatków na czele z Leszkiem Millerem i Jarosławem Kaczyńskim. Na łamach naszej gazety metropolita wrocławski abp Józef Kupny zaproponował rodzicom, by ich dzieci już w wieku 5 lat przystępowały do pierwszej komunii. Jakoś w tej materii, a jej wagę stawiałbym na tym samym poziomie co wczesną edukację, nikt referendum nie zapowiada. Panowie LM i JK, na co czekacie? W końcu koszt referendum to ledwie 100 baniek! Rośnie nam w narodzie cenzus wykształcenia. Niestety, wraz z nim rośnie powszechna głupota. Snułbym refleksję, że w sprzężeniu zawrotnym (tak właśnie). Jak to mawiał dr Strosmajer o fruwającej głupocie? „Gdyby głupota mogła unosić, latałaby pani jak gołębica”. Dlaczego więc się nie dziwię, widząc na niebie coraz większe stado gołębi? Może dlatego, że nie jestem Szwajcarem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska